Rudek ponad wszystko

Fot. trafnie.eu

Mamy nowego prezesa PZPN. To wiadomo na pewno. Nic poza tym już pewne nie jest.

Na zjeździe PZPN w Warszawie Zbigniew Boniek został wybrany nowym prezesem niemiłosiernie kopanego w ostatnich latach związku. Stary prezes Grzegorz Lato pożegnał się ze stołkiem w sposób niewiarygodnie łagodny, w co aż trudno uwierzyć, szczególnie po jego lipcowym oświadczeniu. Trzeba mieć nadzieję, że nigdy już za nim nie zatęsknimy, bo to byłby dramat.

Zaliczyliśmy więc pierwsze w pełni betonowe wybory, bez żadnej przenośni czy cudzysłowu. Jeszcze nigdy pożyteczny skądinąd materiał budowlany nie stanowił tak powszechnego tła jakichkolwiek wydarzeń, a już na pewno związanych z piłką. Uosobieniem twardego betonu we władzach związku był oczywiście sam pan prezes. Jego odejście miało gwarantować początek ery post-betonowej. Miało, ale…

Najbliższym współpracownikiem Laty i wiceprezesem PZPN był śląski baron Rudolf Bugdoł. Pan prezes nie mówił o nim inaczej niż - Rudek. To dowód zaufania i łączącej ich, jak się teraz mówi, chemii. Betonowej chemii oczywiście. W przedwyborczym maglu nazwisko Bugdoła też się pojawiało, choć na prezesa nie startował. To podobno przez niego Roman Kosecki przegrał głosowanie, bo poszła plotka, że skumplował się z Edwardem Potokiem. Po pierwszej turze mieli się nawzajem wspierać (Kosecki zdecydowanie zaprzeczył) i anty-betonowy elektorat poczuł się zagrożony. Dlaczego? Bo w tym niby układzie na jednego z wiceprezesów był typowany Bugdoł.

Kosecki więc przepadł, a już w drugiej turze na wzbierającej fali wypłynął Boniek. Po euforii, przerwie i pierwszych wywiadach delegaci wrócili na salę, musieli jeszcze wybrać zarząd. Kto znalazł się w nim bez najmniejszych problemów? Pan Bugdoł oczywiście! Ten sam, który dla Laty był po prostu Rudkiem bezgranicznego zaufania. I co na to Boniek? Ano z uśmiechem na ustach mówi, że bardzo się z tego cieszy. Bo Bugdoł to przecież fajny facet i dobrze będzie z nim pracować, a nawet od niego się uczyć. Jeszcze drobiazg – Boniek, tak jak Lato, po przyjacielsku nazywa go - Rudkiem!

Po tym wszystkim z pokorą chylę głowę i przyznaję - na bekoniarstwie nie znam się zupełnie. Na piłce, powiem nieskromnie, trochę lepiej. Dlatego wiem, że w tej polskiej jeszcze może być wesoło. A czy będzie też lepiej? Sie okaże…

▬ ▬ ● ▬