Właściwy czas na zmianę?

W mocno subiektywnym podsumowaniu tygodnia skupiłem się na wydarzeniu z Premier League. Ale nie tym, które z pewnością najbardziej koncentrowało uwagę.

Bo wydaje mi się, że takim były niewątpliwie derby Manchesteru. Jedne z najstarszych i niewątpliwie najciekawszych w historii futbolu. Gdy w 1881 roku odbył się pierwszy mecz pomiędzy Manchesterem City i Manchesterem United, a właściwie ich protoplastami - West Gorton i Newton Heath, większość klubów na świecie jeszcze nie istniała.

W sobotnich derbach miasta wygrała 2:0 drużyna City. Zwycięstwo tym cenniejsze, że odniesione na Old Trafford w obecności 73 086 widzów. Nie wiem jak je zniósł Sir Alex Ferguson, który złośliwie nazwał kiedyś rywali zza między „hałaśliwymi sąsiadami”. Więcej hałasu jest teraz niewątpliwie wokół jego dawnego klubu, a konkretnie utrzymania posady przez menedżera Ole Gunnara Solskjæra.

Analizując wynik doszedłem do wniosku, że stanowił tylko boiskową konsekwencję wizerunkowej porażki z początku sezonu. Chodzi o ostatnie okno transferowe i dogadany już praktycznie transfer Cristiano Ronaldo do City. Dopiero, według wiedzy angielskich mediów, stanowczy i wybitnie dyscyplinujący telefon od Fergusona sprawił, że Portugalczyk w ostatniej chwili zmienił zdanie i został piłkarzem United.

Już sam fakt, że na początku wybrał City, a nie klub, w którym się kiedyś wykreował, świadczy najlepiej o aktualnej hierarchii w mieście. Co nie przeszkodziło później wielkiemu egoiście obłudnie całować po zdobytych bramkach herbu na koszulce drużuyny, którą ostatecznie znów postanowił założyć. Jeśli ktoś ma na ten temat inne zdanie i wierzy w bezgraniczną miłość Ronaldo do United, serdecznie gratuluję.

Nie derby Manchesteru jednak, ale zupełnie inne wydarzenie podczas weekendu związane z Premier League najbardziej przykuło moją uwagę. Może ktoś wierzyć lub nie, ale byłem zszokowany informacją o zwolnieniu z Norwich City Daniela Farke (czyli szefa Przemysława Płachety). Cóż w tym niezwykłego, jeśli robotę traci menedżer ostatniej drużyny w tabeli? Dla mnie niezwykłe z dwóch powodów.

Gdy pisałem niedawno tekst o zwolnieniu Piotra Tworka, chciałem jako kontr przykład podać właśnie Farke. Został menedżerem drugoligowego Norwich City w maju 2017 roku, czyli kilka dni przed tym jak, dla porównania, Jacek Magiera jako trener Legii Warszawa świętował z nią zdobycie mistrzostwa Polski. Od tego momentu prezes warszawskiego klubu Dariusz Mioduski zdążył już zwolnić nie tylko Magierę, ale potem także Romeo Jozaka, Deana Klafuricia, Ricardo Sá Pinto, Aleksandara Vukovicia i Czesława Michniewicza, angażując niedawno na miejsce tego ostatniego Marka Gołębiewskiego.

W tym samym czasie Farke zdołał z Norwich City awansować do Premier League, spaść z ligi i w tym roku wywalczyć ponowny awans z rekordową w historii klubu zdobyczą 97 punktów. Stanowił więc dla mnie przykład konsekwencji i odwagi w działaniu klubu, który nie wyrzuca menedżera z byle powodu. Bo ten trwał na stanowisku, choć jego drużyna w bieżącym sezonie okupowała ostatnie miejsce w tabeli pozostając bez zwycięstwa w dziesięciu pierwszych kolejkach. Aż do soboty, gdy w jedenastej udało jej się wreszcie wygrać na wyjeździe z Brentford FC 2:1. I po tym meczu, czyli pierwszym zwycięstwie w sezonie, Farke został… zwolniony.

Dyrektor sportowy Stuart Webber powiedział to, co często mówi się w podobnych momentach (patrz niedawne zwolnienie Tworka w Warcie!):

„Decyzja nie była łatwa”.

I dodał:

„Teraz jest właściwy czas na zmianę, aby dać nam najlepszą szansę na utrzymanie w Premier League”.

Czy właściwy, to się okaże. Wiem za to, że na pewno następca Farke nie zostanie zwolniony po kilku porażkach z rzędu, które w przypadku tej drużyny w obecnym sezonie są bardzo prawdopodobne.

▬ ▬ ● ▬