Szrot całkiem sprawny

Po pierwszych meczach eliminacyjnych do EURO 2016 można zadać kilka pytań związanych z polską piłką. Za to zupełnie niezwiązanych ze zwycięstwem nad Gibraltarem.

Obejrzałem bramki z pierwszej rundy. Finlandia wygrała na Wyspach Owczych 3:1. Dwie strzelił Riku Riski. Jakby znajome nazwisko. Sprawdziłem czego dokonał w polskiej lidze. W barwach Widzewa dwanaście meczów, zero bramek. Nie za mocny bilans biorąc pod uwagę, że spędził w Ekstraklasie więcej niż jedną rundę. Czyli się nie sprawdził. To dlaczego teraz gra w Norwegii w dużo silniejszym Rosenborgu?

Ozdobą pierwszej rundy eliminacji był zwycięski gol Albanii w wyjazdowym meczu z Portugalią. Zdobył go Bekim Balaj, jeszcze na wiosnę gracz Jagiellonii (siedem bramek w 31 meczach Ekstraklasy w poprzednim sezonie), dziś Slavii Praga. Dostał podanie z prawego skrzydła, uderzył piłkę z powietrza z półobrotu, nie do obrony. Trafienie – marzenie, po którym białe chusteczki kibiców żegnały trenera drużyny gospodarzy. Wygrana Albanii to jedna z największych niespodzianek tej rundy.

I jeszcze mecz Litwy w San Marino. Goście wygrali 2:0. Pierwszą bramkę strzelił Deivydas Matulevičius. Napastnik, ale w polskiej Ekstraklasie (Odra Wodzisław, Cracovia) zdobył raptem dwa gole. Teraz jest piłkarzem rumuńskiego Pandurii Târgu Jiu, czyli drużyny z teoretycznie silniejszej ligi niż polska, i w ostatnich dwóch sezonach strzelił w niej 19 bramek. I grał jeszcze w Lidze Europejskiej.

Patrzyłem na popisy byłych zawodników Ekstraklasy i zastanawiałem się czy to ten „szrot” sprowadzany z zagranicy, który zabierał miejsca w składzie młodym, zdolnym Polakom? Wszyscy znaleźli kluby teoretycznie lepsze od polskich. Wszyscy są reprezentantami swoich krajów. Reprezentantami nie tylko z nazwy, co widać po dorobku już w pierwszych meczach eliminacji. Jaka jest więc prawda o cudzoziemcach w Ekstraklasie? A jaka o rodzimych talentach, dla których brakuje miejsca w klubach, więc nie mogą rozwijać swoich talentów?

Śmiać mi się chce jak czytam, że Niemcy, następni rywale Polaków, nie zachwycili w meczu ze Szkocją, tylko wymęczyli zwycięstwo. Mnie nigdy nie zachwycali. Zawsze za to podziwiałem ich boiskową efektywność. Byli jak walec. Wcześniej czy później następował akt zgniecenia rywala, który w ten sposób wyzbywał się resztek złudzeń jaka przypadła mu rola. W meczu ze Szkocją też zrobili co trzeba. Trzy punkty mają, choć dokonali tego w mocno osłabionym składzie.

Trzynastego lipca na Maracanie zamknął się pewien okres w niemieckiej piłce. Gdyby było inaczej, czy trzech asów - Lahm, Mertesacker i Klose – chciałoby nagle kończyć reprezentacyjną karierę? Jeśli nie wszyscy, to przynajmniej z jeden spróbowałby dalej występować, by coś jeszcze udowodnić. A teraz nie ma już co i komu udowadniać.

To żadna sensacja, że po zdobyciu mistrzostwa świata ktoś żegna się z drużyną. Albo, że ta drużyna gra słabiej. Zawsze tak było. To są nowe realia, do których warto dostosować oczekiwania. A że Niemcy dostały baty w towarzyskim meczu u siebie od Argentyny? Zapytajcie Argentyńczyków czy nie chcieliby się zamienić rolami. Wzięliby w ciemno porażkę nawet 0:5 w Buernos Aires, gdyby najpierw w lipcu wygrali finał na Maracanie. Kto by nie wziął? Pewnie każdy zgodziłby się przegrać następny mecz po zdobyciu tytułu mistrza świata! Oto problemy, których można tylko Niemcom pozazdrościć. 

Dlatego żałowałem, że na inaugurację eliminacji EURO 2016 zmierzyli się ze Szkocją, a nie z Polską. Bo to taki moment, w którym najłatwiej jeszcze spróbować zrobić im krzywdę, jeśli się oczywiście uda. Na logikę – z każdym następnym meczem, biorąc pod uwagę niemiecki potencjał, ten walec powinien coraz skuteczniej rozjeżdżać rywali. Już w najbliższym, w październiku z Polską na Narodowym, czy dopiero (oby!) w kolejnych?

▬ ▬ ● ▬