Wszystko się może zdarzyć

Fot. Trafnie.eu

Nie tylko w teledysku do piosenki Anity Lipnickiej, jeśli ktoś ją jeszcze pamięta. W piłce nożnej też, a może przede wszystkim. Nie trzeba długo szukać.

Gdy dowiedziałem się jaki wynik padł w Pireusie w meczu Ligi Mistrzów, spróbowałem sobie wyobrazić miny na Old Trafford zaraz po losowaniu par jednej ósmej finału. Szefowie Manchesteru United musieli uśmiechać się od ucha do ucha, gdy dowiedzieli się, że trafili na Olympiacos.

Los okazał się dla nich wyjątkowo łaskawy, oczywiście w teorii. Praktyka okazała się zgoła inna. Grecy ograli Anglików 2:0. Tak przy okazji – niech to będzie pouczająca lekcja dla wszystkich, którzy już odtrąbili awans Polski do EURO 2016 po niedzielnym losowaniu w Nicei.

Ponieważ od kilku miesięcy z uporem lansuję teorię, że z Man Utd w tym sezonie raczej trudno przegrać, po losowaniu byłem skłonny uznać, że wyjątkowo szczęśliwie los obszedł się z Grekami. Gdy we wtorek włączyłem telewizor, usłyszałem jednak na Sky News o wielkiej porażce drużyny Davida Moyesa. Wielkiej? Normalna porażka (0:2) normalnej drużyny (nic już w tym sezonie nie ma prawa zdobyć). Do tego trzecia porażka angielskiej drużyny w obecnej rundzie Ligi Mistrzów. Czyli też norma.           

Ponieważ w piłce wszystko się może zdarzyć, więc mam nadzieję, że szkockiemu menedżerowi dadzą wreszcie spokój i czas, by posprzątał w klubie po swoim poprzedniku. Może wtedy zacznie częściej wygrywać. Dlatego nie przekreślałbym jeszcze Man Utd przed meczem rewanżowym. Odrobić dwie bramki to nie żadna misja niewykonalna. Przecież wszystko się może zdarzyć…

Nawet to, że Arsene Wengerowi udało się ograć rywala z Manchesteru na odległość. Przecież to jego chłopak, wypożyczony do Pireusu z Arsenalu Joel Campbell, strzelił im drugiego gola, dobijając w praktyce.   

A czy może się zdarzyć, żeby „polski Arsenal” spadł w tym sezonie z ligi? Może, co potwierdził w rozmowie z „Przeglądem Sportowym” Tadeusz Pawłowski, nowy trener Śląska Wrocław, który właśnie tak ochrzcił swoją drużynę. I wyjaśnił dlaczego może:

„Gdyby ten zespół grał ciągle na takim poziomie, jak w Poznaniu czy w niedzielę z Ruchem Chorzów, to jestem w stanie sobie wyobrazić spadek”.

Kilku piłkarzy w szatni Śląska pewnie będzie miało z nowym trenerem pod górkę. Tak ich ocenił na dzień dobry:

„Niektórzy po oddaniu piłki nawet nie truchtali. Oni spacerowali. Nie będę tego tolerował. Sami pisaliście, ile Śląsk wydaje na pensje. Ci piłkarze zarabiają bardzo godziwe pieniądze. W znacznej mierze pochodzące z miejskiej kasy. Kibice, czyli w znacznej części ich sponsorzy, mają prawo oczekiwać równie godziwej pracy”.

Czy Pawłowski poradzi sobie w klubie, w którym się wychował i do którego wraca po wielu latach? Nie wiem, ale teoretycznie we Wrocławiu w tym sezonie jeszcze wszystko może się zdarzyć…

 ▬ ▬ ● ▬