Szokująca klęska? Bez przesady...

Fot. Trafnie.eu

Bayern Monachium odpadł już w 1/16 finału Pucharu Niemiec przegrywając z drugoligowym Holstein Kilonia. To z pewnością sensacyjny wynik, ale…

Bo ten wynik nie stanowi dla mnie większego problemu, wręcz przeciwnie. Choć monachijską drużynę wypada od pewnego czasu wspierać wręcz obowiązkowo w ojczyźnie jej największej gwiazdy, pozwolę sobie z tego obowiązku się wyłamać. Głownie z racji przekornego charakteru, ale nie tylko.

Bayern poległ w środowy wieczór na boisku drugoligowej drużyny w Kilonii. Poległ na własną prośbę, a to dlatego, że nie do końca potraktował poważnie rozgrywki, w których uczestniczył. Prowadził dwa razy i dwa razy pozwolił gospodarzom wyrównać. Po raz drugi w piątej minucie doliczonego czasu gry! Gdy po remisie 2:2 zarządzono dogrywkę, nie przyniosła żadnych bramek, a Holstein okazał się lepszy w serii rzutów karnych.

Robert Lewandowski pojawił się na boisku dopiero pod koniec drugiej połowy, bo Bayern oczywiście nie wystąpił w najsilniejszym składzie. To typowe zachowanie czołowych drużyn w czołowych ligach europejskich. Za dużo rozgrywek, za dużo obciążeń, więc trzeba oszczędzać zawodników. A ci, którzy wychodzą na boisko, z pewnością nie są tak zmotywowani jak na mecze o większą stawkę.

Bayern przegrał w karnych 5:6. Tego, który zadecydował o porażce, nie strzelił Hiszpan Marc Roca. Wszedł na zmianę w ostatniej minucie podstawowego czasu gry. W tym sezonie zaliczył zaledwie dwa występy w Bundeslidze w roli rezerwowego! Trudno więc się dziwić, że nie udźwignął ciężaru odpowiedzialności w takim momencie.

Naprzeciwko Bayernu stanęła jedna z najlepszych drużyn drugiej Bundesligi. Wyjątkowo zmotywowana na spotkanie z utytułowanym rywalem. Ciężko byłoby od piłkarzy z Kilonii oczekiwać, żeby dali się rozjechać bez walki tylko dlatego, że grali z triumfatorem Ligi Mistrzów.

Gdy weźmie się to wszystko pod uwagę, nazywanie „szokującą klęską” odpadnięcie Bayernu z krajowego pucharu należy uznać za sporą przesadę. To raczej realne odzwierciedlenie warunków i nastawienia obu drużyny do meczu i rozgrywek.

Dla mnie większą sensacją w środowy wieczór była informacja o tym, że Kamil Grosicki nie zmieni klubu w tym oknie transferowym. Jeśli ktoś myśli, że sobie pokpiwam, jest w błędzie. Naprawdę uznałem to za niezwykle ważną wiadomość z dwóch względów.

Myślałem, że w ostatnim dniu okna transferowego znów zacznie się opera mydlana i znów się okaże, że czegoś (podpisu, kilku sekund?) zabraknie, by zaklepać umowę przejścia do nowego klubu. I biedny Grosicki znów będzie potrzebował sporo czasu, by się z kolejnego rozczarowania otrząsnąć.

A skoro już wie, że do końca sezonu zostaje w West Bromwich Albion, więc ma prostą drogę przed sobą, bez żadnych bocznych uliczek i możliwości skrętu. Trzeba walczyć o pierwszy skład tej drużyny, bo to jedyna możliwość regularnej gry. Czyli też niezwykle motywujący czynnik, bo chyba tylko tak będzie w stanie znów dostać powołanie do reprezentacji, na której mu bardzo zależy, co niezwykle budujące.

Przed Grosickim więc strome schody. Czy się na nie wdrapie, zależy już wyłącznie od niego.

▬ ▬ ● ▬