Trudno o lepszy komentarz

Fot. Charnsitr/shutterstock.com

Paris Saint-Germain znów nie zdobędzie w tym sezonie wymarzonego Pucharu Mistrzów. Czy tak musiało być? Wydaje się, że niestety musiało.

Niestety dla klubu z Paryża oczywiście, bo dla wielu osób jego wyeliminowanie z rozgrywek Ligi Mistrzów jest świetną wiadomością. Podejrzewam, czy wręcz jestem pewny, że na przykład Uli Hoeness, były prezes Bayernowi Monachium, jest wręcz szczęśliwy z tego powodu. Nie tylko dlatego, że to właśnie drużyna jego klubu odprawiła w środę PSG w 1/8 finału wygrywając z nimi 2:0 w Monachium (był na trybunach), po wcześniejszym triumfie 1:0 w Paryżu przed trzema tygodniami.

Bo to przecież Hoeness podkreślał, w typowy dla siebie arogancki sposób, że w europejskiej piłce nie powinno być miejsca na pompowanie pieniędzy bez kontroli w takie kluby jak PSG czy Manchester City. Przeciwstawiał im Bayern zarządzany według niemieckiej zasady „Ordnung muss sein” (porządek musi być), zgodnie z regułami finansowego fair play wprowadzonymi przez UEFA. Teraz może więc triumfować, gdy paryski klub przeżywa kolejną porażkę.

W mediach od razu pojawiło się podsumowanie startów w Lidze Mistrzów drużyny finansowanej przez katarskich szejków w ostatnich dziesięciu sezonach. Pięć razy odpadała 1/8 finału (łącznie z obecnym sezonem), trzy razy w ćwierćfinale, raz awansowała do półfinału i raz do finału, w którym przegrała z… Bayernem. Nie będzie więc przesady w stwierdzeniu, że środowa porażka nie była niczym szczególnym, raczej normą. A przecież nie tak miało być (za: (przegladsportowy.onet.pl):

„Gdy w maju 2011 r. Nasser Al-Khelaifi, który jest właścicielem Qatar Sports Investments, przejął PSG, budżet klubu został natychmiastowo zwiększony do 150 mln euro. To pozwoliło dość szybko wrócić paryżanom do czołówki Ligue 1. Wspomniane pieniądze wydawały się wówczas sporą kwotą, obecnie są to drobne. Za znacznie większą sumę do stolicy Francji trafił w 2017 r. Neymar. Oficjalnie za Brazylijczyka zapłacono 222 mln euro. Hegemonia transferowa paryżan trwa od lat, jednocześnie nie przekłada się to na trofea, zwłaszcza to najcenniejsze, wymarzone przez właścicieli z Kataru”.

Czytam komentarze po kolejnym niepowodzeniu PSG w prestiżowym rozgrywkach, Między innymi takie, że „klątwa trwa”. Moim zdaniem nietrafne, bo o klątwie można by mówić, gdy wszystko jest robione jak należy, a mimo tego ciągle się nie udaje. Choć szejkowie z Kataru są właśnie przekonani, tak sądzę, że robią ze swej strony wszystko jak należy, ja przekonany nie jestem. Odnoszę wrażenie, że budują drużynę w oparciu o zasadę – kto bogatemu zabroni? Teoretycznie nikt, więc nikt im też nie może zabronić popełniać błędów. Nie tylko w Lidze Mistrzów, bo strata przed dwoma laty mistrzostwa Francji na rzecz Lille OSC, czyli klubu nie mogącego się wręcz z nimi równać pod względem potencjału, była być może równie bolesna.

W piłce pieniądze są ważne, nawet bardzo, ale na szczęście nie najważniejsze. A właściciele paryskiego klubu chyba ciągle tego nie rozumieją. Nie rozumieją więc jak należy budować drużynę. Niekoniecznie w oparciu głównie o największe gwiazdy wydając na nie rekordowe sumy i proponując im rekordowe gaże. To bardziej złożony proces.

Trener Barcelony twierdzi, że jego najlepszy zawodnik, napastnik Robert Lewandowski, jest pierwszym obrońcą w drużynie! A nie trzeba być taktycznym geniuszem, by zauważyć, że aż trzy największe gwiazdy PSG (Leo Messi, Neymar i Kylian Mbappé) nie biorą praktycznie udziału w grze obronnej. Czy można się więc dziwić, że przy tak (nie)zbilansowanym składzie, we wszystkich meczach w Lidze Mistrzów w tym sezonie drużyna traciła bramki?

Mbappé po środowej porażce z Bayernem szczerze do bólu przyznał, że było to niestety maksimum obecnych możliwości PSG. Trudno o lepszy komentarz.

▬ ▬ ● ▬