Ta bezwzględna Europa

Fot. Trafnie.eu

Czy Piast Gliwice będzie polskim Leicester City i też udowodni, że niemożliwe nie istnieje? Teoretycznie wszystko jeszcze możliwe. Teoretycznie…

Bramkarz Termaliki Sebastian Nowak został w poniedziałek bohaterem. W trzeciej minucie doliczonego czasu gry powędrował na pole karne Wisły i zdobył głową wyrównującą bramkę, ratując punkt swojej drużynie. Pewnie jego gol będzie we wtorek pokazywany przez telewizje w wielu krajach. Szkoda, że tylko z takich powodów świat interesuje się Ekstraklasą.

W ostatniej kolejce Piast w końcu się przebudził, złoił skórę Lechii marzącej o europejskich pucharach. Nie wygrał więc z byle kim. Na cztery kolejki przed końcem sezonu ma tylko trzy punkty straty do Legii. Jak to możliwe, skoro prawie przez całą wiosnę cieniował w lidze? Oto efekt obowiązującego systemu rozgrywek. Dobrze, że karnie nie odbierają jeszcze punktów tym, którzy mają najwięcej zwycięstw...

Gdy zakończyła się runda zasadnicza, nie patrząc na regulamin, ucieszyłem się, że jeszcze nie wszystko pozamiatane w walce o mistrzostwo. Zespół z Gliwic miał, jeśli dobrze pamiętam, tylko punkt straty do Legii. Wtedy mój znajomy zadał pytanie, z pozoru niewinne:

„Czy naprawdę potrafisz sobie wyobrazić Piasta walczącego o fazę grupową Ligi Mistrzów?”

Wytężyłem wyobraźnie, ale niewiele pomogło. Rzeczywiście jakoś ciężko to sobie wyobrazić. Ekstraklasa podobno coraz silniejsza, podobno nieustannie się rozwija, podobno coraz atrakcyjniejsza. Dopóki nie trzeba grać w europejskich pucharach choćby ze średniakami. Od razu zaczynają się schody. Piast ostatnio potknął się na nich i wywrócił w dwóch meczach z drużyną z Azerbejdżanu. Żeby awansować do fazy grupowej Ligi Mistrzów trzeba ograć trochę lepszych.

Niewinne z pozoru pytanie sformułowane przez znajomego trochę ostudziło zapał w dopingowaniu Piasta w walce o pierwszy tytuł mistrzowski. Bo jakby miał się rozkręcać w eliminacjach do Ligi Mistrzów jak w Ekstraklasie na wiosnę, może nawet nie zdąży się rozgrzać.

Nie ma co ukrywać, Legia wygląda znacznie lepiej na tle pozostałej stawki. Przede wszystkim solidniej, nawet jak jej brakuje podstawowych zawodników. Kadrę ma szeroką, jak na polską ligę. Wystarczy spojrzeć na jej ostatni mecz.

Strasznie zlała w Warszawie Cracovię. Wynik 4:0 odzwierciedla to, co działo się na boisku. Najsmutniejsza refleksja jaka przyszła mi do głowy – przecież oglądałem w akcji kolejnego potencjalnego polskiego pucharowicza w przyszłym sezonie.

Trener gości Jacek Zieliński przyznał, że Legia ograła jego piłkarzy jak chciała i wychwalał przeciwników za świetną grę. Ja bym raczej powiedział, że błyszczeli na tle fatalnej Cracovii. Zieliński zauważył, że nie ma w tej chwili drużyny na puchary. Dobrze, że ma chociaż realistyczne spojrzenie, ale cóż to zmienia? Jeśli Cracovia zajmie trzecie miejsce, trudno liczyć, by przez kilka tygodni stała się inną drużyną. Europy więc na pewno nie podbije.

Na razie czekam na mecz Legii z Piastem za kilkanaście dni. I mam nadzieję, że piłkarze z Gliwic przekonają mnie wreszcie grą, nie tylko liczbą zdobytych punktów w tabeli. I uwierzę, że jeśli nie stać ich nawet na Ligę Mistrzów, to przynajmniej na walkę o fazę grupową Ligi Europejskiej.

PS: Po poniedziałkowym remisie 1:1 Tottenhamu z West Bromwich, Leicester City ma siedem punktów przewagi nad tą pierwszą drużyną na trzy kolejki przed końcem Premier League. Tytuł więc właściwie pewny. I dowód, że niemożliwe w piłce nie istnieje...

▬ ▬ ● ▬