Słowacja da się lubić

Fot. Trafnie.eu

Przyjąłem dawkę pięciu meczów w ciągu czterech dni! Na szczęście nie okazała się śmiertelna, więc z pewnością warto coś na ten temat napisać.

Dwa mecze reprezentacji Polski rozgrywane w Chorzowie spinały czterodniowy okres, który postanowiłem wypełnić także innymi piłkarskimi atrakcjami. Dzień przed spotkaniem Polaków z Włochami w dywizji B Ligi Narodów Słowacy grali z Czechami w Trnawie.

Mecz wyznaczono na godzinę piętnastą, więc idealną, by na niego dojechać i wrócić do Polski, bo do przejechania było nieco ponad trzysta kilometrów w jedną stronę. Pogoda praktycznie letnia, więc grzechem byłoby nie skorzystać z takiej okazji.

Choć obie drużyny pozostają w grupie za plecami liderującej Ukrainy, ich starcie było dla mnie co najmniej intrygujące. Czesi wygrali na terenie sąsiadów 2:1, ale wynik nie miał wielkiego znaczenia. Mogłem zobaczyć w akcji kilku niezłych grajków, takich jak Martin Škrtel, Marek Hamšík, Ondrej Duda czy Patrik Schick. Na dodatek byłem świadkiem setnego występu tego pierwszego w słowackiej reprezentacji!

Ale przede wszystkim mogłem nacieszyć się sympatyczną piłkarską wycieczką i związaną z nią atmosferą. Trnawa to niewielkie miasto, którego historyczne centrum usytuowane jest zaledwie kilkaset metrów od stadionu. Kibice obu drużyn mogli raczyć się piwem w jednej z knajpek bez stresu, że nie zdążą w porę na mecz. Na głównym placu Trojičné námestie zorganizowano dla nich z tej okazji występy wokalne.

Ostatnią rzeczą jaka przyszłaby mi do głowy, były burdy między kibicami dwóch krajów, które miały przecież wspólną historię. Atmosfera w centrum Trnawy przypominała raczej sielsko-anielską.

Gdy zaczynał się mecz speaker zaapelował:

„Pokażmy naszym czeskim braciom kto gra  u siebie”.

Trybuny odpowiedziały mu:

„Slovensko do toho”.

Zdziwiło mnie tylko, że sektor dla kibiców gości nie był wypełniony nawet w połowie. Gdyby Słowacy grali z innym sąsiadem, czyli Polską, Trnavę zalałby z pewnością biało-czerwony potop.

Mecz rozegrano na stadionie, który stał się w lecie sławny ze względu na malowanie trawy przed starciem miejscowego Spartaka z Legią w europejskich pucharach. Ja mam z nim na szczęście zupełnie inne skojarzenia. To bardzo zgrabny obiekt, z doskonałą widocznością praktycznie z każdego miejsca.

Wszystkim, którzy zachwycają się zmodernizowanym Stadionem Śląskim powiem tylko, że w Trnawie trybuny kończą się tam, gdzie w Chorzowie dopiero się zaczynają. Siedziałem mniej więcej w takiej odległości od boiska, w jakiej na Śląskim znajdują się ławki rezerwowych! W Trnawie można się delektować widowiskiem, w Chorzowie trzeba się domyślać, kto biega po drugiej stronie murawy.    

Na Słowacji spotkałem Jarka Kruka, dziennikarza z Kielc, który mógłby z powodzeniem założyć biuro podróży zabierające chętnych na piłkarskie wycieczki do Czech i na Słowację. Bywa tu tak często, że zna wszystkich i jego też znają. Gdy schodziliśmy w przerwie na poczęstunek, stwierdził:

„Tu zawsze dają parówki”.

No bo rzeczywiście, każdy dostał po dwie. Patrząc na rzeczniczkę prasową słowackiej federacji zdradził:

„Monika Jurigová to przecież córka Dušana Radolský’ego”.

Jej ojciec jest w Polsce dobrze znany, bo pracował w kilku klubach.

Gdy chciałem po meczu zadać pytanie Martinowi Škrtelowi i zostałem totalnie olany, Jarek powiedział z nostalgią:

„Już nie pogadasz, jak kiedyś. Teraz zrobiły się z nich gwiazdki”.

Z Ondrejem Dudą, byłym piłkarzem Legii, przywitał się jak ze starym kumplem. I namówił na odpowiedź na moje pytanie. Na początku Duda odmówił, dodając:

„Na Słowacji też z nikim nie gadam”.  

Ale jednym zdaniem zgodził się ostatecznie podsumować mecz:

„Było trudno, ciężko… Taka jest piłka. Czasami może gramy lepiej, dzisiaj graliśmy lepiej i...”

Przerwał na chwilę, patrząc uważnie w bok, bo wydawało mu się, że ktoś z miejscowych dziennikarzy go nagrywa. Gdy upewnił się, że jednak nie, dokończył:

„Czesi byli dziś efektywniejsi. Strzelili dwie bramki i wygrali mecz”.  

Niby komentarz jak każdy inny, ale dostałem na wyłączność drobiazg, o który każdy słowacki dziennikarz obecny w Trnawie mógł tylko pomarzyć.

PS: O dwóch kolejnych meczach, wspomnianych na wstępie, już następnym razem...   

  ▬ ▬ ● ▬

Galeria