Trzydziestolatek

Fot. Trafnie.eu

Władysław Żmuda kończy dziś siedemdziesiąt lat. To jeden z najwybitniejszych polskich piłkarzy i najbardziej niedocenianych. I choćby dlatego zasłużył...

...na tekst z okazji pięknej rocznicy urodzin. Za kilka dni przypada równie okazała rocznica pięćdziesięciolecia występu reprezentacji prowadzonej przez Kazimierza Górskiego w finałach mistrzostw świata w Niemczech, zakończonych sensacyjnym zajęciem trzeciego miejsca. Żmuda na tych mistrzostwach nie tylko był filarem defensywy najlepszej drużyny w historii polskiej piłki, ale zdobył też nagrodę dla najlepszego młodego zawodnika finałów!

W wieku zaledwie dwudziestu lat, mając na koncie tylko trzy oficjalne występy w kadrze, wyszedł na środku obrony w inauguracyjnym meczu z Argentyną, co tak wspominał w swojej biografii „A ty będziesz piłkarzem” (ARSKOM Sport Brokers, 2021):

„Pamiętam szczególnie długowłosego Ayalę i Kempesa. Obaj dobrzy technicznie, trudni do upilnowania. Ale wygraliśmy 3:2, a Żmuda nie zawiódł, wytrzymał ciśnienie.

Teraz nie mam wątpliwości, że to był przełomowy mecz w mojej karierze. Gdybym słabo się zaprezentował, na pewno wypadłbym z podstawowego składu nie tylko do końca turnieju, ale na znacznie dłużej”.

Jego biografia to bezcenna skarbnica wiedzy o czasach, w jakich przyszło mu żyć i grać. Na pewno nie szanowano wtedy zdrowia zawodników:

„Młodych piłkarzy traktowano wtedy trochę jak żołnierzy na froncie. Dopóki nikt nie urwał im nogi, byli zdrowi. Po takim podejściu pozostała mi niestety pamiątka na resztę życia. Jako reprezentant Lublina miałem grać mecz w Pucharze Michałowicza, znanych rozgrywkach juniorów, z reprezentacją Krakowa. U nich same młode gwiazdy – Kapka, Garlej, Płonka… Jako nastolatek, do tego szczupły i wysoki, byłem poddawany dużym obciążeniom, których stawy nie wytrzymywały, dlatego miałem problemy z kostką. Przez tydzień codziennie chodziłem do szpitala na zastrzyki, bo trener Edward Mecger kazał mi jechać na blokadach. Szykowali mnie, żebym był zdolny do gry. Jako kilkunastoletni chłopak nie przejmowałem się zdrowiem, tylko rwałem się do grania. Nie zastanawiałem się, za jaką cenę. Po tym meczu do dziś została mi kostka jak jajo, bo kopali mnie w nią strasznie i taki jest efekt. Teraz na żadne blokady bym się nie zgodził, ale trzeba pamiętać, że kiedyś były dość powszechnie stosowane, a opieka medyczna na zupełnie innym poziomie, dlatego wielu zawodników straciło przez to zdrowie”.

Młodzi piłkarze mieli też do pokonania inne problemy na drodze do seniorskiej kariery, jak Żmuda w Motorze Lublin, którego jest wychowankiem, podczas letniego obozu w węgierskim Debreczynie:

„Dla juniora zaliczenie takiego wyjazdu stanowiło nobilitację. Maciej Famulski, jeden z najbardziej doświadczonych zawodników, postanowił nauczyć nas życia, robiąc swoisty chrzest w seniorach. Zorganizował flaszkę, więc trzeba było ją rozpić. Czuło się hierarchię w drużynie, nikt nie śmiał odmówić starszemu koledze. Nalał w szklankę wódy i nie było wyjścia, gdy padła komenda:

– Młody, pić!

Następnego dnia rano mieliśmy trening. Niestety młodzi koledzy, zmęczeni nocnymi atrakcjami, nie byli w stanie podnieść się z łóżek. Niektórzy jeszcze nieprzytomni, pokonani przez trudy integracji ze starszymi zawodnikami. Ja wstałem bez problemu, zjadłem śniadanko i szykowałem się do zajęć. Wtedy Famulski pokazał na tych ciągle „zmęczonych”:

– Widzisz, to jest szkoła życia. Oni się nie nadają. A ty będziesz piłkarzem! Zapamiętaj – piłkarz musi umieć wypić, wstać, otrzepać się i do roboty. Będziesz grał”.

Święte słowa, bo Żmuda ma za sobą wspaniałą karierę, pod koniec której przegrał niestety walkę z kontuzjami, będącymi także efektem bezwzględnej eksploatacji organizmu już w wieku juniora. Dlatego zaliczył tylko epizodyczne występy w barwach mistrza Włoch - Hellas Werona. Wtedy każda drużyna z Serie A mogła mieć w kadrze tylko trzech obcokrajowców i wybrano właśnie jego.

Raczej trudno sobie wyobrazić, by któryś z rodaków w przewidywanej przyszłości pobił należący do Żmudy rekord występów w mistrzostwach świata – 21 meczów w aż czterech finałach. Chyba urodził się trochę za wcześnie. Gdyby żył i grał w czasach, gdy bardziej dbano o zdrowie piłkarzy, z pewnością byłby w stanie osiągnąć jeszcze więcej, choć i tak jest przecież piłkarską legendą.

Gdy składałem mu urodzinowe życzenia, stwierdził:

„Jakie siedemdziesiąt? Trzydzieści! To nie wiesz? Po pięćdziesiątce lata liczy się do setki..”

▬ ▬ ● ▬