Tata podsumował synka

Fot. Trafnie.eu

Właściciel Zawiszy Bydgoszcz nazwał zawodników swojego klubu „pseudopiłkarzami”. Jest to o tyle ciekawe, że przy okazji sam sobie strzelił samobója.

Radosław Osuch, bo o nim mowa, ostrzegł za pośrednictwem strony internetowej należącego do niego klubu, że: "Żarty się skończyły". Skończyły się na pewno już dawno. Zawisza nie opuszcza przecież ostatniego miejsca w tabeli Ekstraklasy. A tu już niedługo koniec pierwszej rundy rozgrywek.

Na razie drużyna z Bydgoszczy zdobyła siedem punktów. I tyle ma też starty do zajmującej bezpieczne miejsce Korony. Choć po zakończeniu sezonu zasadniczego punkty będą dzielone na pół, to jednak nie za wielkie pocieszeni dla zawodników dowodzonych od kilku tygodni przez Mariusza Rumaka. Dlatego Osuch zagrzmiał:

"Mam już dosyć wspierania zespołu po kolejnych porażkach i mówieniu zawodnikom, że jesteśmy „prawdziwymi rycerzami” i wygramy następny mecz, bo są oni na dzień dzisiejszy "pseudopiłkarzami". Odbyłem z drużyną trzy rozmowy motywacyjne i jedną ostrzegawczą, ale nie przyniosły one praktycznie żadnego efektu. Dlatego kończę z gadaniem i motywowaniem piłkarzy. W najbliższych dniach nastąpią wreszcie z mojej strony czyny i rozliczenia z zespołem, bo zabawa się skończyła (...)".

Najciekawsze w tym wywodzie jest określenie „pseudopiłkarze”. Można odnieść wrażenie, że jakiś podlec zrzucił mu desant nieudaczników, z którymi musi się teraz męczyć. Niestety pan Osuch chyba stracił kontakt z rzeczywistością. Otóż w rodzinnym biznesie, jaki stanowi dla niego Zawisza, piłkarzy ma takich, jakich chciał mieć. Żona jest prezesem, więc to ona podpisywała kontrakty. A syn Kajetan to agent piłkarski, który sprowadzał kilku grajków. Osuch-junior udzielił w grudniu ubiegłego roku bardzo długiego wywiadu portalowi juniorfutbol.pl. Jego fragmenty są naprawdę pasjonujące. Choćby ten:

„Ostatnio oglądałem Ligę Mistrzów z kolegą, który powiedział mi coś takiego: „Kajtek, jeszcze pół roku temu całą tę menedżerkę planowałeś, a dzisiaj Twoi klienci są już w jedenastkach kolejek, strzelają gole, asystują. Czy do Ciebie to wszystko dochodzi?”. Nie wiem dokładnie, co mu odpowiedziałem, ale raczej, że też jestem zaskoczony, że tak szybko się to potoczyło. Czy za szybko? Chyba jednak nie. Tata zawiesił mi wysoko poprzeczkę”.

Poza dziedziczną skromnością przepytywanego, szczególnie ciekawe jest ostatnie zdanie, bowiem tata mówiąc o „pseudopiłkarzach” podsumował przy okazji pracę swego dziecka. Osuch-junior kilku mu przecież załatwił. Ma w tym niepisane pierwszeństwo w klubie, co sam przyznał:

„Powiedzmy sobie szczerze – tata mając na stole dwadzieścia ofert najpierw przejrzy moją i nad nią się pochyli. Ale jeśli podeślę mu harcerzy, i Chippendalesów, i Widanowów, to nie weźmie ich pod uwagę”.

Z tego co oznajmił Osuch-senior nie ma wątpliwości, że do Bydgoszczy musieli trafić też „harcerze i Chippendalesi”. Przy okazji nasuwa się logiczne pytanie. Skoro Zawisza ma „pseudopiłkarzy”, to jak nazwać prezesa i właściciela klubu, którzy dali im robotę?

▬ ▬ ● ▬