2013-08-27
Transferowy grzech zaniechania
Jednym z pewniaków do awansu do Ligi Mistrzów będzie dziś w Londynie Arsenal. W pierwszym meczu rozbił w Stambule Fenerbahce 3:0. Co z tego, skoro…
Arsene Wenger, menedżer Arsenalu, ma ostatnio ciężkie życie. Kibice wręcz go zlinczowali, na szczęście tyko słownie. Wystarczyła porażka na inaugurację ligi u siebie z Aston Villą i zaczęła się ostra jazda. Mają już dość Francuza i chcą jego odejścia. Powód? Arsenal od lat nic nie zdobył, choć kibicom większości klubów świata marzy się taki brak sukcesów.
Ostatnim trofeum na liście jest Puchar Anglii wywalczony w 2005 roku. Trudno jednak nie zauważyć, że drużyna od lat regularnie kwalifikuje się do fazy grupowej Ligi Mistrzów. I to z Premier League, gdzie konkurencja straszna, a oni ciągle w samym czubie. Ale sympatykom „Kanonierów” to nie wystarcza. Chcą mistrzostwa, chcą pucharów. Dlatego nie chcą już Wengera. Ale zanim pożegna się z klubem, każą mu ruszać na zakupy. Brak wymiernych wzmocnień w letnim okresie transferowym, to według nich ciężki grzech zaniechania.
Końcówka sierpnia stanowi zdecydowanie najgorętszy okres. Wenger przyznał w ubiegłym tygodniu, że transferowy okres właściwie dopiero się zaczyna. I zapytał dziennikarzy na konferencji prasowej dlaczego tak go krytykują za dokonane zakupy, czy raczej ich brak? Dodał z przekąsem, że przecież przez lata był stawiany za wzór w tej dziedzinie. Sprowadzał do Londynu dzieciaków, którzy tam podrastali i piłkarsko dojrzewali, by następnie sprzedawać ich z wielkim zyskiem.
Arsenal spokojnie funkcjonował, wybudował nowy stadion, a nie jest tak zadłużony jak inne wielkie kluby, żyjące od lat na kredyt. Pewnie dlatego Wenger był jednym z głównych orędowników reguły finansowego fair play. Czyli chciał, by UEFA dokręciła śrubę wszystkim szastającym pieniędzmi bez żadnego rachunku kosztów.
W innej branży byłby kolekcjonerem pochwał i laurek jako odpowiedzialny szef posiadający wizję bezpiecznego rozwoju firmy. Ale kibice w Londynie go wykleli. W piłkarskiej branży liczą się tytuły. Nawet jak osiągają je kluby, które z ekonomicznego punktu widzenia są bankrutami. Zdrowy Arsenal od ośmiu lat nie zdobył nic. Kibice każą więc ruszać na zakupy. Chcą wzmocnień!
Jeśli wierzyć prasowym spekulacjom, Wenger rozpaczliwie szuka napastnika. Najpierw miał nim być Gonzalo Higuain i Luis Suarez, następnie Karim Benzema. Nie udało się żadnego kupić.
Śmieszną puentę w tej historii dopisali piłkarze, którzy już są w kadrze londyńskiego klubu. Najpierw rozbili Fenerbahce, a podczas weekendu wygrali na wyjeździe w derbach Londynu z Fulham, w obu meczach strzelając po trzy bramki. Czy rzeczywiście brakuje napastników?
Gdyby jednak ktoś chciał się użalać nad losem biednego Wengera, pragnę poinformować, że wcale nie jest taki biedny. Zarabia rocznie 9,3 miliona euro, co daje mu miejsce w pierwszej piątce najlepiej opłacanych trenerów świata. Przy takiej pensji trzeba się nauczyć znosić ciosy nawet poniżej pasa.
▬ ▬ ● ▬