Wygodny winny

Fot. Trafnie.eu

Mój rodak stał się osobą wysoce niepożądaną w sąsiednim kraju. Wszystko z powodu strasznego grzechu jaki miał niedawno popełnić. Tylko że…

Już sam tytuł daje dużo do myślenia (za: sport.pl): „Niemcy wydali wyrok na Marciniaka. Został całkowicie skreślony. »Delikatnie ujmując«”. Bo chodzi oczywiście o sędziego Szymona Marciniaka, który:

„Znalazł się na cenzurowanym po błędzie w półfinale Ligi Mistrzów pomiędzy Realem Madryt a Bayernem Monachium. Arbiter w kluczowym momencie odgwizdał spalonego, zamiast puścić akcję, po której niemiecki zespół zdobył gola i mógł walczyć o awans do finału. Krytyka w jego kierunku nie milknie i ciągle dołączają do niej nowe osoby. Niedawno głos w tej sprawie zabrał nawet Toni Kroos, któremu błąd polskich sędziów był na rękę. Niewykluczone, że będzie miało to wpływ na prowadzone przez Polaka mecze na Euro 2024”.

Marciniak miał sędziować mecz otwarcia Niemców ze Szkotami, ale jak przekazał w relacji dla TVP Sport Szymon Borczuk, obecny we Frankfurcie na Menem na warsztatach zorganizowanych dla sędziów powołanych na mistrzostwa:

„Rozmawiałem dzisiaj z kilkoma niemieckimi dziennikarzami i takiego scenariusza sobie, delikatnie rzecz ujmując, nie wyobrażają. Generalnie Niemcy na razie w ogóle nie wyobrażają sobie, by Marciniak gwizdał podczas jakiegokolwiek spotkania mistrzostw Europy z udziałem ich reprezentacji”.

Od początku uważałem lincz na Marciniaku, jaki rozpoczął się w mediach, za typowy temat zastępczy, skoro telewizyjne powtórki wykazały, że w opisanej sytuacji spalony jednak był. Ale jakie to ma znaczenie? Przypadek polskiego sędziego to kolejny przykład zjawiska, któremu kiedyś nadałem nazwę „hasłowości”. Ktoś rzuci hasło, inni je kopiują, bo dziś w mediach wszyscy kopiują wszystkich, więc zaczyna żyć własnym życiem. Nikomu nie przyjdzie do głowy, by temat zgłębić i przeanalizować. Po co, skoro tak dobrze się klika.

Wyrok na Marciniaka wydał na konferencji prasowej po wspomnianym meczu trener Bayernu Thomas Tuchel, nazywając jego decyzję „katastrofalną” i uznając ją „prawie jak zdradę”. Trzeba przyznać, że świetnie to rozegrał, zrzucając z siebie i piłkarzy Bayernu całkowicie winę po odpadnięciu z Ligi Mistrzów. W ten sposób awans zabrał im polski sędzia, a nie na przykład Manuel Neuer, który popełnił fatalny błąd pozwalający zdobyć Realowi wyrównującą bramkę tuż przed końcem meczu.

A co by było, gdyby Marciniak puścił feralną akcję przerwaną gwizdkiem? Powtórki VAR potwierdziły by z pewnością, że był spalony. Ale o tym w Niemczech chyba już nikt nie mówi, by nie wykreować niewygodnej puenty. A po co takiej szukać, skoro już wcześniej znaleziono wygodnego winnego?

▬ ▬ ● ▬