2025-06-12
Wymówki się skończyły
Michał Probierz przestał być selekcjonerem reprezentacji Polski. Jak czytam, dla wielu ta informacja nie jest zaskoczeniem. Dla mnie wprost przeciwnie.
To oczywiście efekt konfliktu z Robertem Lewandowskim. Ale Probierz posady nie stracił, jak mu prorokowano, tylko sam podał się do dymisji, a w czwartkowy poranek PZPN opublikował jego oświadczenie:
„Doszedłem do wniosku, że w obecnej sytuacji najlepszą decyzją dla dobra drużyny narodowej będzie moja rezygnacja ze stanowiska selekcjonera. Pełnienie tej funkcji było spełnieniem moich zawodowych marzeń i największym życiowym zaszczytem”.
Nie zauważyłem, by ta informacja była odebrana jako zaskoczenie, skoro wiele osób deklaruje, że właśnie takiej się spodziewali. Ja niekoniecznie, bo postrzegałem Probierza jako walczaka, który nie ugnie się pod żadną presją, co zresztą sam powtarzał. Szkoda, że ci niczym nie zaskoczeni, nie pisali dzień wcześniej, że za chwilę poda się do dymisji, ale mądrych po fakcie w mediach nigdy nie brakowało.
Decyzję Probierza należy uznać za racjonalną, skoro z informacji płynących z jego otoczenia wynika, że (za: przegladsportowy.onet.pl):
„Po porażce, po zachowaniu kibiców, a przede wszystkim po tym, co zrobili piłkarze, jest wrakiem człowieka. Nigdzie nie znalazł wsparcia. Co ciekawe nasi kadrowicze schowali się do szafy, bo wsparcia nie dostał ani Robert Lewandowski, ani trener”.
Ta ostatnia uwaga jest bardzo celna i cenna. Wydaje się kluczowa dla normalnego funkcjonowania reprezentacji, o czym już wcześniej wspominałem. I ostatnie zdanie z poprzedniego tekstu, napisanego jeszcze przed dymisją selekcjonera, nic nie straciło na aktualności:
„Naprawdę trudno być optymistą, skoro drużyny na razie brak”.
Bo na razie różne poszlaki wskazują, że mamy potencjalnych kadrowiczów, ale nie mamy drużyny. I dla nowego selekcjonera, ktokolwiek nim zostanie, ważniejsze od ustalania taktyki na najbliższy wrześniowy mecz z Holandią, będzie próba pozbierania towarzystwa do kupy i przekonania, że powinni/muszą funkcjonować znów jako grupa. Że nie funkcjonują dowodzi koronny przykład, gdy dwaj najważniejsi w niej ludzie - Lewandowski i Piotr Zieliński - nie mieli ochoty ze sobą porozmawiać przy okazji odebrania pierwszemu opaski kapitana, by przekazać ją drugiemu.
Kolejnym dowodem na stawianą tezę jest ten fragment obrazujący totalną degrengoladę w kadrze (za: przegladsportowy.onet.pl):
„Probierza najbardziej zabolał moment, kiedy pojawiła się informacja, że ktoś chce wyjeżdżać ze zgrupowania. Trener próbował ustalić, kto chciał to zrobić, ale mu się to nie udało”.
Według moich ustaleń buntowników miało być sześciu. Ciekawe, czy po decyzji trenera poznamy teraz ich personalia. Ale zanim poznamy nazwisko nowego selekcjonera, chciałbym przestrzec przed wiarą w cudotwórcę. Fakty dowodzą, że takiego nie ma, skoro w ostatnich siedmiu latach z reprezentacją pracowało aż pięciu! Więc chyba generalnie nie w trenerach tkwi problem, tylko w tych, z którymi pracowali.
Wymówki się skończyły. Jeśli nie ma już „złego trenera”, piłkarze nie mają innego wyjścia jak pokazać, ile są naprawdę warci. I czy są warci, by znów nazywać się drużyną, bo od jej reaktywacji trzeba zacząć.
▬ ▬ ● ▬