Selekcjoner już nie taki zły?

Fot. trafnie.eu

W mediach trwa analiza dokonań reprezentacji. Przy okazji autorzy różnych hipotez zauważyli, że Waldemar Fornalik nie jest wszystkiemu winien…

Przynajmniej nikt nie chce go już linczować, takie odnoszę wrażenie. Nawet jak ktoś żąda dymisji, to w sposób bardziej wyważony. Niektórzy dostrzegli nawet, że pan selekcjoner ma też zalety, odwagę, pochwalili go za coś.

Fornalik miał być drugim Kazimierzem Górskim. Chyba jednak nie wyszło. W mediach trwa dyskusja kto powinien go zastąpić. Nikt w awans do finałów mistrzostw świata już nie wierzy. Dobrze czy źle przed dzisiejszym meczem z San Marino? Nie ma znaczenia. Bez względu na presję czy jej brak, trzeba po prostu wygrać, nie ma alternatywy, bo to za słaby rywal. I zerkać na Kijów, co tam pokażą Ukraińcy z Anglikami. Remis najbardziej pożądany.     

Mnie jednak ucieszyło, że zamiast biczować po raz kolejny Fornalika, ktoś zaczyna się zastanawiać nad rzeczywistymi problemami. Nawet „Fakt”, który po piątkowym meczu grzmiał - „Kompromitacja kadry, koniec Fornalika”, spuścił z tonu i próbuje dopatrywać się głębi zagadnienia.

„Nasza piłka jest słaba. Nasi zawodnicy totalnie przepłaceni, w większości kompletnie pozbawieni talentu. Prezesi, którzy płacą im te kontrakty - naiwni. Jeśli w jakikolwiek sposób pocieszy to fanów piłki, w innych dyscyplinach też jesteśmy żałośni, wystarczy spojrzeć choćby na wyniki koszykarzy” – tak to widzi wspomniany tabloid.

A tak Zbigniew Boniek w rozmowie z "Przeglądem Sportowym”: „Brakuje nam wartościowych piłkarzy. I dublerów też. Za czasów Górskiego, Gmocha, Piechniczka czy Engela było po dwóch, trzech zawodników na każdą pozycję. Teraz brakuje odpowiednich kandydatów do podstawowej jedenastki. Nic się nie dzieje bez przyczyny. Ale my wolimy liczyć na cud, na szczęśliwy splot zdarzeń, na życiowy mecz wszystkich piłkarzy. Polak to jest taki cwaniak, że zawsze się mu wydaje, że kupił klucze do raju”.

Ciepło, coraz cieplej... Bo już naprawdę zaczynałem wierzyć słuchając różnych „ekspertów”, że reprezentacja nie wygrywa tylko dlatego, bo Fornalik dziesięć minut za późno wprowadził drugiego napastnika.   

Wyczuwa się jednak nadzieję, że uda się znaleźć trenera, który wyciśnie z zawodników więcej, niż obecny. Polak czy zagraniczniak? Maciej Szczęsny mówi temu samemu „Przeglądowi”, że ma krajowego kandydata:

„W Polsce jest człowiek z wielkim autorytetem, który doskonale czyta grę, potrafi w trzy sekundy wpoić ludziom zagadnienia taktyczne i konsekwentnie je egzekwować”.

Ale dodaje:

„Znając realia jestem przekonany, że nikt mu reprezentacji nie powierzy. Nie będę się w to zagłębiał, ale wiem, co mówię. Mam na myśli Jerzego Engela”.

Boniek zadeklarował niedawno, że PZPN stać na zatrudnienie nawet Mourinho. „Przegląd” tak daleko nie poszedł. Przepytał na tę samą okoliczność Pavla Vrbę, którego… odkryłem z pomocą znajomego czeskiego dziennikarza. Nie jest to jeszcze ogólnie znany trener, dlatego na wszelki wypadek przypomnę, że pracuje w Viktorii Pilzno, z którą właśnie wywalczył awans do Ligi Mistrzów.

Gazeta pyta: „Gdyby ktoś z PZPN-u do pana zadzwonił...”

Vrba odpowiada: „Byłoby to bardzo interesujące i trzeba by poważnie porozmawiać”.

Nie uważam, żeby był wymarzonym kandydatem dla polskiej reprezentacji. Sam go jednak zachwalałem przed dwoma tygodniami, mając na myśli ewentualną pracę w jednym z polskich klubów. Nawet jak weźmie go reprezentacja, nie widzę powodu, by zmieniać zdanie w subtelnej kwestii: „Jeśli trener Viktorii dostanie wkrótce w Polsce robotę, zgłoszę się do niego po prowizję menedżerską…”

      ▬ ▬ ● ▬