Wesoło po „aferze premiowej”

Fot. Trafnie.eu

Dzień przed meczem z Czechami w Pradze odbyły się dwie oficjalne konferencje prasowe. Ta polska była zdecydowanie ciekawsza, z jednym drażliwym tematem.

Przed konferencjami prasowymi nigdy nie mam za wielkich oczekiwań. Tym razem jednak trudno się było nudzić, przynajmniej na konferencji Polaków, o której za moment, w odróżnieniu od tej reprezentacji Czech, która nie odbiegała od normy. Wzięli w niej udział – trener Jaroslava Šilhavý i kapitan Tomáš Souček, czyli „serce drużyny”. Jeśli więc tacy piłkarze pojawiają się na konferencjach, zbliżający się mecz musi być ważny. I z pewnością jest.

Panowie wypowiadali się w bardzo miły sposób. Pierwszy nie mógł się nachwalić nowego trenera reprezentacji Polski Fernando Santosa podkreślając jakim darzy go szacunkiem. Drugi też chwalił, ale swoich kolegów z drużyny, a konkretnie aż sześciu debiutantów w kadrze. Przekonywał jak strasznie się cieszy, że trafili do reprezentacji, opowiadając o nowicjuszach w taki sposób, jakby mówił o radości z… narodzin własnych dzieci.

Bardziej konkretne pytania dotyczące meczu z Polską rozbijały się o ścianę, której w żaden sposób nie można było pokonać. Bo jak tu mówić o planowanej taktyce, skoro nie wiadomo jak zagrają Polacy, jak ustawi ich nowy trener? Co prawda obaj twierdzili, że analizowali grę Portugalii jeszcze pod wodzą Santosa, ale wyciąganie na tej podstawie zbyt daleko idących wniosków należałoby uznać za szczyt roztargnienia, biorąc pod uwagę jak różny jest potencjał poprzedniej reprezentacji prowadzonej przez niego i tą prowadzoną obecnie. Czyli było miło i sympatycznie, raczej bez najmniejszych kontrowersji, więc niekoniecznie ciekawie.

Więcej emocji zapewniła miejscowych redaktorom ekipa gości, która pojawiła się na swojej konferencji na stadionie Eden w Pradze. A była to ekipa w najsilniejszym składzie, skoro obok Santosa wziął w niej udział także Robert Lewandowski. Przyznam, że dawno nie widziałem go tak wyluzowanego odpowiadającego na pytania. W niczym nie przypominał zawodnika, którego czeka za moment teoretycznie najtrudniejszy mecz w eliminacjach. Jeszcze większym zaskoczeniem był fakt, że nastrojem dostosował się do niego Santos, który kojarzy mi się od zawsze z osobą zdecydowanie zachowawczą, żeby nie powiedzieć... mrukiem.

Choć początek konferencji takiego luzu nie zapowiadał. Zaczęło się bowiem od pytania o nieszczęsną premię (obiecane 10 milionów złotych od premiera za wyjście z grupy) tuż przed wylotem na mistrzostwa świata do Kataru. Ponownie odniósł się niedawno do tematu w udzielonym wywiadzie bramkarz Łukasz Skorupski. Lewandowski nazwał go „aferą premiowa” i przeprosił kibiców, że jako kapitan drużyny nie potrafił powstrzymać wydarzeń, które następnie wzbudziły tyle kontrowersji. I powiedział jeszcze ważne zdanie:

„Sprawa premii nas nigdy nie podzieliła i nigdy nie podzieli!”

To byłby dramat, gdyby podzieliła w tak ważnym momencie tuż przed rozpoczęciem eliminacji. A skoro nie podzieliła, na konferencji zaczęło dominować rozluźnienie i swobodniejszy nastrój. Santos wręcz wybuch śmiechem, gdy tłumaczono mu wypowiedź Lewandowskiego o jego początkach pracy z reprezentacją. Nie bardzo wiem co go tak rozbawiło, może fragment o nowych porządkach w kadrze? A skoro rozbawiło, za moment pojawił się jeszcze większy uśmiech na twarzy Lewandowskiego.

Obaj uśmiali się też od ucha do ucha, gdy jeden z redaktorów stwierdził, że pod nieobecność kontuzjowanego Bartosza Bereszyńskiego „na lewej obronie zagra prawdopodobnie Michał Karbownik”, co zakomunikował w sposób, jakby sam ustalał skład na mecz.

Na razie więc jest wesoło, po rozprawieniu się, oby raz na zawsze, z drażliwym tematem. Czy tak samo będzie po meczu z Czechami?

▬ ▬ ● ▬