Syndrom Štilicia

Aleksandyr Tonew jest rozchwytywany przez Włochów, Francuzów i Rosjan. Tak twierdzi jego włoski agent. To niech go sprzeda, NATYCHMIAST!

Z agentami piłkarzy jest jak z teściowymi. Potrafią być bardzo pomocne, pod warunkiem, że nie pozwoli im się rządzić. I nie daj Boże słuchać tego, co mają do powiedzenia, a z reguły mają dużo. Gdyby wierzyć we wszystko co mówią agenci, w polskiej lidze grałoby z pięciu Messich i z dziesięciu Ronaldo.

Ten Tonewa (jeszcze piłkarza Lecha Poznań) nie pozostawia wątpliwości, że jego zawodnik błyskawicznie pożegna się z Ekstraklasą, taki jest dobry. Bułgar w Polsce gra od półtora roku, ale na razie furory nie zrobił. Że ma potencjał udowodnił choćby w jesiennym meczu z Polonią, dając Lechowi zwycięstwo w Warszawie. Przesądził o nim jego strzał spoza pola karnego, gdy huknął z prawej nogi pod poprzeczkę. Nie do obrony, a wcale nie miał łatwej pozycji. To jedna z najładniejszych bramek zdobytych w jesiennej rundzie. Nie mam co do tego wątpliwości. Mam za to, i to spore, czy Tonewowi zawsze się chce pokazać w Polsce, co potrafi?

Był już w Lechu taki jeden, który każdym gestem i grymasem na twarzy dawał do zrozumienia, że się tu marnuje. Nazywał się Semir Štilić. Gdzie on miał nie grać? Kto go nie chciał? Najpierw Celtic, później pół Bundesligi. Nawet przez moment nie trzymał nikogo w niepewności. Mówił wszem i wobec, że Poznań to tylko punkt przesiadkowy do lepszego klubu w zachodniej Europie. Ostatecznie wylądował jednak na Wschodzie, w Karpatach Lwów. I tak sukces jak na zawodnika, który nie zawsze włożył nogę tam, gdzie inni wkładali głowę, a ganiać po stracie piłki nie lubił nigdy. Nie wiem czy Štiliciowi brakuje Ekstraklasy. Pewnie nie, tak jak i mnie nie brakuje jego na polskich boiskach. Znów czytam, że rynkowa wartość Bośniaka to 2 miliony euro. Więc niech ktoś wreszcie tyle za niego zapłaci! W lecie nie trzeba było płacić nic, a w ofertach raczej nie przebierał.

Tonew, zdaniem swojego agenta oczywiście, też ma kosztować co najmniej dwa miliony euro. Wspaniale, Lechowi tyle pieniędzy się przyda. Bułgarowi zmiana klimatu też. Jeśli jego problem stanowi tylko zbyt mała motywacja do gry w przeciętnej lidze europejskiej, niech idzie jak najszybciej do lepszej. Szerokiej drogi należałoby też życzyć Meliksonowi z Wisły, który dla mnie w jeszcze większym stopniu stał się spadkobiercom „syndromu Štilicia”. Cechuje grajków, którzy nieustannie dają do zrozumienia – „Wpadłem do was tylko na chwilę”.

Tak przy okazji, dobra rada dla Arkadiusza Milika. Jest wyjątkowo ambitny i szczery, szkoda, że czasami do bólu. Jeszcze nie zaliczył pierwszego treningu w Bayerze Leverkusen, a już zdążył zaliczyć pierwszą wpadkę. Stwierdził, że niemiecki klub to dla niego przystanek na drodze do wymarzonego Manchesteru United.

Przyjacielu, na razie masz 18 lat, podpisałeś pierwszy poważny kontrakt i przez następne lata Bayer ma być dla ciebie Manchesterem, Barceloną i Realem razem wziętym! Jedynym i wymarzonym klubem. Jak tego nie pojmiesz, w Manchesterze United zagrasz najwyżej na Play Station.      

▬ ▬ ● ▬