2013-12-12
Wymarzona porażka Juve!
Jeśli wierzyć tytułom we włoskich mediach w środę nastąpił w Stambule koniec świata. A może raczej początek? Lepszy scenariusz trudno sobie wymarzyć.
Najpierw jednak jazda obowiązkowa, czyli informacja o wyczynach „kooperantów podwykonawczych dużego niemieckiego lidera”. Tak polskich orłów w Borussii Dortmundzie określił jeden bardzo mądry poseł PiS. No więc tych trzech „kooperantów podwykonawczych”, Lewandowski, Błaszczykowski i Piszczek, zajęło razem z kumplami z Dortmundu pierwsze miejsce w grupie F Ligi Mistrzów. Na wiosnę zagrają w kolejnej rundzie.
Awansowało do niej z tej samej grupy także dwóch „kooperantów podwykonawczych dużego angielskiego lidera”. Mam na myśli kooperanta Szczęsnego razem z kooperantem Fabiańskim, którzy wykonują roboty podwykonawcze w bramce Arsenalu Londyn.
Teraz wracam już do meczu w Stambule, który mnie najbardziej zainteresował w ostatniej kolejce grupowych bojów Ligi Mistrzów. Włosi nie mają szczęścia do tureckiej metropolii. W 2005 roku poległ tu w finale AC Milan, choć po pierwszej połowie prowadził z Liverpoolem 3:0. Niemożliwe, a jednak prawdziwe.
Teraz znów było niemożliwe. Juventus przegrał 0:1 z Galatasaray i odpadł z rozgrywek. Mecz został przerwany we wtorek ze względu na opady śniegu i dokończony w środę przy pogodzie niewiele lepszej. Trenerzy obu drużyn mówili, że nie można grać na takim boisku. A jednak ich piłkarze zagrali, Wesley Sneijder wcisnął w końcówce bramkę Juve i we włoskiej prasie zaczęła się licytacja na słowa, że dramat, wstyd, tragedia…
Chyba trochę przesadna. Nie wiem dlaczego wyeliminowanie Juventusu nazywane jest sensacyjnym. W tym sezonie straszył w Lidze Mistrzów głównie nazwą i tylko tych, którzy mają bardzo dobrą pamięć. Po obiecującym poprzednim i awansie do ćwierćfinału na wiosnę, w lecie apetyty były znacznie większe.
W czerwcu pytałem Massimo Franchiego, znajomego dziennikarza z turyńskiego dziennika „Tuttosport” o plotki związane z transferem (raczej mało realnym) Lewandowskiego do Juventusu. Twierdził, że trener Antonio Conte chce wzmocnić atak: „Mógłby wtedy realnie zacząć myśleć o awansie do finału Ligi Mistrzów”.
Rzeczywiście może realnie zacząć myśleć o awansie do finału, ale innych rozgrywek. W grupie B Juve zajął trzecie miejsce, a to gwarantuje start w Lidze Europejskiej na wiosnę. Gdzie odbędzie się jej finał w maju? W Turynie, na stadionie Juventusu! Naprawdę nie wiem z jakiego powodu ta żałoba. Chyba raczej trzeba zacząć z wyprzedzeniem karnawał. Nie balować jednak za długo, bo trzeba jeszcze wygrać kilka meczów, by w tym finale zagrać.
Ciekawy byłem czy w Turynie też tak myślą. Zapytałem Franchiego. Max tak mi odpisał:
„Kiedy okazało się, ze finał odbędzie się na stadionie Juventusu, wszyscy od razu pomyśleliśmy – najważniejsze, żeby on w tym finale… nie grał. Ale teraz, po szoku w Stambule, może powinniśmy zmienić swoje nastawienie? Może należy zacząć myśleć pozytywnie o Lidze Europejskiej i awansie do jej finału na własnym stadionie? Sam też zmieniam sposób myślenia, z konieczności po katastrofie w Stambule. Chyba rzeczywiście lepiej byłoby zamknąć sezon zdobywając europejskie trofeum, nawet jak jest to puchar pocieszenia, niż zostać wyeliminowanym w następnej rundzie Ligi Mistrzów”…
Pewnie, że tak. Skończcie z żałobą w Turynie, cieszcie się z wymarzonej porażki. I szansy, którą stworzyła. Dzięki temu Liga Europejska, z której Liga Mistrzów wypija prawie wszystkie soki, może być ciekawsza, niż w poprzednim sezonie.
▬ ▬ ● ▬