To była głupota? Niestety raczej norma

Fot. Trafnie.eu

Paweł Bochniewicz stał się bohaterem ostatniej akcji ligowego meczu Górnika Zabrze z Wisłą Kraków. I już się nawet zdążył wyspowiadać ze swej roli.

Pewnie nikt by na niego nie zwrócił najmniejszej uwagi, gdyby tragikomiczną scenkę odegrał w innym momencie. Choćby minutę czy dwie wcześniej. Pech chciał, że wszystko działo się akurat wtedy, gdy sędzia postanowił odgwizdać koniec meczu. Bochniewicz uznał, że przedstawienie zakończone i nie trzeba już niczego udawać. No i się zaczęło…

Choć zaczęło się chwilę wcześniej, kiedy obrońca Górnika padł na murawę po starciu z rywalem. Zawsze pojawia się pytanie – leży, bo rzeczywiście coś mu się stało? A może, zdecydowanie bardziej prawdopodobne, to kolejny z boiskowych aktorów? Nikt nie wymyślił i nie wymyśli urządzenia potrafiącego sprawdzić w ciągu sekundy, czy ktoś został brutalnie potraktowany przez rywala, czy tylko udaje.

Okazało się, że Bochniewicz należy do tej drugiej, znacznie liczniejszej grupy. Gdy leżał na murawie, podszedł do niego sędzia Jarosław Przybył. Najpierw chwilę popatrzył, a następnie postanowił zakończyć mecz. A wtedy zawodnik, jeszcze przed momentem „poważnie kontuzjowany”, momentalnie skoczył na równe nogi.

Dlaczego odstawił tę szopkę? Oczywiście, by pomóc swojej drużynie prowadzącej 2:0. Każde zachowanie w końcówce meczu polegające na „kradzeniu czasu” jest normą w piłce i nikt już na nie nie zwraca uwagi. Pewnie na Bochniewicza też nikt by nie zwrócił, gdyby:

a) na boisko wbiegł lekarz próbujący „udzielić mu pomocy” i pewnie na chwilę nawet sprowadził za boczną linię

b) zawodnik poleżał dłużej, ewentualnie wolniej podnosił się z murawy dalej udając, że został brutalnie potraktowany przez rywala

A że nie poleżał dłużej, że podniósł się za szybko, został potraktowany przez prezesa PZPN Zbigniewa Bońka wpisem na Twitterze:

„No to będzie beka na kadrze. Nie wypada”.

Dlatego zaczął się tłumaczyć zamieszczając samemu wpis znacznie dłuższy:

„OK, przyznaję Wam rację - to była głupota. Zupełnie niepotrzebna. Gdyby ta sytuacja dotyczyła innego piłkarza, zwłaszcza dobrze mi znanego, pewnie sam ruszyłbym z szyderką, troszkę podogryzał. Czasami najtrudniej racjonalnie ocenić okoliczności, gdy dotyczą one akurat nas samych.

Nieistotne, że był faul. Nieistotne, że zaraz miał skończyć się mecz. Trzeba było wstać i się nie wygłupiać. Szczęście w nieszczęściu, że zdarzenie nie miało wpływu na końcowy wynik oraz że żaden z rywali nie czuł się przez to pokrzywdzony. Młodzieżowy reprezentant Polski powinien dawać przykład i ja taki dałem - tyle że... jak nie robić.

Człowieka jednak poznaje się nie po tym, że pobłądził, tylko czy i w jaki sposób potrafi się z tym uporać. Dlatego w tym miejscu chciałbym zadeklarować: to był pierwszy i ostatni raz. Taka sytuacja już się nie powtórzy, a ja jeszcze bardziej będę pamiętał o zasadach fair-play”.

Czytając jego spowiedź zastanawiam się, czy nie jest na wyrost? Czy rzeczywiście „taka sytuacja już się nie powtórzy”? Powtórzy się na pewno, choć może aktor odegra swoją rolę znacznie lepiej, czy znacznie rozsądniej. Bo żeby na pewno się nie powtórzyła, musiałby natychmiast przestać grać w piłkę. Takich Bochniewiczów, takich starć, po których zawodnicy udają nieżywych, jest bowiem na pęczki. W każdym meczu!

Już kiedyś pisałem, że współczesna piłka to niestety igrzyska oszustów. Wystarczy, że sędzia zacznie mecz i zaczyna się wyścig – kto kogo zdoła przechytrzyć. Jak się przewrócić, żeby był karny? Jak udawać uderzenie w twarz, choć rywal ledwie ją dotknął? Jak wmówić sędziemu, że należy się aut (rożny), gdy samemu wybiło się piłkę? I tak bez przerwy, przez 90 minut.

To prawdziwa plaga, z którą nikt nawet nie próbuje walczyć. Dlatego spowiedź Bochniewicza stanowi coś wyjątkowego, jak w wyjątkowy sposób został przyłapany na gorącym uczynku. Ale jego wpis w internecie ma jeszcze post scriptum:

„Fajnie, gdyby z tego niepotrzebnego zachowania wynikło coś dobrego. W związku z tym proszę Was o wskazanie osoby, która bardzo chciałaby oglądać mecze Górnika z trybun, ale ze względów finansowych nie może sobie na to pozwolić (może też być dzieciak z rodzicem lub opiekunem) - kupuję karnet na rundę wiosenną :)”

Fajnie, że przynajmniej tym razem ktoś, poza boiskowym aktorem i jego drużyną, skorzysta na tej powszechnej już błazenadzie.

     ▬ ▬ ● ▬