2018-01-24
Telewizja przede wszystkim!
Firma Deloitte opublikowała raport dotyczący najwyższych przychodów klubów piłkarskich. Grzechem byłoby wyników jej pracy nie skomentować.
Taki raport zwany „Football Money League” publikowany jest regularnie już od dwudziestu jeden lat. W tym roku, jak i w poprzednim, otwiera go Manchester United, którego przychody w sezonie 2016/17 (w oparciu o niego dokonano obliczeń) wyniosły 676,3 milionów euro. Z tego można wyciągnąć pierwszy wniosek – piłkarskie imperia tak szybko nie upadają.
Manchester United odgrywał dominującą pozycję w angielskim futbolu przez wiele lat. Ostatnio jest jednak tylko graczem drugiego planu. W Europie niewiele znaczy, w poprzednim sezonie nie awansował nawet do fazy grupowej Ligi Mistrzów. Jednak jego marka ciągle coś znaczy.
Choć zanotował mniejsze przychody niż w poprzednim rankingu (689 mln euro), zachował pierwsze miejsce dzięki premii za wygranie Ligi Europejskiej, czyli 44,5 mln euro. W ten sposób UEFA stara się podnieść rangę rozgrywek, które pozostają w głębokim cieniu Ligi Mistrzów. Przykład Manchesteru United pokazuje, że mimo wszystko warto traktować je poważnie. Tym bardziej, że dostaje się jeszcze dodatkową nagrodę – za zwycięstwo w finale z Ajaksem Amsterdam - miejsce w tej lepszej lidze w obecnym sezonie.
Na drugim i trzecim miejscu raportu Deloitte znaleźli się hiszpańscy giganci – Real Madryt (674,6 mln euro) i Barcelona (648,3). Kolejne zajęły następujące kluby: 4. Bayern Monachium (587,8), 5. Manchester City (527,7), 6. Arsenal (487,6), 7. Paris Saint-Germain (486,2), 8. Chelsea (428), 9. Liverpool (424,2), 10. Juventus (405,7).
To z pewnością elitarne towarzystwo. W pierwszej dziesiątce (tak jak i w pierwszej dwudziestce) znalazły się kluby wyłącznie z pięciu lig od lat uważanych się za najsilniejsze w Europie – angielskiej, hiszpańskiej, niemieckiej, włoskiej i francuskiej. Choć ta ostatnia odstaje jednak nieco od pozostałych. Reprezentuje ją tylko Paris Saint-Germain, a raczej pieniądze jego katarskich szejków, którzy rozbujali biznes w Paryżu po kupieniu klubu.
Nawet w tym elitarnym towarzystwie różnice są ogromne. Pierwszy na liście Manchester United ma dochody ponad trzykrotnie wyższe od dwudziestego Evertonu (199,2 mln euro). Z klubami biedniejszej części piłkarskiej Europy nie ma nawet sensu ich porównywać, żeby niepotrzebnie nie wpadać w kompleksy.
Na pocieszenie warto najwyżej zauważyć, że jest to zestawienie przychodów, często mylone z zyskiem. A między jednym i drugim są jeszcze koszty. Pamiętam, że przed kilkoma laty Barcelona, niezmiennie zajmująca miejsce w czołówce zestawienia, miała ponad trzysta milionów euro długu!
Choć pocieszenie to raczej niewielkie. Reszta piłkarskiej Europy może tylko oblizywać się ze smakiem analizując sumy działające na wyobraźnię. UEFA stara się dyscyplinować kluby rygorystycznymi zasadami finansowego fair play – możesz wydać tylko tyle, ile wcześniej zarobisz. Nie wierzę jednak w pełne powodzenie akcji, choć jej założenia uważam za logiczne.
Przychody pierwszych dwudziestu klubów wyniosły 7,9 miliarda euro. Aż dziesięć z tych klubów występuje w Premier League. Żadne zaskoczenie, skoro 45 procent wszystkich przychodów stanowią wpływy z praw telewizyjnych, a w Anglii płaci się za nie najwięcej.
Gdyby więc ktoś potrzebował się na siłę dowartościować oglądając na ekranie swojego telewizora jakiś mecz Premier League czy Ligi Mistrzów, zawsze może się poczuć jak jeden ze... sponsorów europejskich bogaczy.
▬ ▬ ● ▬