Ty jesteś już skazany

Fot. trafnie.eu

Przed Waldemarem Fornalikiem dwa kluczowe starcia w eliminacjach do mistrzostw świata. Jego następca od dawna jest już pilnie poszukiwany.

W piątek mecz ostatniej (której to już?) szansy z Ukrainą w Charkowie. Towarzysząca mu otoczka do złudzenia przypomina mi atmosferę po spotkaniu Austria – Polska na mistrzostwach Europy w 2008 roku. Gdyby ktoś nie pamiętał, było 1:1, co dla obu drużyn oznaczało raczej koniec marzeń o awansie przed ostatnim pojedynkiem w grupie. I tak się później stało. Ale zanim do tego doszło warto było obserwować reakcje obu selekcjonerów. Teoretycznie znajdowali się w identycznej sytuacji. W praktyce jak na dwóch różnych biegunach.   

Leo Beenhakker był tak wściekły na pomeczowej konferencji prasowej, jak nie był nawet po pierwszym przegranym meczu z Finlandią w eliminacjach do EURO. Należało to tłumaczyć w dużej mierze podyktowanym w końcówce rzutem karnym przez angielskiego sędziego Howarda Webba. Ale generalnie sytuacją, beznadziejną, w jakiej znalazła się polska drużyna w turnieju.

W porównaniu z nim trener Austriaków Josef Hickersberger kroczył z miną zwycięzcy, rozdając uśmiechy na lewo i prawo, bardzo chętny do rozmowy…

Ten obrazek przypomniał mi się teraz, gdy przyglądam się selekcjonerom reprezentacji Polski i Ukrainy przed piątkowym meczem. W poniedziałek Michaił Fomienko produkował się na konferencji prasowej w ośrodku treningowym Dynama pod Kijowem. Raczej nie wyglądał na stojącego nad przepaścią. Pytanie: „Nie tak dawno mówilł pan, że mecz z Anglią będzie dla was meczem o życie. A jak określiłby pan pojedynek z Polską”? Pan trener odpowiedział z uśmiechem: „Mecz drugiego życia”. 

Waldemar Fornalik poskarżył się w telewizji, że nie czuje żadnego wsparcia przed decydującym starciem. I Polska to chyba jedyny kraj na świecie, w którym taka sytuacja jest możliwa. Ja bym dodał - chyba jedyny, który tak mocno wierzy, raczej na pokaz, w niemal niemożliwe.   

Formenko uderza w familijne tony i stwierdza, że reprezentacja to rodzina. Fornalik przyjmuje kolejne uderzenia w zgadywance kto będzie jego następcą.

To rzeczywiście interesujące, że często na tych samych łamach toczą się równolegle dyskusje – jak ograć Ukrainę i kto będzie nowym selekcjonerem? Podobno Dariusz Wdowczyk jest faworytem PZPN. Ale wyżej wymieniony na łamach „Przeglądu Sportowego” oświadcza:

„Bardzo, ale to bardzo spokojnie do tego podchodzę. Już kiedyś byłem w podobnych sytuacjach. Moje nazwisko pojawiało się wśród kandydatów, ale nigdy nie zostałem wybrany”.

Kto następny na liście? Polak czy cudzoziemiec?

Na wszelki wypadek sprawdzam dorobek obu panów i ich drużyn. Fornalik ma tylko dwa punkty mniej niż Fomienko. A może aż dwa? Wrażenie sprawiają takie, jakby jeden pukał do nieba a drugi był u wrót piekieł.

Selekcjoner reprezentacji Polski teoretycznie ma jeszcze szanse na awans do finałów mistrzostw świata. A mnie przypomina się kolejna scenka. Tym razem ze słynnej książki Arthura Koestlera „Ciemność w południe”. Chyba z tej, ale głowy nie dam, bo czytałem bardzo dawno. Dam za to głowę, że idealnie pasuje do obecnych czasów, choć opisuje mroczne czasy stalinowskiego terroru.

Przesłuchiwany mówi do oficera: „Ja nawet nie jestem oskarżony”. Ten patrzy na niego z politowaniem i prowadzi do okna. W dole na placu widać przechodzących ludzi. „Spójrz na nich” – nakazuje. „Oni są oskarżeni, ty jesteś już skazany”.       

▬ ▬ ● ▬