To nawet nie kabaret

Fot. Trafnie.eu

W subiektywnym podsumowaniu tygodnia nie będzie o piłce kopanej, a najwyżej o kopaniu się w… czoło. I o tych, którzy nawet nie zdają sobie z tego sprawy.

Muszę zacząć od tego, który w ostatnich dniach wysunął się na przód peletonu w światowych mediach, choć w tym czasie ani razu piłki nie kopnął. Cristiano Ronaldo, bo o nim mowa, oficjalnie został piłkarzem saudyjskiego Al Nassr i z tej okazji zafundował swoim nowym pracodawcom niezły pasztet (za: GIGA SPORT):

„Na prezentacji w Al Nassr pomylił się i powiedział (na tle ścianki "Saudi. Welcome to Arabia"), że przyleciał grać w RPA [Republice Południowej Afryki]”.

Na jakąś nagrodę, choć nie wiem jaką, z tej okazji na pewno zasłużył. Sztuką jest zarabiać 200 milionów rocznie (tak twierdzą światowe media) i nawet nie wiedzieć w jakim kraju!!!

Choć z drugiej strony właściwie w czym problem? Ważne by kasa się zgadzała, niezależnie od źródła. Na razie, jak czytam, po przejściu testów medycznych w saudyjskim klubie Portugalczyk czeka na debiut w nowych barwach i jest przeszczęśliwy. Z całą pewnością pozostanie nim tak długo jak wszyscy wokół będą mu kadzić, że jest najlepszy na świecie.

Teraz polski wątek i cytat, który moim zdaniem zdecydowanie przerasta nawet ten związany z Ronaldo. Przy okazji poszukiwania nowego selekcjonera reprezentacji przepytany został na tę okoliczność Jan de Zeeuw, były jej dyrektor za czasów Holendra Leo Beenhakkera. I tak opisał wspomniany okres (za: przegladsportowy.onet.pl):

„Za rozwój polskiej piłki odpowiadał ówczesny wiceprezes pan Antoni Piechniczek, który cały czas żył historią. A przecież międzynarodowa piłka się rozwija, idzie ciągle do przodu. My jednak stale obserwujemy cyrk. Beenhakker podkreślał, że tracimy kontakt ze światem. I nie miał na myśli jedynie Hiszpanii, Włoch, Francji, Holandii. Latem widzieliśmy, że mistrz Polski odpada z mistrzem Azerbejdżanu. To nie jest wina jedynie selekcjonera, ale Polska ma problem ze szkoleniem. System szkolenia funkcjonuje tylko w teorii. Wielu osobom chodzi jedynie o papier trenerski i stempel na licencji. (…)

Przez całą kadencję Beenhakkera, Piechniczek ani razu nie rozmawiał z Leo”.

Czym więc w tym czasie zajmował się pan Piechniczek? Czekaniem na wywrotkę Beenhakkera? To nawet nie kabaret, raczej tragifarsa. Jak mu się nie podobał selekcjoner, zawsze mógł przecież odejść, zamiast udawać wiceprezesa.

Ale widać jego rola ciągle jest wielka, skoro nie zabrakło go też, jak sugeruje De Zeeuw, w… Katarze:

„Czy to nie jest chore, że na odprawie przed jednym z meczów mistrzostw świata piłkarze słuchają Piechniczka, który nagrał dla nich przemówienie?”

No cóż, trudno odpowiadać na pytania retoryczne. Za to pytań związanych z polską piłką bez odpowiedzi ciągle jest mnóstwo.

▬ ▬ ● ▬