2025-06-30
Tego się nie da zepsuć?
W Warszawie wybrano prezesa PZPN na nową kadencję. Kandydat był tylko jeden. Ale niech się nikomu nie wydaje, że z tego powodu wybory były nudne.
Już na długo przed Walnym Zgromadzeniem Sprawozdawczo-Wyborczym PZPN, bo tak oficjalnie nazywał się zjazd związku, na którym wybrano jego prezesa na kolejne cztery lata, było wiadomo, że jedynym kandydatem jest pełniący tę funkcję Cezary Kulesza. Musiało się tylko odbyć głosowanie, by został klepnięty na kolejną kadencję. Niby formalność sprawiająca, że impreza z założenia miała być nudna, ale…
Z ową formalnością mogło być różnie, czego dowiódł wspomniany zjazd, ale przy innych głosowaniach. Delegaci mogli na przykład głosować przeciw Kuleszy i wtedy zrobiłoby się zamieszanie formalno-prawne, które zakończyłoby się (bez wdawania się w szczegóły) nawet koniecznością organizacji kolejnych wyborów. Jednak zamieszania nie było, Kulesza wygrał pewnie: otrzymał 98 głosów, 7 delegatów było przeciw, a 11 wstrzymało się od głosu.
Wydawało się, że na zjeździe jest już wszystko pozamiatane. Nic bardziej mylnego, bo dopiero zaczęły się wyborcze emocje. Tak wielkie, że gdyby zsumować wszystkie zarządzane przerwy do końca obrad, trwałyby dłużej niż same obrady. W kuluarach toczyły się bowiem zaciekłe dyskusje i narady.
Nowy - stary prezes zgłosił, zgodnie ze statutem, trzech kandydatów na wiceprezesów. Byli to jego ludzie, czyli sprawujący te funkcje za pierwszej kadencji: Henryk Kula, Mieczysław Golba i Maciej Mateńko. Żaden nie uzyskał połowy głosów gwarantujących wybór. Kulesza przemówił do delegatów i po przerwie zarządzono kolejne głosowanie. I kolejny raz wszyscy przepadli, uzyskując jeszcze gorsze wyniki!
Po kolejnej przerwie prezes zgłosił trzy nowe kandydatury na wiceprezesów: do spraw organizacyjno-finansowych Adama Kaźmierczaka, ds. szkoleniowych Sławomira Kopczewskiego i ds. zagranicznych Dariusza Mioduskiego. I wszyscy przeszli bez problemu.
Wojciech Pertkiewicz, prezes Arki Gdynia wybrany do nowego zarządu związku, zapytany po obradach, czy z wyborem wiceprezesów tak właśnie miało być, odpowiedział bez zastanowienia:
„Tak właśnie miało być”.
Dwa dni przed zjazdem znajomy, dobrze zorientowany w związkowych gierkach, powiedział mi, że „wiceprezesem do spraw zagranicznych ma być Mioduski”. Informacje miał dobre, bo jak się okazało, rzeczywiście nim został, co stanowi element większej układanki. Delegaci reprezentujący kluby chcą mieć więcej do powiedzenia w PZPN, dlatego właśnie tak głosowali, odstrzeliwując ludzi Kuleszy. I mają w 18-osobowym zarządzie związku aż ośmiu przedstawicieli, najwięcej w historii. Jakie to będzie miało przełożenie na jego działalność? Przekonamy się w ciągu najbliższych czterech lat.
Na samym początku zjazdu wywołano na mównicę panią z firmy odpowiedzialnej za przygotowanie urządzeń do głosowania. Wzięła do ręki jedno z nich przypominające wielkością telefon komórkowy i pokazując jak należy go obsługiwać, stwierdziła:
„Tego się nie da zepsuć. Co ma odpaść, jest przylutowane”.
Obrady pokazały, że mimo wszystko jednym udało się zepsuć to, co innym wydawało się nie do zepsucia. I dlatego niektórzy zostali odlutowani ze struktur związku.
▬ ▬ ● ▬