Szklanka do połowy…

Fot. Trafnie.eu

Reprezentacja Polski pokonała w meczu towarzyskim Islandię 4:2. Zgodnie z przewidywaniami był to wyjątkowo pożyteczny sprawdzian.

Lansowana już jakiś czas temu teoria o bezsensowności rozgrywania meczów towarzyskich okazała się… bezsensowna. Do takiego wniosku musiał chyba dojść każdy, kto oglądał piątkowe zmagania Polaków z Islandczykami na Stadionie Narodowym. Czyli – nieważne jaka jest ranga meczu. Ważne z jakim nastawieniem wychodzą na boisko zawodnicy. W Warszawie wyszli z takim, jakby grali w barażach o awans do EURO 2016. I właśnie na to liczyłem, pisząc dzień wcześniej, że będzie to idealny sprawdzian dla orłów Nawałki.

Nikt nie odstawiał nogi. Walka była twarda, momentami nawet brutalna, ale na szczęście tylko momentami. Po jednym z wejść Bjarnasona, Glik po chwili wjechał w niego tak, że Islandczyk musiał uciekać z nogami, bo któraś kość mogłaby nie wytrzymać. Sędzia potraktował jednak mecz wyjątkowo towarzysko jeśli chodzi o obdzielanie kartkami. Gdyby to była walka o punkty, na pewno kilka razy wyciągnął by tę w kolorze żółtym. W Warszawie ograniczył się jednak tylko do ojcowskich upomnień.

Adam Nawałka lubi porównanie swojej drużyny do szklanki, dla jednych w połowie pełnej, dla drugich w połowie pustej. Kilka razy już go użył na konferencjach prasowych. Po piątkowym meczu okazało się wyjątkowo trafne. Można tylko dyskutować, na której połowie należałoby się skoncentrować. Rozstrzygnięcie tej kwestii okaże się kluczowe dla właściwej oceny szans Polaków w przyszłorocznych finałach mistrzostw Europy.

W pierwszej połowie szklanka była do połowy pusta, bo Islandczycy już w czwartej minucie objęli prowadzenie. Po przerwie odwrotnie, zapełniła się przynajmniej do połowy, co znalazło odzwierciedlenie w bramkowej zdobyczy.

Na konferencję prasową po meczu szwedzki trener Islandczyków, Lars Lagerbäck, przysłał swojego asystenta Heimira Hallgrímssona. Ten ocenił reprezentację Polski jako jedną z najlepiej atakujących drużyn w Europie! Ale dodał jednocześnie, że jest słabsza w defensywie.

Ja bym powiedział dosadniej - chwilami gra w obronie wyglądała wręcz dramatycznie. Najbardziej jaskrawym tego dowodem wywrotka Łukasza Szukały, po której Islandczycy strzelili drugą bramkę. Chwilę później mogli zdobyć trzecią, ale tym razem strzał Finnbogasona udało się w ostatniej chwili zablokować. Wtedy na wielkich telebimach wiszących nad murawą pojawiło się zbliżenie twarzy Wojciecha Szczęsnego. Z ruchu warg wyczytałem, co z wściekłością krzyczał do swoich obrońców, próbując ich zdyscyplinować: „K…!”

A teraz o połowie pełnej szklanki, która zaczęła się zapełniać po przerwie. W ciągu 45 minut Polacy strzelili aż cztery bramki, tracąc jedną. Wyczyn tym bardziej godny uwagi, że w całych eliminacjach do EURO 2016 Islandczycy stracili tylko sześć!

Przyznam, że po słabym początku, aż na tyle nie liczyłem. Trener Nawałka stwierdził, że drużyna jest silna mentalnie, skoro potrafiła diametralnie odmienić losy meczu. Trudno się z nim nie zgodzić. Wolałbym jednak, by była równie mocna w defensywie. Już wtorkowe spotkanie z Czechami pokaże, jak dużo w tym elemencie gry jest jeszcze do zrobienia.

▬ ▬ ● ▬