Tylko Londyn?

Fot. Trafnie.eu

Czy finały mistrzostw Europy odbędą się w czerwcu i lipcu? A jeśli tak, to gdzie? UEFA jeszcze w ubiegłym roku zapowiedziała, że decyzję podejmie w marcu, ale…

Temat pojawia się ostatnio w mediach coraz częściej. A przed piątym marca, gdy UEFA ma podjąć ostateczną decyzję, pewnie stanie się na kilka dni wiodącym. Ale już teraz niektórzy wyrażają dość jednoznacznie zdanie na ten temat. Właśnie głos zabrał Dominique Blanc, prezes szwajcarskiej federacji piłkarskiej (za: aipsmedia.com):

„Ze względu na sytuację zdrowotną uważam, że pierwotna wersja, z mistrzostwami rozrzuconymi po całej Europie, jest raczej nie do zrealizowania, biorąc pod uwagę ograniczenia w podróżowaniu”.

Oczywiście trzeba poczekać do marca na ostateczną decyzję, jednak powyższa opinia wydaje się zasadna już dziś. Choć UEFA nadal nie wyklucza wersji z mistrzostwami w aż dwunastu miastach, można się zastanowić czy taka wersja jest realna.

Pierwsze pytanie – czy mistrzostwa się odbędą? Muszą się odbyć, bo dzięki nim UEFA, a pośrednio zrzeszone w niej federacje, muszą zarobić pieniądze, w tych trudnych czasach potrzebne szczególnie.

Pytanie drugie – co jest najważniejsze, by mistrzostwa się odbyły? Gwarancja transmisji z wszystkich meczów. To, kto w nich wystąpi, jest mniej ważne. Najważniejsze, by boiskowe popisy były powszechnie dostępne na ekranach telewizorów w programie tych kanałów, które wykupią do tego prawa.

Bo właśnie prawa telewizyjne, czy raczej płacone za nie pieniądze, są podstawą i gwarancją opłacalności całego przedsięwzięcia. Jeśli ktoś jeszcze wierzy, że mecze zobaczą też kibice na trybunach, gratuluję optymizmu. Ja go aż tyle nie mam, więc opcja z pustymi stadionami wydaje mi się oczywista i chyba jedyna realistyczna w tym momencie.

Wystarczy się tylko zastanowić – skoro w większości krajów obowiązują niezwykle surowe restrykcje, a wielki lockdown może potrwać do kwietnia, czy dwa miesiące później możliwe będzie normalne rozegranie mistrzostw? To wydaje się niemożliwe.

Szczepienia mogą pomóc w opanowaniu pandemii, jednak z całą pewnością nie tak szybko i skutecznie, by już na początku czerwca odblokować Europę. I jeszcze częściowo Azję, bo przecież według ciągle oficjalnie obowiązującego programu mistrzostw mecze mają się odbyć także w Baku w Azerbejdżanie.

A skoro kibice najprawdopodobniej nie będą w stanie oglądać imprezy z trybun, po co ganiać drużyny po całym kontynencie, by walczyły w dwunastu miastach na pustych stadionach? To się mija z celem.

Bardziej prawdopodobna wydaje się opcja rozegrania imprezy w „bańce”, czyli jednym kraju, czy nawet w jednym mieście, z zachowaniem rygorystycznie przestrzeganych zasad bezpieczeństwa epidemiologicznego. A w takiej wersji znacznie łatwiej je utrzymać.

Ponieważ zgodnie z pierwotną wersją mistrzostw półfinały i finał mają się odbyć na Wembley, nie wierzę, by Anglicy dali dobie odebrać ich organizacje, bez względu na ostateczny scenariusz imprezy przyjęty do realizacji. A jeśli nie dadzą, może całe mistrzostwa zostaną przeniesione do Londynu?

To wbrew pozorom pomysł wcale nie taki absurdalny. Brytyjska stolica jest absolutnie bezkonkurencyjna jeśli chodzi o liczbę stadionów spełniających wymogi UEFA. I nie chodzi tylko o dużą pojemność trybun, skoro mecze prawdopodobnie odbywałyby się bez kibiców, ale wszelkie standardy konieczne dla organizacji rozgrywek najwyższej rangi. Poza Wembley są także stadiony londyńskich klubów – Tottenhamu Hotspur, Arsenalu, West Ham United czy Chelsea. Do tego Anglicy z całą pewnością potrafiliby zadbać, by nadmiernie eksploatowane murawy tych obiektów do końca imprezy zachowały dobrą kondycję.

Czyli mistrzostwa, pewnie pierwszy i ostatni raz, w jednym mieście? Dziś wydaje mi się to bardziej prawdopodobne od imprezy w dwunastu miastach. Ostateczna decyzja w marcu.

▬ ▬ ● ▬