Tak trzymać!

Fot. Trafnie.eu

Reprezentacja Polski do lat 17 zakończyła udział w mistrzostwach Europy przegrywając w półfinale. Każda porażka boli, ale ta chyba nie aż tak bardzo. 

Mistrzostwa rozgrywane są na Węgrzech. Tylko przypomnę, że Polacy po wygraniu grupy i pokonaniu w ćwierćfinale Serbów, w półfinale trafili na Niemców. Żeby obejrzeć ich mecz trzeba się było wybrać około 50 kilometrów poza Budapeszt do... wioski Felcsút. To rodzinna miejscowość premiera kraju Viktora Orbána, który jest wielkim kibicem piłkarskim. Dlatego powstała tam Puskás Akadémia wraz ze stadionem Pancho Aréna, ale to temat na oddzielne tekst.

Żeby dostać się do Felcsút, trzeba zadać sobie trochę trudu. Najpierw dojechać pociągiem do Bicske, a potem jeszcze autobusem. O jakiś udogodnieniach dla kibiców nikt nie pomyślał, więc może dlatego mecz obejrzało 627 widzów, w większości Polaków. Do tego trzeba dodać 4 dziennikarzy i 5 fotoreporterów. Najważniejsze, że pan premier był udobruchany, skoro mistrzostwa przyjechały do jego rodzinnej miejscowości. 

Po nakreśleniu tła pora zająć się boiskowymi wydarzeniami, których był mnóstwo. Młodzi Polacy przegrali ze swymi rówieśnikami z Niemiec 3:5. Mecz był nie tylko emocjonujący, ale chwilami wręcz szalony, biorąc pod uwagę dynamicznie zmieniający się scenariusz. Nasi dwa razy prowadzili i dwa razy prowadzenie tracili. Potem zdołali jeszcze wyrównać na 3:3, ale w końcówce rywale strzelili im dwie decydujące bramki.    

Kto dotarł do Felcsút, na pewno nie żałował. A na trybunach zjawił się między prezes PZPN Cezary Kulesza razem z sekretarzem generalnym Łukaszem Wachowskim. W loży honorowej pojawił się też wiceprezydent UEFA Zbigniew Boniek. 

Gdy zapytałem Kuleszę przed meczem o jego oczekiwania, zamiast oficjalnej propagandowej „wazelinki”, którą często serwują ludzie na takich stołkach, realistycznie odniósł się do atutów rywali:

„Są wysocy, silni, wybiegani. Jeden z napastników ma 194 centymetry wzrostu! Ale jeszcze nikt przed meczem nie wygrał, ani nie przegrał. Zobaczymy...”

Można powiedzieć, że Kulesza „trafił w punkt”. Ten wysoki napastnik to Max Moerstedt, który strzelił głową pierwszą bramkę dla Niemców. Trener Marcin Włodarski dodał:

„Piłkarsko byliśmy lepszą drużyną. Wygrała siła fizyczna. Jak u nas też dojdzie ta siła, to myślę, że będziemy z tych chłopaków jeszcze bardziej dumni”. 

Przyszła mi do głowy taka myśl, żeby porażkę przekuć w sukces. Tak przyszłościowo. Bo przecież Polacy byli już kiedyś mistrzami Europy w tej kategorii wiekowej i niewielu z nich coś później w dorosłej piłce osiągnęli. Może więc teraz „tylko półfinał” będzie odpowiednią motywacją na resztę kariery już na poziomie seniorów? Słysząc to, Włodarski stwierdził:

„Oby tak było. To są ambitni chłopcy, cały czas się chcą rozwijać”.

Najważniejsze dla mnie, że ich trener, który z całą pewnością jest właściwą osobą na właściwym miejscu, w tym rozwoju nie przeszkadza, nie wtłacza swoich piłkarzy w sztywne taktyczne schematy myśląc tylko o wynikach, co sam potwierdził:

„Gdy dołączą do zespołów seniorskich wtedy wejdą w okowy taktyczne. Ale to, co już mają, im zostanie i myślę, że wtedy będą górowali”.  

Jeden z jego zawodników, Karol Borys, zauważył: 

„Gra w piłkę to jest to, o co właśnie chodzi nie tylko w naszej drużynie, ale i innych młodzieżowych kadrach w Polsce. Ważne jest też, że mamy brązowy medal!” 

Kapitan zespołu Krzysztof Kolanko cieszył się z trzeciego miejsca (Polacy zajęli je razem z Hiszpanami, bo spotkania o trzecie miejsce na tych mistrzostwach się nie rozgrywa), ale...:

„Fajnie, że zaszliśmy tak daleko, chociaż po tym meczu pozostał niedosyt. Każdy z nas jest ambitny, chce wygrywać kolejny raz, kolejny raz, kolejny raz.... Niestety dzisiaj się nie udało”. 

I dodał:

„O to chodzi w naszej drużynie, że nie mamy wybijać piłki, ale cieszyć się grą, grać do przodu, grać ryzykownie. I to jest najważniejsze”.

Cóż można dodać - gratulacje, dalej cieszcie się grą. Tak trzymać!

▬ ▬ ● ▬

Galeria