Scenariusz prawie jak z bajki

Fot. Trafnie.eu

Feyenoord został mistrzem Holandii. Po koszmarze sprzed tygodnia, tym razem wszystko poszło zgodnie z planem. I do tego było coś jeszcze na deser.

W poprzednią niedzielę w derbach Rotterdamu Excelsior podejmował u siebie Feyenoord. Gdyby goście wygrali, świętowaliby tytuł mistrzowski. Excelsior to przeciętniak broniący się przed spadkiem z Eredivisie. Kiedyś był nawet filialnym klubem Feyenoordu. A że już nie jest, udowodnił na boisku, lejąc sławnego rywala zza między 3:0.

Potencjalni mistrzowie Holandii wyglądali w tym meczu katastrofalnie. Sztuczną nawierzchnią boiska kameralnego stadioniku, na którym mecze rozgrywa Excelsior, tylko częściowo mogli tłumaczyć dotkliwą porażkę.

W ten sposób ich przewaga nad drugim w tabeli Ajaksem Amsterdam zmniejszyła się do jednego punktu na kolejkę przed końcem rozgrywek. Jednak ostatni mecz sezonu z Heraclesem Almelo wyglądał dokładnie odwrotnie niż ten poprzedni. Feyenoordowi wszystko układało się wręcz koncertowo.

Nie skończyła się nawet pierwsza minuta, a już prowadził 1:0. I do tego bramkę zdobył uwielbiany przez kibiców Dirk Kuyt. Później dołożył jeszcze dwie. Nawet gol stracony na minutę przed końcem nie mógł popsuć kibicom na stadionie De Kuip szampańskich nastrojów, bo zwycięstwo 3:1 dało ich drużynie wymarzony sukces.

Czyli legenda klubu zalicza hat-tricka akurat w meczu decydującym o zdobyciu piętnastego tytułu mistrza Holandii aż po osiemnastu latach oczekiwań – scenariusz niemal jak z bajki!!!
Scenarzysta wymyślił jeszcze kolejny punkt programu, niezwykle miły z polskiego punktu widzenia. Bo kto wręczył piłkarzom Feyenoordu paterę za zdobycie mistrzostwa? Jerzy Dudek! Jeśli w takim momencie, do takiej ceremonii wybiera się obcokrajowca, musi być prawdziwą legendą klubu.

To on zdobył przecież poprzedni tytuł w 1999 roku, między innymi z obecnym asystentem trenera Giovanniego van Bronckhorsta, Jean-Paulem van Gastelem. A całe towarzystwo prowadził wtedy urodzony w Rotterdamie przyszły selekcjoner reprezentacji Polski Leo Beenhakker.

Dudek w swojej biografii tak opisał, co działo się po wywalczeniu mistrzostwa:

„Pojechaliśmy z żonami do restauracji na oficjalną klubową imprezę. Dopiero tu zaczął się prawdziwy szał. Nawzajem obcinaliśmy sobie rękawy i nogawki w garniturach, obrywaliśmy kieszenie od koszul. Nie ostał się jeden cały krawat. A nasze żony śpiewały na estradzie z jakąś kapelą: „Kampijone, Kampijone”. Pełny odjazd. Niezapomniana impreza”.

Teraz też pewnie sporo się działo. Miło, że Dudek znów miał okazję w takim szaleństwie uczestniczyć.

▬ ▬ ● ▬