W oparach absurdu

Fot. Trafnie.eu

Czy naiwność może być okolicznością łagodzącą? W moim przypadku musi. To jedyne usprawiedliwienie dla zbyt logicznego sposobu myślenia.

W kończącym się tygodniu docierały do mnie informacje, które świadomie ignorowałem. Dlaczego? Bo wydały się wyjątkowo absurdalne. Przed czwartkowym meczem Lecha z Belenenses, otwierającym rywalizację w fazie grupowej Ligi Europejskiej, zamiast o szansach obu drużyn zaczęto przebąkiwać, że ta z Poznania postanowiła odpuścić rywalizację. Pomyślałem tylko, że w wymyślaniu bzdur też powinna być jakaś granica rozsądku.

Gdzie tu logika? Przez cały sezon prezesi z trenerami na wyścigi opowiadają frazesy, że ich drużyna „da z siebie wszystko”, że celem jest awans do pucharów, by „jak najlepiej zaprezentować się w Europie”. Jak to więc można później olać wszystko tuż przed startem?

Okazuje się, że można. Popełniłem straszny błąd wynikający z naiwności. Myślałem zbyt… logicznie. Do tego pewny, że już nic mnie w polskiej piłce nie zaskoczy, tyle przecież za jej pośrednictwem dane mi było doświadczyć.

Prezes Lecha Karol Klimczak właśnie potwierdził, że wcześniejsze wiadomości nie były żadnym wymysłem. Jego drużyna rzeczywiście postanowiła sobie odpuścić rywalizację w Lidze Europejskiej, już przed jej startem. Powód? Słabo radzi sobie w lidze (polskiej), więc odrabianie straty do czołówki będzie w najbliższym czasie jej priorytetem.

Zastanawiam się tylko po co? To znaczy wiem – żeby zająć jak najlepsze miejsce w Ekstraklasie, czyli (obowiązkowo!) awansować do europejskich pucharów. Czy po to, by potem je olać? Bardzo prawdopodobne...

Najśmieszniejsze, że dzień przed inauguracją rozgrywek trafiłem na tekścik o Napoli, przeciwniku Legii (drugiego polskiego zespołu w Lidze Europejskiej), że ma zamiar odpuścić mecz z Club Brugge ze względu na ważne spotkanie w Serie A z Lazio podczas weekendu. I uwierzyłem w to bez zastrzeżeń! Informacja wydawała mi się logiczna.

Dla zespołów z najsilniejszych lig występy w rozgrywkach pocieszenia, gdy nie udało im się załapać do Ligi Mistrzów, stanowią często kłopotliwy prezent, z którym nie bardzo wiadomo co zrobić. Napoli potraktowało jednak Brugge nad wyraz poważnie, gromiąc Belgów na dzień dobry 5:0. Okazało się natomiast, że rozgrywki olała drużyna z głębokiej piłkarskiej prowincji, jaką jest Polska.

Tragikomizmu sytuacji dodaje kolejna wypowiedź pana prezesa. Klimczak zakomunikował mianowicie, że zawodnicy będą dostawali wypłaty z trzydziestodniowym opóźnieniem, bo klub nie ma teraz pieniędzy na bieżące wydatki. Tylko, że te pieniądze leżą właśnie na boiskach Ligi Europejskiej. Gdyby zamiast bezbramkowo zremisować z Belenenses, Lech trafił raz do siatki rywali, zainkasowałby dodatkowo prawie milion złotych!!!

W oparach absurdu funkcjonuje też prezes Legii Bogusław Leśnodorski. Zanim jego drużyna przegrała w Danii z przeciętnym Midtjylland, udzielił wywiadu „Przeglądowi Sportowemu” i zakomunikował, że musi odzyskać mistrzostwo Polski, bo na wszystkich innych poziomach już dorosła, by grać w Lidze Mistrzów.

Mam więc propozycję dla obu prezesów. Zlećcie jakiemuś informatykowi, by stworzył dla was grę pod tytułem „Wymarzona Liga Mistrzów”. Powinna mieć dwie wersje, dla obu zamawiających. W jednej zawsze wygrywałby Lech, w drugiej Legia. I miłej zabawy, panowie…

▬ ▬ ● ▬