Taka prosta filozofia

Po czterech kolejkach Ekstraklasy niespodziewanym liderem jest Wisła Płock z kompletem 12 punktów. Czy to kandydat do... spadku w przyszłym sezonie?

Zanim wyjaśnię dlaczego, najpierw pochylę się nad wynikami drużyny, które stanowią spore zaskoczenie. Nie sądzę, by przed startem rozgrywek ktoś typował takiego lidera tabeli i to jeszcze z kompletem zwycięstw i bilansem bramkowym 14:2.

Wisła nie stała się nagle drużyną gwiazd, które zdominowały polską ligę. Nikt z Realu Madryt czy Liverpoolu na pewno za moment nie przyjedzie do Płocka, by jeszcze w tym oknie transferowym podkupić jakiegoś piłkarza błyszczącego ponad miarę. Na czym polega więc jej fenomen?

Związany jest z całą pewnością z trenerem Pavolem Staňo, który objął zespół w marcu. Jest Słowakiem, ale piłkarsko mocno ukształtowanym w Polsce, występował bowiem aż przez dziesięć lat w różnych zespołach Ekstraklasy (Polonia Bytom, Jagiellonia Białystok, Korona Kielce, Podbeskidzie Bielsko-Biała, Bruk-Bet Termalica Nieciecza) zaliczając prawie 250 spotkań, jako solidny ligowy rzemieślniki, co nie ma oczywiście prostego przełożenia na potencjalne umiejętności trenerskie. Można być wybitnym szkoleniowcem, nie będąc wcześniej wybitnym piłkarzem.

Staňo, zanim objął Wisłę, pracował samodzielnie tylko przez sezon w ojczyźnie z MŠK Žilina. Czyli jest trenerem bez większego doświadczenia. Gdy obejmował posadę w Płocku od razu złożył jednoznaczne deklaracje, że u niego zawodnicy będą ciężko pracować. Niby nic nadzwyczajnego, jednak w podtekście dało się wyczuć, że będą musieli się przyzwyczaić do zajęć o zdecydowanie większej intensywności, niż u jego poprzedników.

Nie były to tylko słowa. Z obozu Wisły dobiegały mniej lub bardziej oficjalne pomruki niezadowolenia niektórych zawodników dotyczące pracy na treningach. Ale efekt jest taki, że jego drużyna przebiega w sumie kilka kilometrów więcej podczas ligowego meczu od rywali. Samym bieganiem oczywiście zwycięstw się nie odnosi, ale bazując na takim przygotowaniu można uzyskiwać całkiem solidne wyniki. Przynajmniej w polskiej lidze. Staňo, ze swoją prostą filozofią ciężkiej pracy, na razie triumfuje.

Bo przesadą byłoby dopatrywanie się w wynikach Wisły głównie eksplozji formy czołowych graczy. Hiszpan Davo na razie jest liderem ligowych strzelców, ale prawie w każdym innym zespole Ekstraklasy wiodącą role też odgrywa jakiś obcokrajowiec. Z kolei Rafał Wolski przezywa najlepszy okres od lat, ale przecież sam nie decyduje o wynikach drużyny.

I na koniec o zaznaczonym na początku potencjalnym spadku. Nie straciłem bynajmniej rozumu pisząc o tym. Zagadnienie jest naprawdę frapujące, że można się na nim śmiało habilitować. Często się bowiem zdarza, że drużyna, teoretycznie bez wielkiego potencjału, niespodziewanie spisująca się znacznie lepiej niż oczekiwano w danym sezonie, w następnym zaczyna mocno dołować.

Ostatni przykład - Warta Poznań. Świeżo po awansie do Ekstraklasy w 2020 roku stała się rewelacją rozgrywek do ostatniej kolejki walczącą o miejsce w europejskich pucharach. W poprzednim sezonie nastąpiło silne tąpnięcie i, na szczęście udane, ratowanie przed spadkiem. Dlatego gdy na jesieni 2021 roku wszyscy wychwalali pod niebiosa Radomiaka, zacząłem się zastanawiać – kandydat to spadku w kolejnym sezonie? Turbulencje w Radomiu zaczęły się już na wiosnę…

Dlatego ze spokojem śledzę losy Wisły i sam jestem ciekawy jej dalszych wyników.

▬ ▬ ● ▬