Tylko klubu nie zmienisz...

Fot. Archiwum

W środę odbyła się oficjalna konferencja prasowa przed meczem Polski z Japonią w Wołgogradzie. Było bez niespodzianek - raczej smętnie i nudno.

Zamiast cytować trenera Adama Nawałkę, który po raz setny mówi, że nic nie powie, nikogo nie wyróżni, a składu nie poda, bo pierwsi dowiedzą się zawodnicy, wolę oddać głos komu innemu.

Witalij Zrijanin, mój przyjaciel z Wołgogradu, to prawdziwy kibic i kolekcjoner piłkarskich pamiątek, głównie programów i biletów miejscowego klubu - Rotor. Zaczął wyliczać kiedy w mieście nad Wołgą występowały polskie drużyny:

„W 1969 roku odbył się mecz reprezentacji olimpijskich Polski i Związku Radzieckiego. W 1977 roku występowała tu pierwsza reprezentacja Polski. A w 1997 roku grała z Rotorem Odra Wodzisław w Pucharze UEFA”.

Jak każdy mieszkaniec Wołgogradu Witalij musi się mierzyć z jego bolesną historią. Gdy miasto było jeszcze Stalingradem, odbyła się w nim jedna z najkrwawszych bitew drugiej wojny światowej. Nie może jej pamiętać, bo urodził się w latach siedemdziesiątych ubiegłego wieku, ale zna z opowiadań aż za dobrze:

„Zanim hitlerowskie wojska dotarły pod Stalingrad miasto praktycznie przestało istnieć, tak zostało zbombardowane”.

Potem była heroiczna obrona skrawka ziemi nad brzegiem Wołgi, by nie dopuścić wroga do rzeki. Ze strategicznego i propagandowego punktu widzenia, niezwykle ważna. Dlatego obrona Stalingradu stała się przełomowym momentem wojny. Po obu stronach zginęło w tej bitwie ponad trzy miliony ludzi!!!

„Gdy się zakończyła dzieci grzebały trupy zabitych leżące na ulicach, by nie wybuchła epidemia, bo nie było komu tego robić” – wyjaśnia Witalij.

Później trudy życia, już po wojnie, dawały jeszcze o sobie znać mieszkańcom miasta, którego nazwę zmieniono na Wołgograd. Witalij wspomina, że najgorzej było po rozpadzie Związku Radzieckiego:

„Nie mieliśmy pieniędzy na życie. Przez kilka miesięcy nie dostawałem pensji w zakładzie, w którym pracowałem. Wracałem po pracy do domu, jadłem pomidory przygotowane na zimę w słoikach, popijałem wodą. Nie było pieniędzy, by cokolwiek kupić”.

Zawsze w tle pojawiała się piłka nożna. Przez trzynaście lat jeździł na mecze za swoim ukochanym Rotorem Wołgograd:

„Najpierw, gdy byłem jeszcze młodym chłopakiem, rodzice wyciągali mnie z pociągów. Potem machnęli ręką. Wiedzieli, że i tak ich nie posłucham. Jeżdżąc za Rotorem zwiedziłem cały Związek Radziecki, a potem Rosję”.

To była dobra drużyna. Występowała w najwyższej lidze.

„Mieliśmy stadion na czterdzieści tysięcy ludzi” – wyjaśnia. „Na mecze regularnie przychodziło po dwadzieścia pięć tysięcy”.

Po rozpadzie Związku Radzieckiego Rotor zdobył jeszcze dwa wicemistrzostwa Rosji, raz finiszował na trzecim miejscu, zagrał jeszcze w finale krajowego pucharu. Występował w europejskich pucharach eliminując Manchester United! Potem klub miał problemy finansowe. Dziś występuje w drugiej lidze, ale w sercu Witalija będzie zawsze, bo to prawdziwy kibic:

„Anglicy mówią, że możesz zmienić w życiu kilka żon, możesz wiele razy zmienić pracę, nawet religię, tylko ukochanego klubu nie zmienisz”!

Nowy stadion Wołgograd Arena mu się podoba. Jest piękny i nowoczesny. Zastanawia się tylko:

„Ciekawe czy Rotor będzie na nim grał”?

▬ ▬ ● ▬