Siła solidarności

Fot. Trafnie.eu

Arka Gdynia ma nowego właściciela. To koniec długiego procesu przejmowania klubu, w który zaangażowały się różne środowiska mocno go wspierające.

Byłem we wrześniu ubiegłego roku w Gdyni na meczu Arki z Miedzią, jednym z objętych bojkotem przez większość kibiców. Wyłamali się z niego tylko nieliczni:

„Wszyscy zmieścili się na głównej trybunie, na której poza zajmowanymi przez nich krzesełkami pozostało jeszcze wiele wolnych miejsc. Trzy pozostałe trybuny były puste, sprawiając, przynajmniej na mnie, przygnębiające wrażenie. Jeszcze gorzej z atmosferą na stadionie, wyjątkowo smętną. Nikt z obecnych nawet raz nie próbował dopingować piłkarzy. Nagradzali ich najwyżej brawami po udanych akcjach.

Za to na zewnątrz sporo się działo. Kibice zgromadzili się pod stadionem bezpośrednio przy wejściu na trybunę za bramką, na której wcześniej zasiadali. I przez cały mecz dopingowali swoich piłkarzy na tyle głośno, że ich doping słychać było wewnątrz stadionu!”

Wyglądało to naprawdę przygnębiająco. Powodem był konflikt pomiędzy właścicielem klubu, a całą grupą osób związanych z Gdynią i sympatyzujących z Arką, czyli mniejszościowymi akcjonariuszami, lokalnymi sponsorami, władzami miejskimi, kibicami (za: wyborcza.pl):

„Kolejne nieudane podejście do awansu do ekstraklasy i zajęcie odległej, ósmej pozycji w tabeli I ligi sprawiło, że cierpliwość kibiców względem właścicieli klubu wyczerpała się. Od kilku tygodni Jarosław i Michał Kołakowscy są na cenzurowanym, stali się nad morzem persona non grata.

Formalnie klubem rządzi Michał Kołakowski, lecz wszyscy zdają sobie sprawę z roli, jaką pełni jego ojciec, Jarosław Kołakowski, prężnie działający menedżer piłkarski, szef agencji KFM, do której należy kilkunastu piłkarzy występujących w Arce w minionej kampanii. Chociaż formalnie z klubem z Gdyni nie ma nic wspólnego, to on, jak twierdzą kibice i niektórzy byli piłkarze, podejmuje wszystkie decyzje”.

Podsumowując, napisałem wtedy:

„Po tym, co zobaczyłem na meczu Arki z Miedzią na stadionie i wokół niego, wielkim optymistą raczej nie jestem”.

I muszę z radością przyznać się do błędnej oceny możliwego rozwoju sytuacji, która znalazła finał przed kilkoma dniami, znacznie szybciej niż przypuszczałem, gdy klub wydał komunikat informujący o zmianie właściciela:

"1 lutego 2024 roku zostały podpisane ważne umowy dotyczące przyszłości Arki Gdynia S.A. Zawarta została Przedwstępna Umowa Kupna Sprzedaży między Michałem Kołakowskim i Marcinem Gruchałą dotycząca sprzedaży pakietu 75% akcji Arki Gdynia S.A. Równocześnie została zapłacona pierwsza, uzgodniona między stronami część ceny sprzedaży.

Ponadto zawarto ugodę dotyczącą prawa własności 50% akcji Arki Gdynia przypadających na rzecz Michała Kołakowskiego, który jednocześnie wpłacił pełną, ustaloną w Ugodzie cenę. (...)

W praktyce, Michał Kołakowski i Marcin Gruchała doceniając wypracowaną ofertę oraz zrozumienie dla wspólnego interesu Klubu, zamierzają konstruktywnie podejść do najbliższych tygodni lub miesięcy będących okresem przejściowym”.

Wydarzenia w Gdyni są dla mnie dowodem, jak istotna jest solidarność wszystkich środowisk wspierających klub, by doprowadzić do zmiany jego właściciela. To budujący wniosek pozwalający wierzyć, że w przyszłości podobny scenariusz ma szansę doczekać się znów realizacji w ewentualnym inny podobnym przypadku. Czyli nie będzie obowiązywała zasada „kto bogatemu zabroni” robić na co ma ochotę, gdy staje się właścicielem klubu.

Ale takie wsparcie skłania do poczucia ogromnej odpowiedzialności, z czego zdaje sobie sprawę nowy właściciel, który przyznał (za: meczyki.pl):

„W jakimś sensie wywołałem ten temat, ale wydarzenia potoczyły się w takim kierunku, jeśli chodzi o reakcje gdyńskiego środowiska, którego nie przewidywałem. Czułem więc tę odpowiedzialność, niejako złożoną w moje ręce, by ten proces doprowadzić do końca”.

Choć Arka jest liderem drugiej ligi zwanej pierwszą przed rozpoczęciem wiosennej części sezonu, choć walka o jej przejęcie zakończona sukcesem, to dopiero początek problemów, z których Gruchała też zdaje sobie sprawę:

„To będą właśnie nasze pierwsze działania. Działania organizacyjne - jestem po rozmowach biznesowych, mam nadzieję, że pozwoli to na dokapitalizowanie klubu w kwotach, w których Arka nigdy jeszcze nie była dokapitalizowana. Myślę, że pozwoli to na spłatę zadłużenia, które ciągnie się od wielu lat i absolutnie nie jest wynikiem wydarzeń z ostatnich paru miesięcy. Niewykluczone, że z tych pieniędzy będzie też trzeba zrównoważyć budżet tego roku. Będziemy się mocno starać, by pozyskać nowych sponsorów, aby budżet na ten sezon poprawić”.

Na pewno łatwo nie będzie. Ale czy ktoś obiecywał, że będzie? Zarządzanie klubem to nie jest prosta sprawa, o czym nowy właściciel będzie miał teraz okazję przekonać się w praktyce.

▬ ▬ ● ▬