Trzeba znać swoje miejsce

Fot. trafnie.eu

Po drugiej kolejce Ligi Mistrzów ma szansę sprawdzić się, w lekko przerobionej formie, nieśmiertelne powiedzenie Gary’ego Linekera.  

Obejrzałem wczoraj w telewizji mecz Manchesteru City z Bayernem Monachium. Co mi najbardziej utkwiło w pamięci? Obrazek loży honorowej z drugiej połowy, pokazujący ludzi rządzących angielskim klubem. Angielskim tylko z nazwy, bo sterowanym od lat przez arabskich szejków. Miny mieli jak na stypie. Bo to był właśnie rodzaj stypy.

Po pierwszej rundzie pisałem, że w wielu grupach jest już praktycznie pozamiatane. Później lekko się wzdrygnąłem i pomyślałem – trochę za efekciarskie. Ale kolejne mecze potwierdziły, że jednak nie.

Oto mecz uważany za hiciora kolejki. I co widzimy? Niestety grę do jednej bramki. Bayern wygrywa 3:1, ale sam wynik nie oddaje przebiegu meczu. Goście przez wiele minut grają z rywalami w dziada. Może to jeszcze nie tiki-taka Barcelony, ale trudno się nie zachwycać jak wymieniają między sobą piłkę. I to w meczu z jedną z najlepszych drużyn jednej z najlepszych lig na świecie! Jeśli Manchester City jest zaledwie tłem dla Bawarczyków na własnym stadionie, co będzie z innymi rywalami?

Bayern przestał kontrolować mecz w samej końcówce wyłącznie na własną prośbę. Zbyt wielki luz spowodował, że stracił bramkę, mógł nawet kolejne. Ale nie zmienia to faktu, że pokazał swoją siłę i ogromny potencjał. Na boisku nie pojawił się w ogóle chorwacki napastnik Mario Mandžukić. Czy ktoś jego brak w ogóle zauważył?

Nie można nie zauważyć, że mecze wygrały też trzy pozostałe niemieckie drużyny – Schalke 04, Bayer Leverkusen i Borussia Dortmund. ostatnia dzięki show, po raz kolejny, Roberta Lewandowskiego, co cieszy. Czy po raz kolejny sprawdzi się też, w lekko przerobionej wersji, nieśmiertelne powiedzenie Gary’ego Linekera: „Piłka nożna to gra, w której dwudziestu dwóch facetów biega po boisku, a na końcu i tak wygrywają niemieckie drużyny”?

Z pewnością nie ma co liczyć na niespodzianki. Do występu w finale w Lizbonie w przyszłym roku na razie aspiruje garstka faworytów. David Moyes chyba już się oswoił z tą myślą. Nowy menedżer Manchesteru United niedawno stwierdził, że jego drużyna jest za słaba, by myśleć o sukcesach w Lidze Mistrzów. Po drugiej kolejce, i tym co pokazali rywale, trzeba go pochwalić za obiektywizm.  

Jeszcze o polskich akcentach. Poza Lewandowskim warto wrócić do meczu… Man City z Bayernem. Pierwszą bramkę podarował gościom Joe Hart. Ten sam, który w rolę świętego Mikołaja wcielił się też przed rokiem na Narodowym, darując swoją koślawą interwencją remis Polakom w spotkaniu z Anglią.

Gdy patrzyłem co wyrabia w Lidze Mistrzów Steaua, która okradła Legię ze sporych pieniędzy, cieszę się, że pozwoliła jej pomarzyć o awansie za rok. Bo jakbym miał oglądać Legię w takiej roli jak Rumunów – drugi przegrany mecz, siedem straconych, żadnej strzelonej bramki – już wolę oglądać ją dziś w Lidze Europejskiej.  

▬ ▬ ● ▬