To się działo naprawdę!

To się działo naprawdę!
Lech Poznań zakończył w czwartek udział w Lidze Konferencji Europy. Nie zauważyłem jednak, by ktoś się tym specjalnie przejął. Wręcz przeciwnie.

W rewanżowym meczu ćwierćfinałowym wspomnianych rozgrywek mierzył się na wyjeździe z włoską Fiorentiną. Pierwszy, przed tygodniem w Poznaniu, przegrał aż 1:4. W rodzimych mediach w zapowiedziach tego drugiego we Florencji przewijało się słowo „cud”. Biorąc pod uwagę boiskowe wydarzenia w Poznaniu i klasę rywala, pokonanie go różnica przynajmniej trzech bramek, co dopiero gwarantowałoby dogrywkę, rzeczywiście wydawało się cudem. Od razu przyznam, żeby nie udawać mądrzejszego niż jestem, że nawet przez chwilę nie wierzyłem w możliwość odrobienia strat na wyjeździe, czyli awans Lecha.

A jednak stał się cud. No, prawie. Był to niestety cud o charakterze nietrwałym. Komentator mógłby powiedzieć” „Proszę państwa, to się dzieje naprawdę”. Bo działy się rzeczy niezwykłe, jeśli porówna się je z przedmeczowymi oczekiwaniami. Lech po dziesięciu minutach prowadził 1:0, a po kolejnych sześćdziesięciu 3:0! Ten wynik oznaczał dogrywkę. Oto dowód, że trzeba wierzyć do końca, bo w piłce nie ma rzeczy niemożliwych. Niestety dogrywki nie było, były za to dwie strzelone bramki przez Fiorentinę dające końcowy wynik 2:3.

Czyli zamiast kolejnego ciężkiego lania ze strony Włochów, bo takich obaw nie można było wykluczyć, było zwycięstwo nad nimi. Niestety nic nie dające, bo zbyt nikłe, by marzyć o awansie.

Rodzime media nie robiły jrdnak z tego powodu tragedii. Natknąłem się w nich niemal na same pochwały i gratulacje dla Lecha. To dowód, że nie tylko ja nie wierzyłem w jego awans. Gdyby było inaczej, inaczej by był też komentowany przebieg meczu i jego wynik. Jako wielkie rozczarowanie, że nie udało się utrzymać niespodziewanie wysokiego prowadzenia dającego szansę na awans w dogrywce, z rywalem posiadającym niewątpliwie znacznie większy potencjał.

Czyli wynik idealny, bo wszyscy zadowoleni. Wszyscy z prowincjonalnego piłkarsko kraju wspierający drużynę gości, która uzyskała lepszy rezultat, niż oczekiwali. I wszyscy z potężnego piłkarsko kraju, którzy wspierali drużynę gospodarzy, która mimo porażki gra dalej i celuje w zdobycie pucharu w trzecich co do ważności europejskich rozgrywkach.

A ja muszę po raz kolejny pochwalić UEFA. Chyba nikt w Nyonie nie przypuszczał, że wymyślając nowe rozgrywki pocieszenia, sprawi tyle radości tylu ludziom.

▬ ▬ ● ▬