Szambo wybija regularnie

Fot. Trafnie.eu

Wiele wskazuje na to, że sprawa budząca od weekendu tak wiele emocji, będzie miała swój epilog. Nie sądzę jednak, by w związku z tym przestał istnieć problem.

Podczas meczu ostatniej kolejki ligowej rozgrywanego w Łodzi pomiędzy Widzewem i Radomiakiem zasłabł jeden z miejscowych kibiców. Przerwano mecz, by udzielić mu natychmiast pomocy bezpośrednio na trybunach. Mimo błyskawicznej akcji służb medycznych, po przewiezieniu do szpitala mężczyzna niestety zmarł.

Gdy lekarze walczyli o jego życie na trybunie, z sektora zajmowanego przez kibiców Radomiaka ktoś krzyknął:

„Zdychaj k…”.

Szybko zareagował radomski klub informując, że...:

„...bada autentyczność nagrania, które od sobotniego wieczora widnieje w internecie. Jeśli film okaże się prawdziwy, niezwłocznie zidentyfikujemy widoczną na nagraniu osobę i zostanie on ukarany dożywotnim zakazem stadionowym."

Radomiak rzeczywiście zaczął intensywnie działać i potwierdził, że nagranie jest prawdziwe (za: interia.pl):

„Nie byłem przy tym, ale z tego co wiem autentyczność została potwierdzona - przyznał Damian Markowski, rzecznik prasowy Radomiaka.

Co dalej? Radomiak zapewnia, że mężczyzna został już zidentyfikowany. - Teraz trwają wewnętrzne procedury. To nie jest tak, że można z dnia na dzień nałożyć zakaz stadionowy. Działamy w tym kierunku, ale chcemy też porozmawiać z tym mężczyzną i jesteśmy w kontakcie ze stowarzyszeniem naszych kibiców. Nie jest tak, że pod publiczkę ogłosiliśmy działanie, a nic nie robimy. Sprawa jest delikatna - zapewnił rzecznik Radomiaka”.

Przez rodzime media w ostatnich dniach przelała się fala oburzenia opisanym zachowaniem kibica, czemu trudno się dziwić. Nie wiem jednak, czy pisanie o nim – „kibic” ma sens. Gdyby tę zasadę spróbować konsekwentnie stosować, mogłoby się okazać, że za chwilę kibiców bez cudzysłowu zwyczajnie zabraknie. Takie zachowanie jak tego z Radomia w Łodzi jest na polskich stadionach powszechne, z tą tylko różnicą, że w tle nie pojawia się niczyja śmierć.

Nie musiałem długo grzebać w pamięci, by znaleźć kilka okrzyków z użyciem najpopularniejszego polskiego przekleństwa słyszanych regularnie z trybun ligowych stadionów. „Jazda z k...i” – stanowi wręcz klasykę, gdy grają dwie drużyny, których kibice się nienawidzą.

W podobny sposób traktowani są arbitrzy, jeśli podejmą niekorzystną dla danej drużyny decyzję:

„Polscy sędziwie to k...y, sprzedawczykowie”.

Ograniczę się tylko do dwóch, choć mógłbym jeszcze długo cytować podobne przyśpiewki. Trybuny stadionów są niestety niczym szambo, które wybija regularnie, by równie regularnie zatruwać atmosferę na meczach. Zidentyfikowanie tych, którzy, jak pozbawiony kompletnie empatii osobnik z Radomia, zachęcają tłum do intonowanie obraźliwych tekstów, z pewnością nie byłoby trudne. Dlaczego nikt tego nie robi? Niech każdy odpowie sobie sam…

▬ ▬ ● ▬