Wydoić ile się da!

Fot. Trafnie.eu

W polskiej lidze trzeba nauczyć się szybko zapamiętywać piłkarzy. Bo równie szybko potrafią znikać, jak wcześniej się pojawiać. Kilku kolejnych już odfrunęło.

Zadzwonił Rysiek Zawada, przyjaciel z Niemiec. To były bramkarz Ursusa z drugoligowych czasów tego klubu, gdy występował w nim między innymi młody i zdolny Roman Kosecki. Rysiek wraz z żoną od wielu lat prowadzi firmę budowlaną w Monachium. Dlatego najpierw pogadaliśmy sporo o Bundeslidze. A potem zapytał:

„Czy polskie kluby naprawdę nie mogą dłużej utrzymać zawodników w kadrze?”

Śledzi na bieżąco wszystko, co się dzieje w polskiej piłce i z perspektywy Niemiec właśnie to wzbudziło jego największy niepokój, czy też zdziwienie. Bo od wielu lat przyzwyczajony jest przecież do zupełnie innych standardów panujących w Bundeslidze. Wystarczy tylko prześledzić tytuły artykułów w internecie, by dowiedzieć się o kolejnych zawodnikach, którzy właśnie wyfrunęli z polskiej ligi, ewentualnie za chwilę to zrobią.

Próbowałem Ryśkowi wytłumaczyć, dlaczego tak się dzieje. I dosłownie za moment trafiłem na wpis na Twitterze na ten sam temat autorstwa prezesa PZPN Zbigniewa Bońka:

„W niektórych ruchach transferowych piłkarzy z ESA, widzę zero ambicji i planu, liczy się tylko kasa, bez żadnej wizji”.

Pan prezes chyba był szczęśliwy, bo pod jego wpisem pojawiło się mnóstwo komentarzy, a on lubi wzniecać takie internetowe burze. Tylko co z nich wyniknie poza kilkoma wyładowaniami w postaci mniej lub bardziej ostrych wpisów? Obawiam się, że nic.

Boniek nie ma racji pisząc „zero ambicji i planu”, a także narzekając na zupełny brak „wizji”. Wszystkiego jest aż w nadmiarze, tylko punkt widzenia innych zupełnie inny. Bo właściwie wszystko można sprowadzić do jednego – wydoić ile się da!

No i specjaliści doją od lat, co moim zdaniem stanowi właśnie dowód konkretnej ambicji, planu i wizji w jednym. Bo skoro nadarza się okazja, trzeba z niej koniecznie korzystać. I tu Boniek ma rację, że „liczy się tylko kasa”.

Żywa gotówka jest przy każdym transferze. Kto by sobie zawracał głowę jakimś planowaniem, jakąś wizją, gdy kasę można dostać od razu. Dlatego kluby chętnie się pozbywają zawodników, gdy tylko ktoś chce za nich płacić. Mogą się pożywić sprzedawanym im w zamian kitem, że robią świetny interes, choć za podobne pieniądze w czołowych ligach kupuje i sprzedaje się co najwyżej trzeciorzędnych grajków.

Dlatego agenci przekonują wszystkich, że ich klient wybrał absolutnie optymalną propozycję transferową i za moment w nowym klubie podbije piłkarski świat, choć gołym okiem widać, że łatwiej byłoby mu polecieć w Kosmos. Więc za chwilę ląduje na ławie czy trybunach. Jak choćby Szymon Żurkowski w Fiorentinie, który właśnie ma iść gdzieś grać do drugiej ligi włoskiej. Nawet nie chce mi się sprawdzać gdzie.

Dlatego nie wierzę, że będzie lepiej. Lepiej może być najwyżej tym, którzy skutecznie przytulają prowizje z przehandlowanych grajków. A gdy już przytulą, reszta ich nie interesuje.

▬ ▬ ● ▬