Witaj w domu!

Fot. Trafnie.eu

Miroslav Radović pożegnał się z Legią. Żegnał się już od tygodnia i chyba wreszcie się udało. Za to kibice z honorem pożegnali go na ostatnim meczu w Kielcach.

Jerzy Dudek nazywa przypadek Radovicia „telenowelą”. Niektórzy próbowali nawet nieobecnością Serba tłumaczyć porażkę Legii z Ajaksem w Amsterdamie. Wtedy zaczęła się cała szopka z przejściem do chińskiego Hebei China Fortune.

Najzabawniejsze dla mnie, że od początku wszyscy doskonale wiedzieli za ile zostanie sprzedany, ile zarobi, jaki podpisze kontrakt, ale nikt nie mógł zapewnić czy rzeczywiście dojdzie do transferu. A jak dojdzie, to kiedy.

Nie pastwiłbym się nad Radoviciem przypominając co jeszcze niedawno wygadywał o graniu do końca życia w Legii, jak doskonale czuje się w Warszawie, itd. Stan konta wpływa na świadomość. Im więcej zer, tym skuteczniejsze oddziaływanie. Serb doskonale wie, że następnej takiej oferty już nie dostanie. Bądźmy więc wyrozumiali...

W trwającym w polskich mediach procesie żegnania Radovicia nie wpiszę się w główny nurt gloryfikujący jego dokonania w Ekstraklasie, gdzie jest uważany za gwiazdę. Chciałbym tylko zwrócić uwagę, że w okresie gry w barwach Legii (od 2006 roku) wiodło mu się różnie. Początkowo kojarzył mi się z najlepszym specjalistą od przewracania się w polu karnym. Zresztą takie wyróżnienie przyznali mu sami piłkarze z drużyn Ekstraklasy na zakończenie ubiegłego sezonu.

Chyba najlepiej wiodło się Radoviciovi od momentu, gdy w Warszawie pojawił się jego rodak Danijel Ljuboja. Niektórzy tak rozochocili się występami pierwszego, że na siłę próbowali z niego zrobić reprezentanta Polski. Na szczęście się nie udało, choć obywatelstwo dostał. Dlaczego na szczęście? Bo pomysł uważam za poroniony. Nie sądzę, by pomógł polskiej reprezentacji. Gdyby mógł naprawdę pomóc, pewnie nie grałby w Ekstraklasie...

Radović najbardziej imponował mi zawsze poza boiskiem. Po pierwsze, gdy już zdecydował się coś powiedzieć, rzadko gadał banały. Nie ze wszystkimi jego opiniami się zgadzałem, ale zawsze warto go było przynajmniej posłuchać. Po drugie, nie dał się łatwo omamić perspektywą gry dla Polski, choć namawiano go do tego coraz bardziej nachalnie. To znaczy, że ma charakter, zawsze podkreślał swoje związki z Serbią.

Kibice Legii na ostatnim jej meczu ligowym w Kielcach wywiesili transparent:

„Rado, dziękujemy za te wszystkie lata. Do zobaczenia w domu”!

Bo gdzie Radović będzie miał lepiej niż w Polsce? Wielu zagranicznych zawodników już to zrozumiało i wie, że to piłkarski raj skrojony na miarę ich umiejętności. Robert Demjan czy Semir Štilić już wrócili. Właśnie przeczytałem, że Japończyk Takafumi Akahoshi też wraca, do Szczecina. Ligi rosyjskiej nie podbił, więc FK Ufa wypożyczyła go do końca sezonu do Pogoni. Synu, witaj w domu!

Kiedy wróci Radović? Na razie podpisał kontrakt w Chinach. Ale wróci na pewno...

▬ ▬ ● ▬