Uwaga na mamy!

Pewien piłkarz stał się bohaterem światowych mediów. Jego umiejętności odegrały w tym tylko drugorzędną rolę. Znaczenie ważniejsze znaczenie miała...

Ten piłkarz to Szwed Hugo Larsson występujący w niemieckiej Bundeslidze w barwach Eintrachtu Frankfurt. Niedawno media spekulowały, że zainteresowanie 21-letnim pomocnikiem wykazują angielskie kluby - Arsenal Londyn i Manchester City. Uważnie obserwuje go podobno także Real Madryt i chciałby pozyskać w przyszłym roku.

Jednak Larsson niedawno otrzymał niezwykle atrakcyjną propozycję kontraktu z Arabii Saudyjskiej, w którym „było wiele zer”, jak napisał „Sweden Herald”, cytując piłkarza. Ten propozycją się zachwycił i „odpłynął”, ale został błyskawicznie brutalnie przywołany do porządku:

„Zadzwoniłem do mamy i dostałem burę za samo myślenie o tym”.

Larsson zapytany o bardziej prawdopodobne przenosiny do Premier League, przyznał:

„Wszyscy mówią o tym, że tam pójdą. Oczywiście, to jedno z moich marzeń, ale powiedziałbym, że nie jestem tak bardzo skupiony, żeby tam trafić, jak być może wielu innych. Fajnie byłoby kiedyś spróbować, ale nie mam tylko tego na myśli”.

Larsson to nie pierwszy przypadek piłkarza, na którego karierę istotny wpływ wywarła matka. Gdy przeczytałem informacje na jego temat od razu przypomniałem sobie inną, Norweżkę Berit Riise. Ma czwórkę dzieci, z czego dwóch synów zawodowo grało w piłkę. Bardziej znany John Arne Riise zdobył z Liverpoolem kilka trofeów, w tym najcenniejszy Puchar Mistrzów po pamiętnym finale w Stambule (razem z Jerzym Dudkiem) w 2005 roku. Bronił też barw, między innymi: AS Monaco, AS Roma czy Fulham. Zawodnikiem tego ostatniego klubu był również jego młodszy brat Bjørn Helge. Obaj występowali w reprezentacji Norwegii - John Arne aż 110 razy, a Bjørn Helge – 35. A wszystko działo się pod czujnym okiem mamy.

Pani Riise, po zdaniu odpowiedniego egzaminu w 2000 roku, stała się pierwszą licencjonowaną agentką piłkarską w Skandynawii i zabrała ostro do pracy. Chyba jednak nie za to, co trzeba, o czym świadczy kariera starszego syna (za: rfbl.pl):

„Dała się poznać jako niebywale chciwa osoba. Po latach okazało się, że młody piłkarz trafił do Monaco, ponieważ jego matce podobało się to państwo, a w szczególności system podatkowy. Otrzymywała 15 procent jego zarobków, świeciła na łamach wielu magazynów”.

Skupiona głównie na sobie nie miała czasu, by poświęcać go właściwemu planowaniu kariery syna, co prawdziwy agent robić powinien. A John Arne przepuścił prawdziwą górę zarobionych pieniędzy i został bankrutem. Jak przyznał w swojej biografii „zabłądził i zaczął żyć w świecie nierealnych marzeń finansowych”.

Oba opisane przypadki dotyczą piłkarzy ze Skandynawii. Jeśli więc ktoś będzie chciał zatrudnić kolejnego z tego regionu, niech najpierw profilaktycznie porozmawia z jego matką.

▬ ▬ ● ▬