Trzy finały Ligi Mistrzów

Fot. Trafnie.eu

Pokaż mi swoje problemy, a powiem ci kim jesteś. Co jakiś czas przypomina mi się to zdanie, gdy przeglądam wiadomości piłkarskie z różnych części świata.

Właśnie trafiłem na Hiszpanię. Tam rzeczywiście mają mnóstwo problemów. Choć jeszcze niedawno patrzyłem na ten kraj z zazdrością. Od początku roku miał trzy razy finał Ligi Mistrzów! I to w okresie gdy ta liga śpi jeszcze snem zimowym. Real spotkał się przecież trzy razy, w Pucharze Króla i Primera Division, z Atletico. Tak jak w maju ubiegłego roku w „prawdziwym” finale w Lizbonie.

Wtedy była euforia, teraz jest problem. W sobotę kilku grajków Realu trochę zabalowało, mimo że dostali baty od Atletico 0:4. Teoretycznie problemu jednak być nie powinno, imprezowali bowiem w nocy po, a nie przed meczem.

Niestety to jedyna okoliczność łagodząca dla Jamesa Rodrigueza i Samiego Khediry. Pierwszy ledwo stanął na nogi (dosłownie) po operacji stopy, drugi w sobotnim meczu odniósł kontuzję.

Operacji można mieć kilka, kontuzji też. Trzydzieste urodziny Cristiano, z okazji których postanowili się zabawić, są tylko raz w życiu. Musieli więc dokonać jedynego „słusznego” wyboru. Ciekawy jestem jak się będą tłumaczyć? Może spróbują przekonać swoich szefów, że wygibasy na parkiecie były już początkiem rehabilitacji?

Real ma więcej problemów. Zastanawia się na przykład czy odkupić z Juventusu Alvaro Moratę za 30 (w lecie 2015) lub 35 (w 2016 roku) milionów euro. Sporo, ale Real nie lubi mało płacić. W czym więc problem? W tym, że w lipcu ubiegłego roku sam go sprzedał do Turynu za 18-22 miliony (według różnych źródeł)!

Morata zrobił swoim byłym pracodawcom psikusa i w Serie A spisuje się coraz lepiej. Więc mają problem, bo chcą go z powrotem. A jak go już ściągną, będzie kolejny problem, bo ktoś zacznie marudzić, że gra za mało i trzeba będzie go sprzedać jak wcześniej Moratę. Czyli później jeszcze do tego interesu sporo dołożyć...

Nie da się pisać o Realu bez Barcelony w tle. Real od początku roku raczej cieniuje, więc Barcelona ma do niego już tylko punkt straty w Primera Division. W niedzielę urządziła sobie strzelaninę w Bilbao wygrywając 5:2. Ale tam też same problemy.

Od dawna narzekają na Suáreza, mimo że jakieś bramki jednak strzela. Gdyby przez pół roku czy (tu się chyba rozmarzyłem) rok nie mieli z nim żadnych problemów, to dopiero byłaby sensacja. I tak cud, że jeszcze niczego poważnego w nowym klubie nie nawywijał.

Problemy są też z trenerem Luisem Enrique. Od kilku tygodni jest regularnie zwalniany, na razie w mediach. Z klubu ciężko go pogonić. Po takim meczu jak niedzielny w Bilbao, raczej brakuje argumentów.

Właśnie przeczytałem, że Ronald Koeman nie planuje na razie przeprowadzki z Southampton do Barcelony. Czyli Enrique dalej trenerem. Jak długo? Kto następnym kandydatem na liście? Wychodzi na to, że szefowie Barcelony ciągle mają problem, bo jego drużyna znów w środę wygrała, tym razem w półfinale Pucharu Króla z Villarrealem 3:1.

Fajnie by było mieć kiedyś w Polsce takie problemy jakie mają w Hiszpanii. I mieć trzy drużyny w 1/8 finału Ligi Mistrzów jak oni...

▬ ▬ ● ▬