Wakacje z milionową pensją

Fot. Trafnie.eu

Graham Potter przestał być menedżerem londyńskiej Chelsea. Na przykładzie jego dymisji można spróbować wyciągnąć kilka dość ciekawych wniosków.

Nazywanie zwolnienie Pottera szokiem, bo na taki tytuł trafiłem w internecie, to przegięcie, choć we współczesnych mediach norma. Jeśli ktoś traci pracę w tak wielkim i znanym klubie jak Chelsea, zawsze koncentruje na sobie uwagę. Jednak spekulacje na ten temat pojawiały się dość regularnie od kilku tygodni, więc naprawdę trudno udawać zaskoczenie.

Gdyby Chelsea zaczęła grać lepiej, może skończyło by się na spekulacjach. Jednak nie zaczęła, a ostatnia porażka w Premier League na Stamford Bridge z Aston Villą przesądziła los Pottera. Tymczasowo zastąpił go dotychczasowy asystent Bruno Saltor. Jest dziesiątym menedżerem w klubie od dziesięciu i pół roku. Pierwszych dziesięciu menedżerów, od momentu jego założenia w 1905 roku, pracowało w nim przez siedemdziesiąt lat!!!

Na tym przykładzie widać jak zmieniła się piłka. Nawet w Anglii, w której przez dziesięciolecia trenerom (menedżerom) było najtrudniej stracić pracę. Ale to już przeszłość. Zmieniła się mentalność podejmujących decyzje, bo zmienili się też właściciele. Klubami zaczęło rządzić międzynarodowe towarzystwo lokujące w nich wielkie pieniądze. Dlatego Anglia, w kwestii zwalniania trenerów, coraz mniej różni się od innych krajów. Niestety…

Gdy Potter zostawał menedżerem Chelsea, zastanawiałem się, jak w wielu podobnych przypadkach, czy postąpił właściwie. Doprecyzuję – kiedy ktoś wykonuje dobrą pracę w małym klubie, jak on w Brighton & Hove Albion, i otrzymuje propozycję z większego, jaką dostał z Chelsea, zastanawiam się, czy przyjmując ją nie popełnia błędu. Bo wcześniej jako przeciętny piłkarz, a później menedżer, nigdy z żadnym wielkim klubem nie miał styczności.

Z jednej strony oczywiście doskonale jego decyzję rozumiem. Ambicja każe szukać większych wyzwań, a taka propozycja jest szansą na ich realizację. Jednak trenerski fach z każdym sezonem staje się coraz trudniejszy do wykonywania, a ciśnienie w wielkich klubach nieporównywalne do tego w mniejszych. Nie wszyscy zdają sobie z tego sprawę jak wielka jest mentalna różnica. Można się sparzyć, jak sparzył się Potter, skoro wytrwał na gorącym stołku ledwie pół roku. Wyzwania okazało się za wielkie, choć zawsze trudno się mu oprzeć. Tym bardziej, gdy weźmie się pod uwagę stronę finansową.

Według medialnych spekulacji Potter był jednym z najlepiej zarabiających menedżerów (trenerów) na świecie, inkasując milion funtów miesięcznie. Równie ważna jak wysokość pensji, jest długość zawartego kontraktu. Chelsea podpisała z nim umowę aż na pięć lat. Umowa obowiązuje, więc musi mu dalej płacić.

Dlatego nadmierne rozczulanie się nad jego losem byłoby przesadą. Został zatrudniony we wrześniu ubiegłego roku, więc do końca kontraktu pozostało mu cztery i pół roku. Teoretycznie cztery i pół roku wakacji z pensją miliona funtów rocznie. Nie chcielibyście być na jego miejscu?

▬ ▬ ● ▬