2022-08-04
To już prawdziwy sukces
Bohaterem początku sezonu polskiej ligi stał się bez wątpienia Rafał Wolski. Już pojawiły się w mediach apele o powołanie go do reprezentacji Polski.
Na razie spisuje się świetnie, jak i jego drużyna Wisła Płock. Strzela, podaje, drybluje, centruje, czyli robi wszystko, czego można oczekiwać od dobrego pomocnika. Niczym specjalnie mnie jednak nie zaskakuje. Doskonale wiem jaki ma potencjał, bo przed dziewięcioma laty tak o nim pisałem:
„Jest dla mnie brakującym ogniwem reprezentacji. Oczywiście w pełnej dyspozycji fizycznej i odpowiedniej formie. I oczywiście (żeby nie było najmniejszych wątpliwości) NIE JEDYNYM BRAKUJĄCYM OGNIWEM!
Młodych piłkarzy trzeba oglądać w kilku meczach, by zobaczyć co potrafią. W pierwszym z reguły dygotka, zagrania głównie „na alibi”. Debiut ma przecież swoje prawa. Zasada nie sprawdza się przy grajkach, którzy poza umiejętnościami czysto piłkarskimi mają jeszcze to „coś”. Odwagę, przegląd pola, boiskową inteligencję, wizję gry? Pewnie wszystkiego po trochu. Na Wolskiego wystarczyło kilka minut, by przekonać się jaki posiada potencjał”.
Niestety ten potencjał nie był przez wiele lat wykorzystywany w stopniu choćby dostatecznym z dwóch głównych powodów. Po pierwsze – kontuzje. Nawet w przypadku tak błahego urazu, w porównaniu ze znacznie poważniejszymi, jak problemy z ostrogą piętową, postawiono mu błędną diagnozę i niepotrzebnie poddano zabiegowi chirurgicznemu wyłączając z gry na kilka miesięcy.
To była przekorna zapowiedź poważnych problemów na wiele kolejnych lat, gdy aż trzy razy zerwał więzadła krzyżowe! Wolski stanowi bowiem typowy przykład zawodnika kontuzjogennego, któremu słabe zdrowie nie pozwoliło na rozwinięcie posiadanych możliwości.
Drugim powodem wyraźnego wyhamowania tempa kariery były niewłaściwe decyzje transferowe. Przejście do włoskiej Fiorentiny na pewno nie pomogło w jej rozwoju. Kariery w Serie A nie zrobił i tylko się odgrażał, że jak nie dostanie więcej szans na grę, to odejdzie. Próba odbudowy w belgijskim KV Mechelen też nie przyniosła spodziewanych rezultatów.
Nawet wybór klubu po powrocie do Polski okazał się niefortunny, choć początek miał w nim więcej niż obiecujący. Po krótkim pobycie w Wiśle Kraków Wolski trafił na kilka lat do Lechii Gdańsk, gdzie spisywał się dobrze, dostawał powołania do reprezentacji Polski. Pamiętam jego bramkę w Erewaniu w meczu z Armenią wygranym 6:1. Potem niestety został odstawiony od drużyny przez trenera Piotra Stokowca, z którym był skonfliktowany. Dopiero w Płocku, mimo kolejnych problemów z kontuzjami, wreszcie stopniowo się odbudował, czego efekt właśnie obserwujemy.
Dla mnie za prawdziwy sukces należy uznać fakt, że wrócił do gry i prezentuje tak przyzwoity poziom w lidze. Szczerze mówiąc nie do końca już w to wierzyłem, biorąc poprawkę na jego perypetie zdrowotne. Dlatego ewentualnym powrotem do reprezentacji za bardzo się na razie nie podniecam. Z pewnością przydałoby mu się jeszcze trochę więcej masy mięśniowej, bo nigdy nie miał sylwetki boiskowego gladiatora rzucającego się do walki. Choć gdyby, jak mówią piłkarze, więcej „przypakował”, nie wiem czy nie odbiłoby się to negatywnie choćby na jego dynamice poruszania się po boisku.
Na razie cieszę się widząc go w formie w meczach ligowych. Niewielu już chyba pamięta, że debiutował w reprezentacji przed dziesięcioma laty, był w kadrze na mistrzostwa Europy w 2012 roku rozgrywane w Polsce. Przez kolejnych dziesięć lat nie uzbierał jednak nawet dziesięciu występów z wiadomych powodów. Czy trener Czesław Michniewicz uzna, że znów zasługuje na powołanie do kadry? Na pewno nadmiaru kreatywnych pomocników w polskiej piłce nie ma. A takim, gdy nie nękają go kontuzje, pozostaje cały czas Wolski.
▬ ▬ ● ▬