Szwagier

Fot. Trafnie.eu

Władysława Żmuda był przyjacielem Kazimierza Deyny. Tak go wspomina w swej biografii „A ty będziesz piłkarzem” wydanej przez Arskom Sport Brokers.

Po historycznym sukcesie na Wembley trener Kazimierz Górski dokooptował do kadry dwóch piłkarzy z młodzieżówki, mnie i Andrzeja Drozdowskiego z ŁKS Łódź, na zaplanowany wcześniej mecz towarzyski z Irlandią w Dublinie. Gdy tam przylecieliśmy, kierownik drużyny rozdzielał pokoje. Za dużo się nie odzywałem. Miałem się wymądrzać, skoro byłem najmłodszy? Większość już podobierała się po dwóch, a ja czekałem grzecznie na swoją kolej. Wreszcie kierownik podszedł i powiedział:

– Będziesz mieszkał z Deyną.

Tylko Kazio został sam, więc przydzielił mnie do niego. Byłem i zaskoczony, i trochę stremowany. Nie mogłem uwierzyć – mnie, młodego, dał do pokoju z takim zawodnikiem?! Wtedy chciałem mu nawet mówić per „pan”, bo czułem dla niego respekt. Po kolacji z pełnym szacunkiem wszedłem do pokoju. Na stole stała butelka whisky, a Kazio imprezował w towarzystwie dwóch pań. I poinstruował mnie:

– Speak English, Władziu, przedstaw się ładnie.

Podyskutowaliśmy z paniami do dwunastej czy pierwszej. Potem się zmyły, a my poszliśmy grzecznie spać. Czy do czegoś wcześniej doszło? Nie mam pojęcia. Jako młody zawodnik nie miałem odwagi zapytać. Przyznam, że byłem trochę zszokowany. Kiedy później lepiej poznałem Kazia, wiedziałem, że lubił damskie towarzystwo, zresztą z wzajemnością. Zawsze bez niepotrzebnego rozgłosu potrafił sobie je zorganizować. (...)

Kazik pierwszy nazwał mnie Szwagrem. Ja też zacząłem tak do niego mówić, więc zostaliśmy Szwagrami. Mówiono o nas, że idealnie się dobraliśmy, że prawie z sobą nie rozmawiamy, zamieniamy najwyżej dwa słowa, ale wystarczy, iż jeden mrugnie, a drugi wie, o co chodzi. To oczywiście przesada. Kiedy wchodziłem do drużyny, darzyłem Kazia ogromnym szacunkiem. Był dla mnie wielkim piłkarzem, więc na początku naszej znajomości nie miałem śmiałości za wiele się odzywać. Nie chciałem się wychylać, wychodzić przed szereg, tym bardziej że nigdy nie byłem gadułą. (…)

Nie jest tajemnicą, że miał pewne słabości. Poza boiskiem nie był wzorem do naśladowania dla młodych piłkarzy. Wieczorem wypił drinka, trochę pożartował, trochę poflirtował. Miał powodzenie u kobiet i miał określony gust. Lubił damy o kobiecych kształtach, nawet bardzo kobiecych, z bujnymi lokami. Dla takich potrafił być szarmancki. Kiedy po meczu poszedł do baru i zobaczył barmankę w swoim typie, z bukietem róż czekał do piątej rano, aż skończy pracę. Nie odpuścił! Mówił:

– Coś w sobie ma.

Jeśli pobudka była na przykład o ósmej, potrafił wrócić do pokoju dziesięć minut wcześniej. Spoglądał na mnie i mówił:

– Szwagier, choć pięć minutek snu…

I kładł się do łóżka. Wstawał o ósmej, szedł do łazienki, obmywał twarz i mówił:

– Dobra, Szwagier, idziemy.

I szliśmy na śniadanie.

Lubił też hazard, niestety. Raz graliśmy z Legią, której trenerem był wtedy Andrzej Strejlau. Wygraliśmy 1:0. Kazia nie było w składzie. (…) Później dowiedziałem się, że przepadł w nielegalnym kasynie, bo legalnych jeszcze wtedy nie było, gdzie wstęp mieli tylko wtajemniczeni. Ruletka kręciła się w czyimś mieszkaniu, do tego pokerek, dlatego wsiąkł tam na trzy dni. Dla ludzi z Legii jego słabości nie były tajemnicą. (...)

Ostatni raz widziałem go w Danii, gdy pojechaliśmy tam na turniej oldbojów. Była druga czy trzecia w nocy, gdy Kazio zaproponował:

– Chodź, Szwagier, na kieliszek wódeczki.

Poszliśmy na dyskotekę, Kazio w… klapkach, ale wpuścili nas bez problemu. Pamiętam, że wódka była droga jak cholera. Któż mógł wtedy przypuszczać, że rozmawiamy ostatni raz? Nie mogłem wiedzieć, że to nasz wieczór pożegnalny. Kazio przyznał, że coraz bardziej tęskni za Polską. Zastanawiał się, czy nie wrócić na stałe.

Został chwilę dłużej, miał lecieć do Stanów Zjednoczonych. Pamiętam jego wyraz twarzy, gdy odjeżdżaliśmy autokarem. Był na niej smutek połączony z tęsknotą. Takiego Kazia widziałem ostatni raz i tak go zapamiętam na zawsze. Miesiąc później zginął w wypadku samochodowym pod San Diego.

Na pewno mi go brakuje. Moglibyśmy teraz powspominać na wesoło wspaniale lata…

▬ ▬ ● ▬