Szrot szrotowi nierówny

Fot. Trafnie.eu

Pierwsza kolejka po zimowej przerwie jeszcze się nie zakończyła, a już wrócił dobrze znany temat. We wrześniu z całą ostrością przedstawił go prezes PZPN.

Przypomnę co wtedy mówił. Zbigniew Boniek chciał zrobić miejsce w klubach dla utalentowanych młodych rodzimych grajków i w tym celu zapowiedział oczyszczenie ligi z piłkarskiego szrotu. Uznał, że zagraniczni piłkarze z reguły nie są lepsi od naszych, a tylko zajmują im miejsce w składzie.

Gdyby podsumować to, co działo (jeszcze dzieje) w zimowym oknie transferowym, szefowie klubów Ekstraklasy postanowili chyba zrobić Bońkowi na złość. Do Polski został ściągnięty kolejny oddział zagranicznych najemników.

W siedmiu dotychczas rozegranych meczach pierwszej zimowo-wiosennej kolejki Ekstraklasy w podstawowych składach drużyn wyszło 51 obcokrajowców, przy 103 Polakach, czyli niemal idealnie jedna trzecia. A przecież jeszcze nie wszyscy zdążyli (z różnych powodów) zagrać. Zastanawiam się dlaczego jest tak źle, skoro wszyscy chcą tak dobrze? Bo każdy przecież chce „dobra polskiej piłki”. Dlaczego więc ciągle kontraktowani są nowi piłkarze z zagranicy? Dlaczego nikt nie stawia na rodzimych młodziaków?

Polskie kluby nie dokonują prawie żadnych transferów. Wyjątek stanowi sfinalizowany właśnie zakup Orlando Sá przez Legię. Normą jest wyszukiwanie zawodników, za których nie trzeba płacić. To jeden z powodów tak licznego napływu pozornie tylko tanich piłkarzy. Wielu z nich nie zasługuje na zarobki jakie pobierają. Największa zasługa w tym cwanych agentów, którzy zostawią za sobą choćby zgliszcza, byle tylko wcisnąć komu trzeba mało chodliwy gdzie indziej towar. Wielu takich grajków zasługiwało i zasługuje na określenie „szrot”, ale…

Ponieważ nie cierpię generalizacji, drażni mnie wrzucanie wszystkich do jednego wora. Po pierwsze szrot szrotowi nierówny. Kilka polskich drużyn świetnie wyszło na zakontraktowaniu obcokrajowców. Daj Boże wszystkim taki szrot jaki ma Pogoń w osobie Takafumi Akahoshiego (trzy asysty w meczu z Lechią). Portugalczyk Bernardo Vasconcelos na pewno nie zabiera nikomu miejsca w ofensywie Zawiszy, raczej pokazuje jak doświadczony zawodnik grać powinien. Tak samo jak jego rodak Paixao w Śląsku. Dusan Kuciak, a przed nim także Jan Mucha, udowadniają, że w bramce Legii warto stawiać na Słowaków. Jeszcze parę takich przykładów można by wymienić...

Trener w Polsce traci pracę jeśli przegra kilka meczów. Rozliczają go z punktów, nie z promowania młodych piłkarzy. Pamiętam jak przedstawiano Henninga Berga. Jednym ze stawianych mu zadań było wprowadzanie do drużyny zawodników z klubowej akademii. Po pierwszym meczu Norwega w Ekstraklasie deklaracja brzmi jak żart, bo Legia okazała się bezkonkurencyjna pod względem liczby obcokrajowców. Przeciwko Koronie Berg posłał do boju aż ośmiu w podstawowym składzie!  

Może więc ci młodzi zdolni to kolejna z bajek polskiej piłki? Zastanawiam się gdzie jest armia polskiej super młodzieży tłamszonej przez zajmujących im miejsca w składach zagranicznych nieudaczników? Najwięcej szumu było w zimie wokół transferu Pawła Stolarskiego do Lechii. Nie znalazł się nawet na ławce w meczu z Pogonią. Zagrał w niedzielę w zespole rezerw z Concordią Elbląg…

Lechia to interesujący przykład. Ciekawy jestem czy Michał Probierz sprowadziłby w styczniu tych samych piłkarzy, gdyby w klubie ostatnio nie rozdawał kart agent Mariusz Piekarski? Szkoda tracić czas na odpowiedź, gdy ta jest oczywista. Z czterech zawodników Piekarskiego tylko Maciej Makuszewski pojawił się w podstawowym składzie w sobotę.

Za to w listopadzie pojawiła się informacja, że Lechia musi zapłacić aż półtora miliona złotych jako odszkodowanie za nieprawidłowo rozwiązane kontrakty z byłym trenerem (Rafał Ulatowski) i trzema niechcianymi zawodnikami. Frane Čačić zagrał w Ekstraklasie 45 minut, Boris Radovanović… minutę. Co ciekawe, ten trzeci, Bédi Buval, uznany w Gdańsku za przeciętniaka radził sobie później nie najgorzej między innymi w lidze portugalskiej, na pewno silniejszej niż polska.

Chyba więc słowa „szrot” trzeba używać rozważniej. I to raczej nie sam „szrot” jest największym problemem, ale ci, którzy próbują nim handlować i go kontraktować. Niestety z reguły z powodzeniem.

▬ ▬ ● ▬