Trzecioligowa propozycja nie do odrzucenia

Fot. Trafnie.eu

UEFA zapowiedziała powstanie nowych rozgrywek – Ligi Narodów. Mogą okazać się niezwykle… brutalnym rozwiązaniem. Szczególnie z polskiej perspektywy.  

Michel Platini od lat systematycznie udowadnia, że nie jest prezydentem UEFA tylko z nazwy. W ciągu swojego panowania, trwającego od 2007 roku, przeprowadził już tyle zmian, co jego wszyscy poprzednicy razem wzięci. W Nyonie zaczęła więc obowiązywać zasada, że sezon bez jakieś innowacji byłby sezonem straconym.   

Właśnie podano szczegóły wprowadzenia nowych rozgrywek. Będą nosiły nazwę Ligi Narodów, a wystartują w 2018 roku. Czyli właściwie za chwilę, bo czas gna jak szalony i cztery lata zlecą nie wiadomo kiedy. Trzeba się więc zacząć z nimi oswajać jak najszybciej, a jest z czym.

W największym skrócie – zamiast grać mecze towarzyskie (praktycznie znikną) europejskie reprezentacje będą rywalizowały w Lidze Narodów, odbywającej się niezależnie od eliminacji (i finałów) mistrzostw świata i Europy.     

Zamiast trudnego do ogarnięcia przez centralę w Nyonie chaosu meczów towarzyskich powstaną więc nowe rozgrywki według ustalonego z dużym wyprzedzeniem kalendarza. Czyli wszystko pod kontrolą. A jak pod kontrolą, można sprzedać w pakiecie. Choćby prawa telewizyjne do ich pokazywania. Pojawią się więc dodatkowe pieniądze, nawet sporo. Polska mogłaby zarobić dodatkowo nawet 20 milionów euro. To jeszcze nie koniec potencjalnych zysków. Z Ligi Narodów można będzie wywalczyć bezpośredni awans do finałów mistrzostw świata i Europy. Pomysł wydaje się więc absolutnie rewelacyjny, ale…

Gdy wgłębić się w szczegóły, okaże się, że ma też płycizny, na których można stracić sterowność. Reprezentacje zostaną podzielone na cztery „ligi” według miejsc w rankingu UEFA. A w każdej z nich dodatkowo jeszcze na trzy- lub czterozespołowe grupy, w których będą rywalizowały systemem mecz i rewanż.

I tu pierwsza przykra informacja. Polska obecnie występowałaby w trzeciej lidze europejskiej. Informacja jest dlatego przykra, ponieważ w ojczyźnie panuje od lat, nie wiedzieć dokładnie czemu, przekonanie o wielkim potencjale rodzimego futbolu. To znaczy oczekiwania zdecydowanie przewyższają możliwości drużyny. Liga Narodów w sposób brutalny wyznaczyła jej miejsce w szeregu. Gdyby rozgrywki zaczęły się dziś, zuchy Nawałki za przeciwników miałyby Armenię, Albanię i Litwę. Proszę się nie krzywić. Pewnie w tych trzech krajach kibice podobnie reagują na perspektywę gry z Polską…

Jeśli mecze towarzyskie są już przeżytkiem, obawiam się, że nie wszystkie o stawkę mogą jeszcze z nimi konkurować. Szczególnie w potencjalnej polskiej grupie. Nie sądzę, by telewizje stoczyły walkę na śmierć i życie o pokazywanie jej meczów.

Radziłbym się również nie zachłystywać tymi dwudziestoma milionami euro. Jeśli Polska może tyle zarobić, ile zarobią Niemcy czy Anglicy? Proporcjonalnie znacznie więcej. Zakładając, że wszyscy mądrze wydadzą te pieniądze na rozwój piłki w swoich krajach, najlepsi wydadzą najwięcej. Teoretycznie więc dystans do czołówki takich europejskich średniaków jak Polska jeszcze się powiększy.

Pomysł z nowymi rozgrywkami ma tę zaletę, że zakłada awanse i spadki między ligami. To jest może najważniejsze z polskiego punktu widzenia. Wreszcie oczekiwania wobec reprezentacji zostaną urealnione. A awans do drugiej ligi europejskiej stanie się celem na miarę możliwości. Na pewno bardziej realnym niż wymaganie awansu do każdych kolejnych finałów mistrzostw świata czy Europy…

▬ ▬ ● ▬