Wszyscy, tylko nie on?

Fot. Trafnie.eu

Czytając teksty dotyczące problemów Jana Urbana przed listopadowymi meczami reprezentacji dochodzę do wniosku, że można je skwitować życiową maksymą…

Największy dotyczy pierwszego listopadowego meczu w eliminacjach do mistrzostw świata, z Holandią w Warszawie. Nie będą mogli w nim wystąpić dwaj zawodnicy pauzujący za kartki - Przemysław Wiśniewski i Bartosz Slisz. Szczególnie brak tego drugiego jest wnikliwie analizowany w mediach, pod kątem kto mógłby go zastąpić. Wymienianych bywa kilka nazwisk, ale żadne z wielkim przekonaniem (za: (przegladsportowy.onet.pl):

„To teraz największy problem polskiej kadry. W kadrze nie ma bowiem piłkarza o takiej charakterystyce. Jakub Piotrowski, Bartosz Kapustka czy Kacper Kozłowski to bardziej tzw. ósemki, czyli nieco bardziej ofensywnie nastawieni piłkarze”.

No to może…:
„W Ekstraklasie wyróżnia się Oskar Repka z Rakowa Częstochowa, który był już w czerwcu powołany przez Michała Probierza, ale nie doczekał się debiutu”.

Listę potencjalnych zastępców Slisza w medialnych spekulacjach uzupełniają jeszcze – Rafał Augustyniak czy Taras Romanczuk. Ciekawe jest to, że z Holandią nie zagra zawodnik, z którego jeszcze przez kilkoma tygodniami zrobiono zupełnego nieudacznika! Kilku redaktorów przejechało się po nim niemiłosiernie, że piłki przyjąć nie potrafi, że niepotrzebnie fauluje na kartkę, że to niestety nie poziom reprezentacyjny. Najdalej posunął się były szef TVP Sport, Marek Szkolnikowski (za: X):

„Slisz bardzo dużo biega i ciężko haruje, ale od szóstki oczekiwałbym też żeby grała w piłkę :)”

Mam nadzieję, że przynajmniej pan Szkolnikowski grał w piłkę, choćby na amatorskim poziomie, skoro porywa się na takie oceny. Na pewno lepiej od niego grał Mariusz Lewandowski, były defensywny pomocnik reprezentacji Polski, który tak scharakteryzował rolę, którą pełnił na boisku (za: przegladsportowy.onet.pl):

„Na tej pozycji muszą grać zawodnicy, którzy są mało widoczni, ale robią swoją robotę”.

Zacząłem się więc zastanawiać, czy wymagania od defensywnego pomocnika nie są czasami za duże? Od razu przypomniałem sobie Grzegorza Krychowiaka. W końcowej fazie jego występów w kadrze odnosiłem wrażenie, że jest największym złem polskiej reprezentacji! Świadczy o tym choćby ta opinia sprzed trzech lat (za: igol.pl):

„Sytuacja Krychowiaka w kadrze od dłuższego czasu jest bardzo nieciekawa. Słabe występy przeplata przeciętnymi, a opinia publiczna już dawno postawiła na nim krzyżyk. Trudno przypomnieć sobie jego ostatnie dobre spotkanie, gdy rzeczywiście był jednym z lepszych piłkarzy na boisku. Wrześniowe zgrupowanie tylko potwierdziło obawy kibiców i jeszcze mocniej pokazało, w jakiej dyspozycji znajduje się 93-krotny reprezentant Polski”.

Można było odnieść nieodparte wrażenie – wszyscy, tylko nie on. No i jak wreszcie przestał występować w reprezentacji, skończyły się wieczne narzekania na niego, ale jak dotąd nie zauważyłem zachwytów nad następcami, przedstawianymi w kontrze do niego.

Może więc, podobnie jak w przypadku Slisza, warto zacytować starą życiową maksymę, że czasami potrafimy kogoś docenić dopiero wtedy, jak go zabraknie?

▬ ▬ ● ▬