To skandal!

Fot. Trafnie.eu

Mistrzostwa bez niespodzianek byłyby mistrzostwami straconymi. Euro 2020 nie będą takimi na pewno. Choć w dwóch krajach nikt się specjalnie nie cieszy.

Dosłownie cały świat komentuje odpadnięcie z turnieju Francuzów. Od razu przypomniał mi się ich nieudany występ na mistrzostwach świata w Republice Południowej Afryki w 2010 roku. Wtedy wrogiem publicznym stał się trener Raymond Domenech. Teraz chyba aż takim nie będzie Didier Deschamps.

Choć często krytyka po porażkach skupia się na selekcjonerze właśnie. Moim zdaniem Francuzi odpadli na własne życzenie. Chyba poczuli się za pewni awansu, jak na reprezentację, która trąbiła na długo przez Euro 2020, że zakończy je z tytułem mistrzowskim. No to dostała bolesną lekcję pokory.

W poniedziałkowym meczu ze Szwajcarią Francuzi łatwo stracili bramkę, potem jeszcze mogli (powinni) następną, ale bramkarz Hugo Lloris obronił karnego. To był punkt zwrotny meczu, który ich podbudował. Zdobyli dwa gole, pokazali kilka widowiskowych akcji i wydawało się, że pewnie dojadą do ćwierćfinału. I w ostatnich kilku minutach meczu stracili dwie bramki. A po zarządzonej dogrywce i serii karnych stracili też awans, gdy Kylian Mbappe nie wykorzystał ostatniego w piątej serii.

Tak niedoszli mistrzowie Europy zakończyli udział w turnieju. Nie potrafili być do bólu skuteczni jak grający kilka godzin wcześniej Hiszpanie, którzy w innym meczu 1/8 finału również roztrwonili w samej końcówce prowadzenie 3:1 z Chorwatami, też remisując 3:3. Jednak w dogrywce strzelili dwie kolejne bramki, a później wzorcowo utrzymywali się przy piłce, wygrywając ostatecznie 5:3.

Francuzi dopiero zaczęli mierzyć się z kacem, który dręczy kolejny dzień Holendrów po niedzielnej porażce z Czechami 0:2. Znów przegrali z najgroźniejszym dla siebie rywalem. Analizując ich występy od lat dochodzę do wniosku, że aby coś osiągnąć, muszą najpierw postarać się nie przegrać sami ze sobą. A to bywa dla nich zbyt trudne.

W Holandii winnego porażki wskazano szybko i sprawnie. To trener Frank de Boer. Upewniła mnie w tym rozmowa z Janem de Zeeuwem, byłym dyrektorem reprezentacji Polski. Nie pamiętam kiedy poprzednio był tak wzburzony, gdy zapytałem go o opinie po meczu „Pomarańczowych”:

„To pseudotrener i wielki skandal! Miał piłkarzy z takich klubów jak Barcelona, Liverpool, Inter, Juventus czy Ajax, a nikt z nich nie grał na swoim poziomie. Wyróżniał się najwyżej Denzel Dumfries. Czesi są drużyną bez gwiazd. Nawet grając w dziesiątkę, po czerwonej kartce dla Matthijsa de Ligta, powinni sobie z nimi poradzić. A de Boer jeszcze zmienia napastnika stanowiącego największe zagrożenie, czyli Donyella Malena, wpuszczając na boisko Quincy Promesa, który miał problemy z policją”.

De Zeeuw obarcza winą za odpadnięcie z turnieju także szefów holenderskiego związku piłkarskiego:

„Wzięli de Boera nie chcąc słuchać żadnych krytycznych opinii, że to bardzo kontrowersyjna decyzja. Bo pierwszym kandydatem był Frank Rijkaard, drugim Peter Bosz, a z Louisem van Gaalem w ogóle nie rozmawiali. Na dodatek de Boer od razu wszystko pozmieniał, co poukładał Ronald Koeman. Zrezygnował z ofensywnego systemu 4-3-3, charakterystycznego dla ofensywnej holenderskiej piłki. Zaczął wojnę z bramkarzem Jesperem Cillessenem. Gdy okazało się, że ma koronawirusa, od razu z niego zrezygnował. A przecież gdyby wyzdrowiał, mógł wystąpić w kolejnych meczach na mistrzostwach. Wziął emeryta Maartena Stekelenburga, który pięć lat prawie nie bronił i zawalił dwie bramki z Czechami. Żaden z piłkarzy tej klasy co de Ligt, Daley Blind, Georginio Wijnaldum czy Memphis Depay nie zagrał w tym meczu na swoim poziomie. Tej sztuki mógł dokonać tylko de Boer. Szkoda obecnego pokolenia zawodników…”

Holendrom można powiedzieć na pocieszenie, że są takie kraje, które wyników też nie mają i nie mają takiego pokolenia zawodników, na których można budować optymizm na najbliższe lata.

PS: Kilka godzin po opublikowaniu tekstu SMS od Jana de Zeeuw: „Frank de Boer zwolniony”. 

▬ ▬ ● ▬