2017-03-18
Tej bomby nie uda się rozbroić
Szykuje się wielka operacja chirurgiczna. Raczej bez znieczulenia. Podobno chirurg jest już znany. Zastanawiam się tylko, czy pacjent przeżyje.
Od kilku dni, na razie jeszcze nieoficjalnie, polskie media informują kto przejmie całość akcji Legii. Współwłaściciele złożyli oferty wykupy pozostałych udziałowców, a ten, który przedstawił lepszą, miał wziąć wszystko. Do rozgrywki stanęli: prezes Bogusław Leśnodorski razem z Maciejem Wandzlem (łącznie 40 procent akcji) z jednej strony, a Dariusz Mioduski (60 procent) z drugiej.
Tak miało być, ale okazało się, że ostatecznie nie będzie. Panowie się nie dogadali, a raczej dogadują inaczej, skoro coraz głośnie słychać przecieki o ostatecznym rozstrzygnięciu. Całość akcji ma przejąć Mioduski, a w klubie rozpocząć się rewolucja. Nie jest bowiem tajemnicą, że wiele osób z kierownictwa nie zamierza z nim współpracować, nie kryjąc sympatii dla urzędującego jeszcze prezesa Leśnodorskiego. Jeśli wierzyć mediom, „na mieście” trwają już poszukiwania nowego prezesa.
Czyli Mioduski jak chirurg dokona operacji na żywym organizmie, jakim jest biorący udział w rozgrywkach klub. Żadne znieczulenia nie są przewidziane, więc należy spodziewać się ofiar. Pierwszymi będą z pewnością ci, którzy odejdą na własną prośbę, po ewentualnej zmianie władzy. Odejdą z dumnie podniesionymi głowami, choć stracą zajmowane dotąd stołki.
Dziwi mnie trochę ton komentarzy temu towarzyszących. Wyliczane są ruchy, jakich dokona Mioduski, ale nikt nie wylicza żadnych związanych z nimi zagrożeń. A ja bym tę kolejność zdecydowanie odwrócił.
Na ostatnim meczu ligowym z Wisłą Kraków kibice znów pokazali kto rządzi na stadionie przy Łazienkowskiej. Przygotowali wielką oprawę z hasłem: „Czas odrobić ligowe zaległości”. Jeśli dobrze pojąłem przekaz, chodziło o kolejny pokaz pirotechniki. Pokaz, przyznać trzeba, niezwykle udany. Komisja Ligi wyceniła go na trzydzieści tysięcy złotych kary.
Kibice w Legii zawsze byli jak tykająca bomba, której nie da się rozbroić. Historia klubu, przynajmniej w ostatnich kilkunastu latach, to historia płacenia kar za różne wybryki, a także konfliktów i porozumień trybun, szczególnie tej za jedną z bramek, z klubowymi władzami. A tak naprawdę niekończąca się próba sił.
Jeden z najważniejszych punktów programu Mioduskiego po przejęciu klubu zakłada dogadanie się z kibicami. Ma je gwarantować Leśnodorski wytransferowany z fotela prezesa do rady nadzorczej. To wyraźna zmiana opcji, bo jeszcze niedawno wydawało się, że panowie rozmawiają ze sobą już wyłącznie z pośrednictwem mediów.
Tylko że ja w żadne dogadanie się z kibicami nie wierzę. Jak Mioduski sobie to wyobraża? Że założą harcerskie mundurki, by kulturalnie i głośno dopingować swoją drużynę? Za trwającej jeszcze kadencji Leśnodorskiego, który pozwalał im na wiele, i tak kilka razy tracił cierpliwość po różnych wybrykach. Skoro Mioduski wcześniej zapowiedział zaostrzenie kursu w stosunku do kibiców, więc na logikę można się spodziewać jeszcze większych problemów. Ciekawy więc jestem jak nowy właściciel stu procent klubowych akcji sobie z tą sytuacją poradzi.
▬ ▬ ● ▬