Rzeczywistość patologiczna

Fot. Trafnie.eu

Polscy kibice mają problem. Przez lata z reguły z nimi były zawsze problemy. Teraz też są, a kolejne dopiero będą, bo nie chcą ich wpuszczać na stadiony.

Legia ma zagrać w czwartek w Birmingham z Aston Villą w Lidze Konferencji Europy. Choć ten mecz już się właściwie zaczął kilka dni temu, gdy warszawski klub wydał oświadczenie:

„Zgodnie z regulaminem rozgrywek UEFA fanom klubów występujących w roli gości przysługuje liczba biletów równa 5% pojemności stadionu. W przypadku meczów rozgrywanych na stadionie klubu Aston Villa F.C. pula ta wynosi 2100 wejściówek. O taką liczbę wnioskowaliśmy jako Legia Warszawa.

W odpowiedzi - w dn. 11 września - otrzymaliśmy informację, że w związku z rekomendacją organów miejskich (tzw. „Safety Advisory Group (SAG)”) Aston Villa FC przekaże Legii Warszawa jedynie 990 wejściówek. Decyzja ta była motywowana względami bezpieczeństwa”.

Legia postanowiła interweniować i…:

„W toku rozmów z przedstawicielami Aston Villa F.C. zaproponowaliśmy kompromisowe rozwiązanie, zgodnie z którym nasi kibice otrzymaliby do dyspozycji 1700 biletów – dokładnie tyle, ile przeznaczyliśmy dla fanów angielskiego klubu przyjeżdżających do Warszawy. Ta propozycja została przyjęta w dn. 21 września, potwierdzona podczas spotkania z Delegatem UEFA oraz opisana w raporcie Security Officer UEFA. Kilka tygodni później, w dn. 2 listopada, decyzja o puli przyznanych Legii biletów ponownie została zmieniona przez stronę brytyjską - tym razem zmniejszona do 890 wejściówek”.

Dla wielu wybierających się do Anglii zaczęły się schody, nawet strome, bo porezerwowali loty, a mogą tam nie wejść na stadion. Po prostu w Birmingham ich nie chcą. Tak jak wcześniej nie chcieli w Holandii na meczu z AZ Alkmaar. Nie jest to tylko problem kibiców Legii i i nie dotyczy tyko meczów w europejskich pucharach, czego dowodzi… (za: meczyki.pl):

„...sytuacja Wisły Kraków. Kibice „Białej Gwiazdy” nie zostaną wpuszczeni na mecz z Termaliką w Niecieczy, a wcześniej to samo było w Gdańsku, Bielsku-Białej, Tychach, Lublinie... W Tychach tłumaczono to opadami deszczu, które spowodowały zwarcie elektryczne, przez które nie można byłoby zamknąć bramy dzielącej sektory gości i gospodarzy.

Faktycznie, opady deszczu to mocne tłumaczenie.

Inni z kolei wskazują, że Wisła Kraków to realne zagrożenie dla bezpieczeństwa. I mają do tego prawo, bo decyzja zależy wyłącznie od klubu, który organizuje mecz”.

I tu dochodzimy do sedna sprawy. Mówiąc dosadnym językiem – patologie zrodziły kolejne patologie. Moja teza sformułowana dawno, dawno temu, że polscy kibice przyciągają problemy jak magnez opiłki żelaza, dziesiątki razy została przez lata potwierdzona, często w brutalny sposób.

Opinie mają w Europie najgorszą z możliwych, na co wytrwale i sumiennie pracowali. Uwaga dotyczy nie tylko klubowych eskapad, ale także reprezentacyjnych. Ile razy byłem świadkiem, gdy zaczynali się lać między sobą. Pamiętam, że ostatni raz podczas meczu w Rotterdamie w ubiegłym roku.

Dlatego organizatorzy pod byle pretekstem starają się przed nimi zamykać trybuny. Przecież argument o opadach deszczu i zwarciu elektrycznym brzmi jak farsa. Tak samo jak zamknięcie centrum Alkmaar dla przyjezdnych z Polski pod pretekstem odbywającego się tam jakiś historycznych obchodów i wysłanie ich po odbiór biletów na mecz kilkadziesiąt kilometrów do Hagi.

UEFA miała przez lata tyle problemów z polskimi kibicami, że musi ich mieć serdecznie dość, co rodzi niestety patologiczne konsekwencje. Czy to przypadek, że jeszcze nie podjęła decyzji w sprawie zajść po meczu w Alkmaar? Prezes Legii Dariusz Mioduski padł tam ofiarą bandyckiego zachowania tak zwanych służ porządkowych. Wszystko jest udokumentowane, przekazane do Nyonu, ale śledztwo trwa. Jak długo jeszcze?

Gdybym był kibicem Legii i wsiadał do samolotu do Anglii z przeświadczeniem, że mogę nie wejść na stadion Villa Park, choć mam bilet na mecz, pewnie roznosiła by mnie bezsilna złość. Dla wszystkich odczuwających podobną refleksję mam jednak złą wiadomość - nie będą raczej mieli komu się poskarżyć. W UEFA na pewno sojusznika nie znajdą, jak prezes Mioduski do dziś nie znalazł po zajściach w Alkmaar.

▬ ▬ ● ▬