W Polsce, czyli piłkarskim raju

Fot. Trafnie.eu

Trener Zagłębia, po kilku tygodniach pracy w Lubinie, nie może uwierzyć w co wdepnął. Na pocieszenie powiem, że w innych klubach wcale nie jest lepiej.   

Orest Lenczyk zdradza w „Przeglądzie Sportowym”:

„Mówię do swoich piłkarzy: znaleźliście się na uniwersytecie, bo ekstraklasa to jest piłkarski uniwersytet, ale mogę się zapytać, jakim cudem kilku z was się tutaj dostało. Bo po drodze przecież jeszcze szkoła średnia powinna być. A wy trafiliście tutaj prosto z drugiej klasy zawodówki. Nie ma się co obrażać, bo prawdę mówię”.

Pewnie, że nie ma się co obrażać. Więc ja zapytam pana trenera – naprawdę pan nie wie jakim cudem? Żeby znaleźć się w kadrze drużyny, ktoś w klubie musi na to wyrazić zgodę. Żeby transfer przyklepać, ktoś inny musi najpierw takiego połamańca spróbować wcisnąć. Tu do akcji wkraczają agenci piłkarzy. Czym lepiej się pożywią, tym gorzej dla klubu.

Może więc niech trener Lenczyk zapyta tych, którzy już w Zagłębiu nie pracują dlaczego zostawili mu w spadku ten garb? Na pocieszenie powiem – niech się pan cieszy, że pracuje w Lubinie. W innych klubach mogło być jeszcze gorzej. Choćby w Warszawie.

Przeczytałem, że Ivica Vrdoljak dusił w szatni Henrika Ojamę. Najpierw niech sam siebie przydusi za to, co pokazał (nie tylko) w ostatnim meczu Legii z Lazio. A później niech przydusi także tych, którzy Estończyka sprowadzili. Nie tylko jego zresztą. Letnie transfery to dramat, za który rachunek trzeba było pośrednio zapłacić najpierw w Lidze Mistrzów, a teraz w Lidze Europejskiej. Jak słyszę trenera Urbana po raz kolejny przekonującego, że Helio Pinto lada chwila się przebudzi, bo na treningach wyprawia cuda, to może lepiej niech się zdrzemnie i nie opowiada takich bajek.  

A do strawienia jeszcze gigantyczny pasztet. Bogusław Leśnodorski mówi „Gazecie Wyborczej” o bramkarzu Marijanie Antoloviciu:

„Jego kontrakt to był jeden wielki szwindel. Proszę mi pokazać, który młody bramkarz dostaje takie pieniądze na dzień dobry. On w tej chwili na pewno jest w dziesiątce naszych najlepiej opłacanych piłkarzy”.

Wypowiedź o tyle zabawna, że dotyczy klubu, którym pan prezes aktualnie rządzi. Więc zapytam – do kogo ma pan pretensje? Jednocześnie zwracam uwagę, że wypowiedź sugeruje możliwość popełnienia przestępstwa. A to, zgodnie z obowiązującym prawem, nakłada na pana prezesa, czyli osobę posiadającą takie informacje, konieczność poinformowania o tym odpowiednich organów. Co nie zwolni go oczywiście z płacenia bramkarzowi, który nigdzie nie gra, równowartości (jak czytam) ponad dwudziestu tysięcy euro miesięcznie.  

Czy ktoś pamięta jeszcze o Raphaelu Augusto? Jeśli nie, wstyd, bo Brazylijczyk to również jedno z letnich transferowych „wzmocnień” Legii. Dla ułatwienia dodam, ze udało mu się nawet zadebiutować w Ekstraklasie, ale w Lidze Mistrzów i w Lidze Europejskiej już nie, choć był w kadrze na jeden z meczów.  

Pytanie Oresta Lenczyka - jakim cudem kilku z was się tutaj dostało – jest więc jak najbardziej aktualne także przy Łazienkowskiej!

Odpowiedź na nie wbrew pozorom bardzo prosta. Piłka nożna to gigantyczny biznes. Przede wszystkim dla cwaniaków, a przy okazji też dla niektórych zawodników. Dzięki piłce można wspaniale żyć. Także w kraju, który właśnie spadł na siedemdziesiąte ósme miejsce w rankingu FIFA.    

▬ ▬ ● ▬