Tygodniówka Sturridge'a, podróż Jędrzejczyka

Fot. Trafnie.eu

W angielskim futbolu zawsze coś się dzieje ciekawego. Tylko jednego dnia znalazłem kilka zajmujących informacji związanych z dwoma klubami z Liverpoolu.

Kirił Domusczijew, właściciel Łudogorca Razgrad, nie lubi się rozdrabniać, więc interesuje go wyłącznie drugie miejsce w grupie Ligi Mistrzów. I jest to dla niego sprawa życia i śmierci. Tupeciarską wypowiedź natychmiast zacytowały media na całym świecie. Ale angielski brukowiec „Daily Star” postanowił dokonać subtelnej (w swoim stylu) interpretacji jego słów. Dlatego wybił w tytule wypowiedź Bułgara, że pokonanie Liverpoolu to dla niego sprawa życia i śmierci.

Bo kogo w Anglii interesuje co chce właściciel klubu z drugiego końca Europy, nawet gdy jest on w jednej grupie z angielską drużyną? Brukowce mają swoje prawa, więc „Daily Star” jedynie „pomógł” Domusczijewowi powiedzieć to, co jego czytelnicy powinni usłyszeć.

Gazeta uznała, że Real Madryt w tej grupie jest poza zasięgiem. Z kim więc Łudogorec może rywalizować o drugie miejsce? Przecież nie z FC Basel, chyba logiczne? Przynajmniej dla Anglików, mimo że Szwajcarzy właśnie zlali Liverpool w ostatniej kolejce Ligi Mistrzów. Teraz przynajmniej właściciel bułgarskiego klubu wie, co chciał powiedzieć. 

Nie sądzę, by menedżer Liverpoolu Brendan Rodgers specjalnie się przejął wypowiedzią Domusczijewa. Ma inne problemy. Właśnie wdał się w otwarty spór z trenerem reprezentacji Anglii Royem Hodgson dotyczący Daniela Sturridge'a. Ten doznał kontuzji na treningu podczas wrześniowego zgrupowania reprezentacji, dwa dni po spotkaniu z Norwegią na Wembley.

Rodgers uważa, że ze względu na wcześniejsze problemy z urazami, jego gwiazdor po meczach nie powinien trenować przez 48 godzin. Hodgson osłupiał ze zdziwienia:

„Nikt mi nigdy nie sugerował, bym dawał zawodnikowi 48 godzin wolnego”!

Na razie Sturridge'owi przydałoby się 48 godzin wolnego, by trochę ochłonął. Odkąd w styczniu 2013 roku przeszedł z Chelsea do Liverpoolu strzelił 36 bramek w 52 meczach. Za świadczoną pracę był godziwie wynagradzany – 65 tysięcy funtów tygodniowo. Ale władze klubu postanowiły mu dać podwyżkę. Warunek – musiał podpisać nowy kontrakt do 2019 roku, co właśnie zrobił w piątek.

Jeśli wierzyć informacjom zamieszczanym w miejscowych mediach, a innych nie posiadam, będzie zarabiał tygodniowo 150 tysięcy funtów. To na pewno suma brutto, ale chętnie wpisałbym jego tygodniówkę do swojego PIT-u jako roczny przychód. A pan Sturridge przez rok będzie dostawał równowartość około 39 milionów złotych. I to przy zaokrąglonym w dół przeliczniku ~5 zł za funta. Czyli mniej więcej tyle ile wynoszą roczne budżety Wisły i Zawiszy razem wziętych. Robi wrażenie? Raczej musi. Całe szczęście, że same pieniądze nie grają.

Na koniec coś interesującego z ogródka rywala – Everton FC. Menedżer tej drużyny, Roberto Martinez, zakomunikował, że klub zafunduje 370 kibicom, którzy wybrali się na jej mecz w Lidze Europejskiej do Krasnodaru, darmowe bilety na kolejne spotkanie wyjazdowe we francuskim Lille. To ma być rodzaj nagrody za wsparcie i trudy „niewiarygodnej podróży”. Martinez przyznał, że kilka historii z wyprawy na południe Rosji byłoby wartych zainteresowania... scenarzystów z Hollywood. Szkoda, że nie podał żadnych szczegółów.

Ciekawe co na to Artur Jędrzejczyk, który grał przeciwko Evertonowi w barwach FK Krasnodar i mieszka w tym mieście? Dostał powołanie na dwa październikowe mecze reprezentacji Polski, więc też czeka go „niewiarygodna podróż”, tyle że do Warszawy.

▬ ▬ ● ▬