To już norma!

Fot. Trafnie.eu

Trener Michał Probierz ogłosił powołania na mecze reprezentacji Polski w Lidze Narodów. Nie powiem, że spodziewałem się wszystkich nazwisk na liście, ale...

Przy poprzednich powołaniach przed miesiącem apelowałem, by zwrócić uwagę na pewną prawidłowość towarzyszącą reprezentacyjnym nominacjom polskiego selekcjonera. Kto posłuchał, nie powinien brać na poważnie słowa „sensacyjne”, które w poniedziałek zdominowało komentarze towarzyszące ogłoszeniu listy zawodników na październikowe mecze z Portugalią i Chorwacją.

Znalazło się na niej kilku debiutantów z Ekstraklasy, co nie powinno stanowić… zaskoczenia. Zaskoczeniem byłaby refleksja, że żaden potencjalny debiutant powołania nie otrzymał. Przez ponad rok sprawowania funkcji selekcjonera Probierz zdążył wszystkich przyzwyczaić, że zawsze wysyła powołania do kogoś, kogo rodzime media zupełnie się nie spodziewają. Jeśli więc zrobił to po raz kolejny, powinno już być dla nich normą.

Tym razem ową normę wypełniło dwóch spośród czterech debiutantów. Na pewno nie Bartosz Mrozek z Lecha Poznań, który już kolejny raz pojawi się na zgrupowaniu jako żelazny rezerwowy. Określenie tylko z pozoru dziwne. Jest powoływany jako czwarty bramkarz do pary dla tego „numer trzy” w kadrze, głównie do pomocy na treningach. Na pewno nie do grania, przynajmniej w dwóch najbliższych meczach.

Z kolei o powołaniu Michaela Ameyawa z Rakowa Częstochowa media mocno spekulowały przed miesiącem, co trener Probierz podsumował wtedy na konferencji prasowej stwierdzeniem, że „ktoś mu zrobił krzywdę”. Mam nadzieję, że to powołanie krzywdy mu nie zrobi. Taką samą nadzieję mam w przypadku dwóch pozostałych potencjalnych debiutantów: obrońcy Jagiellonii Białystok Mateusza Skrzypczaka i pomocnika Legii Warszawa Maximilano Oyedele.

Pierwszy był pewniakiem w drużynie, która w ubiegłym sezonie zdobyła tytuł mistrza Polski, w tym zresztą też jest. Natomiast drugi stanowi kolejny dowód, że nikt nigdy Probierzowi kadry nie wybierze. Zawsze musi być w niej ktoś, kogo tylko on jest w stanie wymyślić. By nie było żadnych wątpliwości kto tym biznesem naprawdę rządzi!

Rozumiem, że Oyedele to dobrze znany zawodnik z kadry młodzieżowej. Jednak jego powołanie dowodzi, jak niewiele potrzeba, by w polskiej piłce zaistnieć. Wystarczyły dwa mecze w Ekstraklasie (!), by defensywny pomocnik, który nie miał szans na przebicie się do pierwszej drużyny Manchesteru United, dlatego zdecydował się na transfer do Legii, znalazł uznanie w oczach Probierza.

A kogo w kadrze zabrakło w porównaniu z powołaniami sprzed miesiąca? Miedzy innymi Mateusza Kowalczyka, dla którego dwa razy zabrakło wtedy miejsca nawet na ławce rezerwowych. Nie ma także Mateusza Bogusza. Zdążył zadebiutować w reprezentacji w meczu z Chorwacją i na razie nie wiadomo kiedy dostanie szansę na występy w kolejnym.

Podobny los spotkał wcześniej Patryka Pedę z trzeciej ligi włoskiej (!), uosabiającego „sensacyjne powołanie” w pierwszej kadrze Probierza przed rokiem. Też zadebiutował, zagrał jeszcze dwa mecze w reprezentacji i również przepadł. Dziś już nikt nawet o niego pyta. Tak samo zresztą jak o Jakuba Kałuzińskiego, dowołanego do kadry przed meczami sparingowymi poprzedzającymi EURO 2024. Również zdołał zadebiutować i poszedł w odstawkę.

W związku z tym pytanie - czy któryś z obecnych potencjalnych debiutantów po październikowych meczach podzieli los wymienionych poprzedników?

▬ ▬ ● ▬