Ściema tygodnia

Fot. Trafnie.eu

Legia wygrała w Poznaniu z Lechem 2:0 w meczu zapowiadanym jako szlagier ostatniej kolejki Ekstraklasy. Dla mnie było w nim coś ciekawszego od wyniku.

Nazwałbym to ściemą tygodnia, nawet w dwóch odsłonach. Chodzi o przypadek Kaspera Hämäläinena. Część pierwsza z jego udziałem stanowiła spodziewaną niespodziankę. Fin na ostatnim treningu przed sobotnim meczem Lecha z Legią podobno odniósł kontuzję. Z tego powodu miał nie jechać do Poznania. Oczekiwałem wręcz na tego typu informację. Nie myślałem jednak o kontuzji. Raczej o świadomej rezygnacji trenera z wyznaczania go na mecz.

Od razu napiszę, że nie uważam Hämäläinena za żadnego zdrajcę czy oszusta, jak niektórzy, szczególnie w Poznaniu próbują go obmalowywać. Nazwijmy to tak – postanowił zataić prawdę o zmianie klubu, czyli przejściu z Lecha do Legii. Poznał już na tyle polskie realia i ocenił słusznie, że powiedzenie wszystkiego wprost byłoby samobójstwem. Zaczęłaby się dla niego gehenna. Szowinizm jest taki, że piłkarze nie mogą w cywilizowany sposób przejść z jednego klubu do drugiego. Przynajmniej jeśli chodzi o te najbardziej popularne.

To, co się działo w ostatnich miesiącach wokół Hämäläinena stawiało pod znakiem zapytania sensowność jego udziału w meczu w Poznaniu. A stawiało dlatego, że na wiosnę nie mieścił się w podstawowym składzie Legii. Nie jest więc teraz dla drużyny na tyle ważnym zawodnikiem, by zabierać go na wyjazd do Poznania. Za wiele jej nie był w stanie pomóc, a zła aura wokół niego mogła najwyżej zaszkodzić, a przez to negatywnie wpłynąć na całą drużynę. Tak uważałem i uważam, mimo że…

Nastąpiła część druga ściemy, czyli niespodziewana niespodzianka. Hämäläinen jednak do Poznania pojechał i zagrał. Trener Czerczesow uznał widać, że ważniejsze jest kształtowanie charakteru – co cię nie zabije, to cię wzmocni. Jednak zdecydowanie w wersji mikro – wpuścił Fina na boisko na kilka ostatnich minut, gdy mecz był już rozstrzygnięty. Przyjęcie byłego gracza Lecha przez miejscowych kibiców – był niemiłosiernie wygwizdywany – stanowiło jedyny możliwy scenariusz łatwy do przewidzenia.

Hämäläinen i tak może mówić o wielkim szczęściu. Dostał niedawno powołanie na dwa marcowe mecze reprezentacji Finlandii. W jednym z nich jego drużyna zmierzy się z Polską. Na czym polega to szczęście? Niewiele brakowało, a zagrałby znów w Poznaniu. Ostatecznie zagra we Wrocławiu. Trzy dni wcześniej w Poznaniu Polska zmierzy się z Serbią.

Warto jeszcze na koniec pochylić się chwilę nad wynikiem. Legia powiększyła przewagę w tabeli. Ariel Borysiuk powiedział po meczu, że jest już tak mocna, że w tym sezonie nikt jej nie podskoczy. Pomocnik warszawskiej drużyny w ubiegłym roku był jeszcze zawodnikiem Lechii, więc patrzył na wszystko z innej perspektywy. Może więc nie pamiętać, że wtedy też nikt miał Legii nie podskoczyć. Szczególnie gdy przed końcówką ligi ograła Lecha w finale Pucharu Polski.

Przegrała jednak walkę o mistrzostwo, głównie sama ze sobą. Lepiej więc teraz być ostrożnym. Przynajmniej w kreśleniu jedynie słusznych scenariuszy.

▬ ▬ ● ▬